Gość w dom... mawiano kiedyś, gościnnie otwierając drzwi przed wędrowcami.
Najwyraźniej mieszkańcy Cunter zapomnieli o tym obyczaju, albo też - co było i bardziej prawdopodobnie - odłożyli obyczaj do lamusa, by poczekał cierpliwie na lepsze czasy. Co, nie da się ukryć, Max rozumiał, szczególnie po spotkaniu z Horstem i bandą, do której tamten należał.
- To jest pani Victoria - powiedział - kapłanka. A ja jestem Max.
Przedstawił pozostałych członków małej ekspedycji.
- Z chęcią porozmawiamy z twoim ojcem, Borysie. |