Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2015, 19:34   #16
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację

Czasami nadchodziły takie dni, gdy człek prosty stwierdzenie: "spierdalaj" brał za pieśń słodką i pieszczotę kojącą. Gdy przegoniony się radował, a ciężar spadał mu z serca niczym głaz z rumowiska. To był jeden z takich dni. Gdy rodzina zabitego pogoniła go przecz mógł, bez wyrzutów sumienia, obmyć gardło wartką strugą piwa, zjeść śniadanie i zastąpić sobie jakoś takimi prostymi przyjemnościami przedwczesną pobudkę. Zgodnie z zamierzeniem, wychylił tylko jeden kufelek, nie chcąc dziedzicowi w twarz piwskiem zionąć. Walfen mógł być wybitnie nieatrakcyjny, mógł być niesprawiedliwie uznany za brutalnego matołka, ale jak coś sobie postanowił, to zgodnie z tymi postanowieniem czynił. Wyczyściwszy sękatą, krzywą nieco łychą gliniane naczynie, skończywszy delektować się posiłkiem, najemnik przeniósł się bliżej Hrupa, oczekując zbliżającej się rozmowy. W myślach złożył kilka słów i z samym sobą ustalił, co rzec winien, mówienia o czym zaś wystrzegać się musi.

Przysiadł ostrożnie na zydelku wielce chybotliwym, o nogach nierównych i bujać się jako ten głupi w przód w tył począł. Zerknął na stoliczek, w którym znajdował oparcie. Lata i koziki ludności miejscowej odcisnęły, czy raczej - wycięły - swój znak w meblu. Stół pamiętał zapewne lepsze czasy dla wsi. Być może kiedyś przy palisadzie niejeden wartownik czas marnotrawił, być może gwałty i zabójcze napady działy się we wsi ino wtedy, gdy jeden drugiego miejscowego siekierą po czerepie zdzielił. A teraz? Teraz każdy jeden, stwór, mara nocna, czy człek o zamiarach parszywych, każdy wejść mógł i dziadka wybebeszyć. Smutne czasy nastały, aż przykro patrzeć. Choć przynajmniej Nilfgaard nie wjedzie tutaj. Z dwojga złego, Walfen wolał wilkołeka jakoweś niźli Nilfgaardczyka. Odczekawszy swoje, wojak ruszył opowiedzieć możnemu co i jak. I gdzie. I zaznaczył w myślach, by nie wyrazić się plugawie i nie rzec: w dupie.


- Jestem Walfen z Zarzecza, panie. - najemnik skłonił się i długie sploty włosów opadły mu na szeroką, skrytą pod aketonem pierś. - Przed laty zajmowałem się wypalaniem cegieł i niezbędnymi pracami na polu. Jestem z podgrodzia Kagen. Od lat zajmuję… czy raczej zajmowałem się żołnierką. Kieruję się do Koviru, tamtejsze kompanie zatrudniają na statkach ludzi zaznajomionych z mieczem. Stamtąd ruszę zapewne do Novigradu, czy też na Łukomorze. Zimę spędziłem w Jamurlaku. Po śmierci Abrada nie trzeba się tam obawiać, że ktoś zdzieli cię pałką w łeb podczas snu. Jestem tu jedynie przejazdem i myślę, że kiedy po trakcie można będzie w miarę szybko ruszyć w dalszą drogę, nie będę zwlekał z opuszczeniem wioski. Czy w jakiejś kwestii nie wyraziłem się jasno, panie?

Sobeslav przyjrzał mu się bardzo uważnie, krzywiąc minimalnie wargi i marszcząc brwi.

- Gadają, żeś na piechotę przylazł, na dodatek Kovir to nie po drodze tędy - odezwał się wreszcie cicho. - Możesz w jakiś sposób potwierdzić, żeś całą noc w pokoju spędził?

- Człowiek mojego pokroju nie zarobi, podróżując głównym traktem. - uspokoił go Walfen. - Odbijając w tym kierunku liczyłem na zarobienie kilku koron. Względem pobytu w pokoju… dzielę go z Bryndenem Thorne, być może wstawał w nocy i widział jak spałem. Ponadto chrapię. Ale nie ja jedyny, więc złamanego orena nie postawię na to, że ktoś mnie słyszał.

Hrup pokiwał głową, jakby faktycznie nie wierzył, że Walfen - nieważne jak paskudny był, mógłby zrobić coś takiego.

- Dla kogo walczyłeś? - spytał. - W zwykłej piechocie czy nauczyli cię czegoś więcej? Ktoś wprawiony we władaniu stalą mógłby tu się przydać. Mieć oczy otwarte zamiast siedzieć w karczmie.

- Walczyłem w obu Wojnach z Nilfgaardem. - pośpieszył z wyjaśnieniem najemnik. - W dolinie Marnadal nie byłem nikim ponad wielu innych chłopskich ochotników, ale potem walczyłem w zorganizowanej przez królową Meve partyzantce Lyrijsko-Rivijskiej. Byłem w oddziale, który wysłała pod Brennę z raportem, a podczas samej bitwy walczyłem z mymi kompanami pod temerską chroągwią, nominalnie byliśmy oddziałem kuszników. W czasie bitwy zarobiłem to - wskazał bliznę i niewidzące oko. - i moja kariera jako kusznika się zakończyła. W ostatnich starciach walczyłem w oddziale regularnej piechoty, a potem wraz z połową tuzina ocalałych z mojego oddziału powróciliśmy do Lyrii. Obiecuję, że będę miał swoje jedyne oko otwarte panie. Jeśli czegoś się dowiem, czy też coś mnie zaniepokoi, poinformuję cię o tym. Panie.

Syn hrabiny kiwać głową najwyraźniej lubił, bo znowu to zrobił. Tik, albo wydawało mu się, że wtedy mądrzej wygląda. Cholera wiedziała co siedziało w głowach możnych tego świata.

- Niezła historia - zgodził się po chwili ciszy. - Oko otwarte to jedno. Drugie to pomoc druidce - wskazał brodą na Machę. - Zgodziła się zbadać tę sprawę, a kto wie co wywoła takie badanie. Żadnej przemocy wobec tutejszych. W razie co zgłaszacie się bezpośrednio do mnie. Daję darmowy wikt i opierunek, gdy pozbędziecie się problemu, sypnę koronami. Za robotę płacę, nie siedzenie w karczmie, więc jak druidka będzie siedziała, wy po wiosce się rozglądajcie. Zgoda?

- Zgoda, panie. - Walfen skłonił się nisko. - Czy mogę liczyć na to, że wiadomym będzie, że jestem na służbie u ciebie, panie?

- Prędzej druidce niż mi, lecz tak, ogłoszę to, kiedy skończę ze wszystkimi - odpowiedział Hrup.

- Dziękuję panie.


Ustąpiwszy miejsca przy dziedzicu kolejnym wypytywanym, przystanął i się namyślił. Poszło ze wszech miar dobrze - miał szansę zaspokoić ciekawość i zarobić nieco grosza. Przeczesał skołtunioną grzywę grubymi palcami i się po izbie rozejrzał, między ludźmi wyszukując czego ciekawego. Popukał knykciami w stolik pochlastany historią, historią bójek w nadmiarze zapewne. Cóż, niebezpieczniejsze niźli jakiś stwór rzeczy są, wojna dla przykładu, chwila gdy cięciwę kuszy drżącą ręką napinasz, cały na ciele podrygujesz, a pot z ciebie spływa, a tam, tuż tuż, jazda Nilfgaardzka proporcami czarnymi znaczy swą szarżę. Pomodliwszy się do Kreve, odszedł wreszcie od stolika, wyszukał spojrzeniem druidkę i podreptał w jej kierunku, co by Hrupa rozporządzenie i przykaz pomocy jej przedstawić i pomoc swą ewentualną zaoferować. Szczerą miał nadzieję, że nie pożałuje swej ciekawości i podjęcia się zadania.
 
Fyrskar jest offline