Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2015, 18:24   #38
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Sporo rzeczy stało się na raz. Mikrusowi przez rozum przebiegła szalona fala myśli. Kim jest Bethel, skoro ranna ma na imię Jill. Czemu Hope boi się bardziej doktorka niż mutanta. Dlaczego woli przyciskać się do jego pleców, a nie chować się za kimś kto podobno pomógł matce i jest przyjacielem. DLACZEGO TEN SKURWYSYN SKACZE PO MOIM WOZIE?!
- Nie!! - Eddie zareagował jak wariat, nie licząc się z niczym. Tyle ryzykował, tyle mógł stracić przez jedno głupie bydlę. Nacisk lufy przyłożonej do pleców znikł, bo Mikrus rozwalił kolbą spaślaka okno, wychylił się i przeładował broń. Pierwszy nabój niewystrzelony wypadł z komory. Był wypełniony śrutem, a Eddie nie mógł uszkodzić tego, co na pace. Od tego przecież wszystko zależało. Drugi pocisk to już brenneka, bo zawsze ładował na przemian. Kawał ołowiu o średnicy kciuka.
Pojazd stał nie dalej niż dziesięć metrów, przecież wjechał nim niemalże do domu. A powinien kurwa tak zrobić. Jak Dahlia. Było jednak ciemno, a bydle szalejące po wozie było jak tuman kurzu, ledwo widział jego kontury w ciemnościach. Krzyknął jeszcze raz i nacisnął spust. Może trafi, a może choć sam huk wystraszy gnoja. Tylko nie skaner, proszę. Już nawet perspektywa, że doktorek jest wyrachowanym skurwielem i wypali mu w krzyże nie powstrzymywała montera. Miał zamiar wyskoczyć oknem na zewnątrz i poprawić już z bliska, z boku.
 
Harard jest offline