Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2015, 13:06   #49
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Douglas "Oczko" Brenner - znerwicowany szwendacz



Obudził się. Właściwie to zimno go obudziło. A nawet nie wiedział kiedy zasnął. Drugie, trzecie i kolejne wrażenie potwierdziło tylko te pierwsze. Naprawdę było zimno. Nie chłodno tak jak tu przybył tylko naprawdę zimno. Musiało już chyba być na minusie. A tężejący oddech powiedział mu, że powietrze również jest co raz rzadsze. ~ SPŻ nawalił. ~ domyślił się co się stało.

Podskoczył parę razy w miejscu i pozabijał ramionami by się rozgrzać. Trochę pomogło ale wiedział, że to tylko subiektywne i chwilowe uczucie. Wokół nadal panował ziąb. ~ Muszę się stąd wydostać. ~ tak. Wniosek był oczywisty. Ale w wyciemnionym sektorze niekoniecznie łatwy do zrealizowania. Nawet te słabowite światełka co świeciły jak sprawdzał te pomieszczenie wcześniej teraz zgasły.

Piekły go plecy. Podciągnął górę drelichu i pomacał się po nich. Nie był pewny czy to "zwykłe" odrętwienie od stykania się z zamarzniętą powierzchnią czy coś jeszcze. Skrzywił się gdy zimno zaatakowało odkryte ciało na brzuchu. Jednak na szczęście nie wyczuł żadnych ran ani zmian więc chyba to z zimna. Z ulgą skończył tą ręczną obdukcję i zakrył się z powrotem choć trochę chroniąc się przed zimnem. Przynajmniej nie krwawił.

Nie uśmiechało mu się wędrować po ciemku więc uruchomił swój naręczny skarb więziennej techniki. Spojrzał na cyferblat ale niestety nadal widział jakieś bezsensowne szlaczki. Ale świecił. Mógł sobie nim przyświecać jego bladą poświatą.

W bladej zielonkawej poświacie małego ekraniku obejrzał miejsce w którym się obudził. Robocia, mobilna Cela. Najawyraźniej zasnął przy niej. To chociaż wiedział gdzie się znajduje. Jednak teraz widział, że robot jest oblodzony tak samo jak podłoga a więc pewnie i cała reszta sektora. Bez SPŻ nie działało także ogrzewanie choć nadal robiło się chłodniej i duszniej. Na tak duże pomieszczenie było to nienaturalne. Nwet bez SPŻ to pojedyncza osoba nie mogła zużywać tlenu w takim tempie a samo pomieszczenie aż tak prędko sie wychładzać. Czyli... Gdzieś była dziura. Dekompresja i takie tam sprawy.

No super. Był w jakimś opuszczonym sektorze gdzie z jednej strony była gródź z bramą która otwierała się nie tak łatwo a z drugiej supergródź z superbramą o której nie słyszał by ktokolwiek kiedykolwiek dał radę otworzyć. Aha, i jeszcze w tym pudle była dziura którą zwiewało ciepło i tlen. No zajebiście... Tamten debil otworzył jakąś sluzę czy jak?

Ale w takiej perspektywie kierunek marszu miał dość prosty. Z supergrodzią nie wierzył, że sobie poradzi w takich warunkach więc ruszył w przeciwną. Ruszył truchtem szczękając zębami. Musiał się choć trochę rozgrzać bo robiło się co raz zimniej. Sektory jak i cały statek były skonstruowane na podstawie podobnego schematu więc nawet jak nie znał położenia sektora na mapie statku to jednak wiedział czego i gdzie szukać. Po drodze zastanawiał się czy w labie daliby radę oddtworzyć próżnię. Jednak miał w tej chwili inne priorytety bo dotarł do drugiej ściany.

~ Chujowo... ~ pomyślał gdy szczękając zębami obejrzał którąś z kolei krat. Było tak zimno, że musiał siłą woli zmuszać się by wyciągnąć rękę z wyświetlaczem bo sama mu przykurczała sie do torsu w instynktownej potrzebie zachowania ciepła. Widział oblodzone kraty, wejscia i włazy. To był ratunek. Tego typu instalacje ciągnęły się poprzez sektory. Dzięki dawało się rzemykać między nimi a jak jeszcze wiedziało się jak oszukać lub ominąć sensory to w ogóle baja. Tak własnie normalnie zarabiał na fajki.

Ale nie tym razem. Rozpaczliwie owinął dłonie rekawami i spróbował szarpnąć się z kratą prawie po omacku. - No puszczaj suko! - sapnął z wysiłku gdy despercako ciało próbowało przezwyciężyć metal. Ale metal zespolony lodem nie chciał puścić. Po drodze zaś nie znalazł żadnego drąg, pręta czy rurki którą mógłby podważyć i użyć jako dźwigni. Próbował zeskrobac nożem lód by zruszyć go ale jak porównał postępy jakie mu to szło z tempem wychładzania to oszacował, że nie miał szans w tym wyścigu.

Był jeszcze ogień. Jakby miał ogień dałby radę stopić ten lód i wówczas same, czyste kraty powinny puścić. Znał się na ogniu. Wiedział jak go rozniecić i jak sprokurować rzeczy do podjarania. Ale nie miał nawet zapalniczki. Musiał ją gdzieś zgubić wcześniej nawet się nie zorientował kiedy. To się jeszcze dało obejsć. Można było "puścić" iskrę z kabli i innych instalacji ale kurwa jak płynął w nich prąd!

No albo chemia. Całkiem sporo substancji wydzielało ciepło zdolne stopić taki lód bez żadnego ognia. Też wiedział jak to zrobić. Ale w tym cholernie wczyszczonym sektorze nic takiego nie znalazł. Jedynie co mu przychodziło jeszcze do głowy to bebechy Celi ale z samym nożem miał takie samo szanse na jej otwarcie jak z tą kratą. By otworzyć kratę potrzebował chyba mniej narzędzi, czasu i wysiłku niż otworzenie tego cholernego robota. Telepało nim już ostro na całym ciele a nie tylko brodą czy rekami.

Potrzebował czasu. Widział, że jakoś się wykaraska i coś wymyśli ale musiał mieć na to czas. Na pewno było jakieś wyjście. Trzeba było tylko je znaleźć. Ale czas uciekał a czuł co raz większy bezwład własnego ciała gdy zimno stopniowo wysysało z niego czucie i życie. ~ Trzeba to odgrodzić... ~ telepało mu się w wygolonej głowie. Jakby udało mu się pozamykać drzwi w jakimś rejonie celi była szansa, że upływ powietrza i ciepła ustanie. Bez SPŻ nadal nie przywróciloby to do stanu pierwotnego ale zyskałby trochę czasu.

Gdy jednak sprawdził drzwi. Jak to jakiś taki pojebany sektor to może i drzwi były jakieś inne? Jednak przyświecając sobie błyszczącym od lodu i szronu drzwiom stwierdził, że jednak standard. Akurat tu kurwa musiał być standard... Czyli bez zasilania nie miał szans ich ruszyć.

Zdziwiło go, że nie czuł wiatru ani jego świstu. Nawet jak przyświecił sobie ekranem to oddech nie uciekał mu w konkretnym kierunku. Dziwna była ta dekompresja. Powinno przeciez ciągnąć w stronę dziury. A tak wyglądało jakby powietrze i ciepło po prostu znikało z tego cholernego sektora. ~ Pierdolone anomalie ~ sklął w duchu te przeklęte miejsce na jakie trafił.

~ Chuj, spróbuję. Co ja mam do stracenia? ~ była jeszcze jedna szansa. Ten wielgachny cholernik co widział go wcześniej. Jak tu mieszkał czy co to chyba mógł tu przetrwać. Może miał maskę tlenową, czy nawet skafander próżniowy albo chociaż ciepłe ubranie. Czas mu się kończył Drgawy mu przeszły więc wiedział, że wszedł w ostatnie, śwadome stadium hipotermii. Otępiały umysł czuł spokój. A nie powinien. Nic tu kurwa nie zachęcało do zachowania spokoju.

I nic. Ludożercy w stroju ochronnym czy futrze nie było. W ogóle nic nie było. Ani jego, ani zapachu jedzenia, ani ciał i rzeczy na które liczył Oczko. Miał szansę zdobyć trochę ubrań czy jakieś zapaladło, alkohol czy coś w ten deseń. Na to własnie liczył. Że przyjdzie i swoim włamywarskim zwyczajem zgarnie co potrzeba i zwinie się by coś wymyslić. Był w takiej desperacji, że nawet rozważał walkę z tym wielgachnym debilem choć normalnie by tego unikał. Ale nic tu nie było. Jakby nigdy go tu nie było. Same puste, oblodzone cele takie same jak w całym sektorze. Z gigantem mógł jeszcze spróbowac walczyć ale z pustką, zimnem i ciemnością?

~ Spróbujmy to zrobić analogowo... ~ oddychał już ciężko i walczył z ogarniajacą go sennością. Dotarł do bocznych drzwi sektora. Te były mniejsze niż te wrota w Łączniku. Nawet jeśli w tym sektorze nie było energii to mogła być w sąsiednim. Na sam panel powinno wystarczyć a wóczas on i drzwi mogły się otworzyć napędzane energią od sąsiada. Skostniałymi palcami podłączył swoje elektroniczne cudeńko do panelu sterującymi drzwiami. Da radę. Już to robił. Tyle razy. I dawał radę. Przecież byl włamywaczem. I miał skarb w postaci dekodera którego potrafił użyć jak elektronicznego wytrychu. Też go używał. ~ Spoko, chłopie dasz radę... ~ wziął głębszy, palacy w krtani i płucach oddech. Nawet skrycie ust pod naciągniętą bluzą niewiele pomagało. Musiał pracować właściwie w ciemno. Dalej widział tylko te cholerne znaczki na obu ekranach. Ale to widać coś było nie tak z jego przetwarzanem obrazu w głowie a sam system powinien pracować bez zmian. Jakby udało mu się włączyć opcję komunikacji głosowej była szansa. Albo polecieć po schematach. Właściwie to w tej sytuacji innego wyboru dla siebie nie widział. Albo się uda albo...
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline