|
Czasami nadchodziły takie dni, gdy człek prosty stwierdzenie: "spierdalaj" brał za pieśń słodką i pieszczotę kojącą. Gdy przegoniony się radował, a ciężar spadał mu z serca niczym głaz z rumowiska. To był jeden z takich dni. Gdy rodzina zabitego pogoniła go przecz mógł, bez wyrzutów sumienia, obmyć gardło wartką strugą piwa, zjeść śniadanie i zastąpić sobie jakoś takimi prostymi przyjemnościami przedwczesną pobudkę. Zgodnie z zamierzeniem, wychylił tylko jeden kufelek, nie chcąc dziedzicowi w twarz piwskiem zionąć. Walfen mógł być wybitnie nieatrakcyjny, mógł być niesprawiedliwie uznany za brutalnego matołka, ale jak coś sobie postanowił, to zgodnie z tymi postanowieniem czynił. Wyczyściwszy sękatą, krzywą nieco łychą gliniane naczynie, skończywszy delektować się posiłkiem, najemnik przeniósł się bliżej Hrupa, oczekując zbliżającej się rozmowy. W myślach złożył kilka słów i z samym sobą ustalił, co rzec winien, mówienia o czym zaś wystrzegać się musi.
Przysiadł ostrożnie na zydelku wielce chybotliwym, o nogach nierównych i bujać się jako ten głupi w przód w tył począł. Zerknął na stoliczek, w którym znajdował oparcie. Lata i koziki ludności miejscowej odcisnęły, czy raczej - wycięły - swój znak w meblu. Stół pamiętał zapewne lepsze czasy dla wsi. Być może kiedyś przy palisadzie niejeden wartownik czas marnotrawił, być może gwałty i zabójcze napady działy się we wsi ino wtedy, gdy jeden drugiego miejscowego siekierą po czerepie zdzielił. A teraz? Teraz każdy jeden, stwór, mara nocna, czy człek o zamiarach parszywych, każdy wejść mógł i dziadka wybebeszyć. Smutne czasy nastały, aż przykro patrzeć. Choć przynajmniej Nilfgaard nie wjedzie tutaj. Z dwojga złego, Walfen wolał wilkołeka jakoweś niźli Nilfgaardczyka. Odczekawszy swoje, wojak ruszył opowiedzieć możnemu co i jak. I gdzie. I zaznaczył w myślach, by nie wyrazić się plugawie i nie rzec: w dupie.
- Jestem Walfen z Zarzecza, panie. - najemnik skłonił się i długie sploty włosów opadły mu na szeroką, skrytą pod aketonem pierś. - Przed laty zajmowałem się wypalaniem cegieł i niezbędnymi pracami na polu. Jestem z podgrodzia Kagen. Od lat zajmuję… czy raczej zajmowałem się żołnierką. Kieruję się do Koviru, tamtejsze kompanie zatrudniają na statkach ludzi zaznajomionych z mieczem. Stamtąd ruszę zapewne do Novigradu, czy też na Łukomorze. Zimę spędziłem w Jamurlaku. Po śmierci Abrada nie trzeba się tam obawiać, że ktoś zdzieli cię pałką w łeb podczas snu. Jestem tu jedynie przejazdem i myślę, że kiedy po trakcie można będzie w miarę szybko ruszyć w dalszą drogę, nie będę zwlekał z opuszczeniem wioski. Czy w jakiejś kwestii nie wyraziłem się jasno, panie?
Sobeslav przyjrzał mu się bardzo uważnie, krzywiąc minimalnie wargi i marszcząc brwi.
- Gadają, żeś na piechotę przylazł, na dodatek Kovir to nie po drodze tędy - odezwał się wreszcie cicho. - Możesz w jakiś sposób potwierdzić, żeś całą noc w pokoju spędził?
- Człowiek mojego pokroju nie zarobi, podróżując głównym traktem. - uspokoił go Walfen. - Odbijając w tym kierunku liczyłem na zarobienie kilku koron. Względem pobytu w pokoju… dzielę go z Bryndenem Thorne, być może wstawał w nocy i widział jak spałem. Ponadto chrapię. Ale nie ja jedyny, więc złamanego orena nie postawię na to, że ktoś mnie słyszał.
Hrup pokiwał głową, jakby faktycznie nie wierzył, że Walfen - nieważne jak paskudny był, mógłby zrobić coś takiego.
- Dla kogo walczyłeś? - spytał. - W zwykłej piechocie czy nauczyli cię czegoś więcej? Ktoś wprawiony we władaniu stalą mógłby tu się przydać. Mieć oczy otwarte zamiast siedzieć w karczmie.
- Walczyłem w obu Wojnach z Nilfgaardem. - pośpieszył z wyjaśnieniem najemnik. - W dolinie Marnadal nie byłem nikim ponad wielu innych chłopskich ochotników, ale potem walczyłem w zorganizowanej przez królową Meve partyzantce Lyrijsko-Rivijskiej. Byłem w oddziale, który wysłała pod Brennę z raportem, a podczas samej bitwy walczyłem z mymi kompanami pod temerską chroągwią, nominalnie byliśmy oddziałem kuszników. W czasie bitwy zarobiłem to - wskazał bliznę i niewidzące oko. - i moja kariera jako kusznika się zakończyła. W ostatnich starciach walczyłem w oddziale regularnej piechoty, a potem wraz z połową tuzina ocalałych z mojego oddziału powróciliśmy do Lyrii. Obiecuję, że będę miał swoje jedyne oko otwarte panie. Jeśli czegoś się dowiem, czy też coś mnie zaniepokoi, poinformuję cię o tym. Panie.
Syn hrabiny kiwać głową najwyraźniej lubił, bo znowu to zrobił. Tik, albo wydawało mu się, że wtedy mądrzej wygląda. Cholera wiedziała co siedziało w głowach możnych tego świata.
- Niezła historia - zgodził się po chwili ciszy. - Oko otwarte to jedno. Drugie to pomoc druidce - wskazał brodą na Machę. - Zgodziła się zbadać tę sprawę, a kto wie co wywoła takie badanie. Żadnej przemocy wobec tutejszych. W razie co zgłaszacie się bezpośrednio do mnie. Daję darmowy wikt i opierunek, gdy pozbędziecie się problemu, sypnę koronami. Za robotę płacę, nie siedzenie w karczmie, więc jak druidka będzie siedziała, wy po wiosce się rozglądajcie. Zgoda?
- Zgoda, panie. - Walfen skłonił się nisko. - Czy mogę liczyć na to, że wiadomym będzie, że jestem na służbie u ciebie, panie?
- Prędzej druidce niż mi, lecz tak, ogłoszę to, kiedy skończę ze wszystkimi - odpowiedział Hrup.
- Dziękuję panie.
Ustąpiwszy miejsca przy dziedzicu kolejnym wypytywanym, przystanął i się namyślił. Poszło ze wszech miar dobrze - miał szansę zaspokoić ciekawość i zarobić nieco grosza. Przeczesał skołtunioną grzywę grubymi palcami i się po izbie rozejrzał, między ludźmi wyszukując czego ciekawego. Popukał knykciami w stolik pochlastany historią, historią bójek w nadmiarze zapewne. Cóż, niebezpieczniejsze niźli jakiś stwór rzeczy są, wojna dla przykładu, chwila gdy cięciwę kuszy drżącą ręką napinasz, cały na ciele podrygujesz, a pot z ciebie spływa, a tam, tuż tuż, jazda Nilfgaardzka proporcami czarnymi znaczy swą szarżę. Pomodliwszy się do Kreve, odszedł wreszcie od stolika, wyszukał spojrzeniem druidkę i podreptał w jej kierunku, co by Hrupa rozporządzenie i przykaz pomocy jej przedstawić i pomoc swą ewentualną zaoferować. Szczerą miał nadzieję, że nie pożałuje swej ciekawości i podjęcia się zadania.
|