Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2015, 13:26   #239
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Serce biło tak silnie. Zbyt silnie, zbyt szaleńczo.
Dziwna to była słabość, ale właściwa dla okoliczności – bycia ofiarą spętaną przez pajęcze kreatury i odnalezioną przez łowców, jedyną dla siebie nadzieję. Tyle, że ani jedno ani drugie nie było prawdziwą przyczyną tych gwałtownych uderzeń jej serce.

Ta twarz, te oczy. Niosły za sobą mnogość wspomnień, tyle latami uciszonego bólu.
Dlaczego on tu był? Dlaczego akurat on? Miała go już nigdy nie zobaczyć, taka była obietnica złożona w milczeniu. Nigdy więcej spojrzenia z nim skrzyżowanego, dotyku jego palców na swej skórze, słów beztroskich i pocałunków niewinnych. Nigdy więcej pomyłek z jego powodu, nigdy więcej poczucia porażki i zawodu.
Ale był. Jej własny duch. Źródło myśli pokaleczonych. Nie mogła pozwolić, aby znów wszystko zniszczył. Zbyt daleko już zaszła.

-Teraz już.. -zaczęła powoli, chcąc odpowiedzieć Płomyczkowi, lecz głos okazał się zbyt słaby. Może winy należało szukać w krzykach o pomoc godzinami rozdzierającymi las, a może w zbyt długim milczeniu w tym byciu ofiarą samotnie pozostawioną na pastwę pająków.
Mocne wzdrygnięcie przeszyło jej przemoczonym, wychłodzonym ciałem, nim zebrała w sobie na tyle siły, by wypowiedzieć cicho kilka tych kilka słów pocieszenia -Teraz już lepiej, Kirisu-kun..

Było coś w uśmiechu rozchylającym jej wargi i w oczach spoglądających spomiędzy gęsto padających kropel deszczu. Ten pierwszy, niewątpliwie musiał należeć do niej, żadna iluzja nie mogłaby uzyskać takiej ilości czaru w tak subtelnym geście. Lecz kryło się w nim coś niewypowiedzianego. A wzrok, chociaż czasem jaka kropla zatańczyła na jej długich rzęsach zmuszając do mrugnięcia, nadal pozostawał bystry, pomimo tego cienia zachodzącego na złoto tęczówek. To zmęczenie. Nie takie zwyczajne, jak po długiej podróży. Iye, to było zmęczenie osoby próbującej zbyt długo już wydostać się z potrzasku, aż w końcu pozostała jej jedyna rezygnacja. A bo to może już dni minęły, odkąd wpadła w tę pajęczą sieć? Nie wierzyła w możliwość ucieczki, może nie wierzyła nawet.. że jej dzielny Płomyczek byłby w stanie ją uwolnić.

Stanowczo starała się nie patrzeć w stronę ducha ze swej przeszłości. Wiedziała, że ignorowanie jego obecności nie jest rozwiązanie na dłużej, lecz.. już i tak odczuwała trudność w takim udawaniu na jego oczach. Wszak kiedyś znał wszystkie jej sztuczki, jakże teraz mogłaby jakiejś użyć przeciwko niemu? Może w ich w młodzieńczych czasach leżała jego jedyna słabość.. ale czy ona potrafiłaby wykorzystać te dawne uczucia?

-Obawiam się, łowca-san, że moja grupa napotkała pewne.. trudności na swej drodze -zwróciła się z wyjaśnieniem do Jednookiego Wilka. Była przekonana, że on nie mógł jej pamiętać z tych kilku razy, gdy ich ścieżki się prawie splotły -Nasz przewodnik padł ofiarą wściekłego ducha, a my zostaliśmy zmuszeni do rozdzielenia się. Nie wiem gdzie są pozostali, czy dotarli już do Shimody, czy natrafili na kolejne przeszkody. A ja... -westchnienie okazało się być zgubne w tak ciasnych wiązaniach i grymasem przyozdobiło twarz kobiety. Pokręciła głową, a sposób w jaki ją przekrzywiła odsłonił szpetną ranę na jej szyi. Od ostrza katany owego „przewodnika”, jednak żadne z nich nie mogło o tym wiedzieć -To nie jest miejsce na samotne wędrówki..

- To niezbyt mądre… rozpraszać się w tych przeklętych okolicach. Jak nie Oni, to oszalałe youkai.
- mruknęła Sakura kucając i rozglądając się za tropami.- A jak ty wpadłaś w ich pułapkę? I gdzie są twoi ciemiężyciele. I czemu jeszcze… żyjesz?
- Jak możesz zadawać takie pytania! Nie widzisz ile przeszła?!
- krzyknął oburzony Kirisu.
- Nie pomożemy jej, jeśli sami damy wciągnąć się w pułapkę i zginiemy.- Jednooki Wilk poparł Sakurę, a mnich zwany Jimushim zastanowił się głośno.- Może została złożona w ofierze pradawnemu złu kryjącemu się pod korzeniami drzewa?
Chiński mnich zaszeleścił coś w swoim obcym języku, wywołując pytanie Sakury.- Co on plecie?
-Eeem… ona… jest… ważna… uratować ją?- Jimushi widać znał trochę chiński. Nie na tyle dobrze, by w pełni przetłumaczyć jego słowa.

Jedynie Yashamaru milczał udając lojalnego ochroniarza i pilnując bezpieczeństwa mnicha. Podobnie jak Leiko próbował się znaleźć w tej niekomfortowej dla obojga sytuacji.
Jednak jego spojrzenia i gesty, sugerowały łowczyni jedno.
Nie znamy się.
Prosty komunikat na którym planował budować ich relacje w tej sytuacji.

W duchu przyznała mu rację. To był najlepszy układ na jaki mogli sobie pozwolić, bez zwracania na siebie niczyjej uwagi i bez prób poznania swych celów. Nie mogła jednak odegnać od siebie jednej uciążliwej myśli, której nie słyszała od wielu, wielu lat.
Czy miał do niej żal, że tak nagle zniknęła? Bez słowa pożegnania, jak gdyby nie chciała go już więcej znać? Ale ona przecież nie mogła inaczej, nie miała wyboru. Zostało zadecydowane za nią, ale przecież i ona nie mogłaby tak dalej narażać dobra swej Mateczki. W pewnym momencie zagubiła się w swych uczuciach, zapominając co naprawdę było ważne. I to nie był on.

-Ja.. ja nie znam się na zwyczajach tych bestii -odparła Sakurze po dłuższej chwili -Ich Pani wyglądała na taką, która odnajduje radość w zabawie swą ofiarą, zamiast w jej szybkim zabiciu. Może cieszyło ją podsyłanie mi kolejnych iluzji do igrania sobie z moim umysłem, może..
Urwała nagle i spojrzała na łowców w takich sposób, jakby pierwszy raz ich widziała. Oczy rozszerzyły się, brwi uniosły, a tęczówki błysnęły gorączkowym blaskiem -Ah.. ale przecież wy też pewnie jesteście kolejną z jej iluzji, ne? Kolejną iskierką nadziei na wolność, którą ona zgniecie prosto na moich oczach...
Ostatnie słowa zmieniły się w ciężki do zrozumienia szept, kiedy Leiko w rezygnacji opuściła głowę. Mokre i ciężkie od deszczu włosy, strąkami smętnie przesłaniały jej udręczoną twarz.

- Dziwne…- zamyśliła Sakura wyraźnie nie dowierzając sytuacji i czując postęp. Kirisu nie miał zaś takich dylematów.
- Leiko-chan. Możesz być pewna, że jesteśmy prawdziwi cię uratujemy!- krzyczał kogucik, po czym zerknąwszy na swych niepewnych towarzyszy dodał.- A na pewno ja to zrobię.
Widząc jak rozwija się sytuacja Sakusei zapewne uznała, że czas na działanie. I tuż za plecami grupki łowców powoli zaczęły schodzić z drzew pajęcze potwory.




Jakiś rodzaj spaczonych tsuchigumo o pyskach przypominających twarze ogrów, a dłoniach niemal ludzkich, acz zakończonych szponami. Skupieni na Maruiken łowcy jeszcze ich nie zauważyli, tym bardziej że oba stwory poruszały się bezszelestnie.

-Kirisu-k... -Leiko z powrotem głowę zaczęła powoli podnosić, z pewnością aby z wdzięcznością przyjrzeć się temu żarliwemu kogucikowi. Nie wątpiła, że budził się w nim bohater tylko wtedy, jak dama w opresji była niezwykłej urody i mógł liczyć na odpowiednią.. nagrodę za swoje męstwo. Wędrówki po ziemi klanu ani trochę go nie zmieniły, ku jej zadowoleniu.

Jego imię jednak zamarło na ustach kobiety, tak samo jak jej wzrok nieruchomo wpatrywał się ponad ramieniem młodziana w dwie bestie. Zatem zamiast uśmiechu i słodkich słówek mających podsycić żar w Płomyczku, spomiędzy jej warg padło ostrzegawcze syknięcie -Uważajcie, z tyłu!
Niemal wszyscy odwrócili się jednocześnie. Z ust Jednookiego Wilka padł okrzyk.- Chronić mnicha!
I ruszył do walki, a wraz z nim Sakura, wyprzedzając go błyskawicznie.




Mimo swego kalectwa jej szybkość i siła były imponujące. Dopadła swego pająka i zanim ten zdążył uskoczyć, pozbawiła go prawej łapy precyzyjne przecinając staw łokciowy. Ostatnio Leiko miała szczęście do takich mistrzów miecza. Pierwszym był Sasaki Kojiro, drugim jasnowłosy oni z którym ponoć była spokrewniona, a teraz… to różowowłose monstrum. Posługiwała się kataną trzymając ją cały czas ostrzem w dół, lecz siła i szybkość rekompensowały nie dogodności.

Jednooki Wilk ścierający się ze swoim przeciwnikiem, był doświadczonym i niezłym szermierzem, ale nie miał się co równać z Sakurą. Zdołał jednak wymienić kilka ciosów z pajątkowatym potworem próbującym go dosięgnąć kataną. Jimushi stanął przy chińczyk i ustawiwszy palce w kształt jednej z mudr otoczył siebie i Chińczyka jasnozieloną barierą. Yashamaru zaś wyciągnął ze swego stroju kilka sztyletów kunai. Ciśnięte w potwora z którym walczył Jednooki Wilk chybiły niemal wszystkie, po za ostatnim trafiającym w oko bestii i wywołującym skowyt bólu. Leiko jednak wiedziała, że jej dawny towarzysz nie chybił ani razu. Pierwsze trzy służyły po to, by zmusić stwora do uniku.. prosto pod czwarty żelazny pocisk jaki cisnął.

A Kirisu oczywiście pognał do Maruiken, by ciosami swego oręża uwolnić ją z więzów pajęczyny.
Wyswobodzona ze swego kokonu łowczyni na moment straciła równowagę z winy nóg, tak niepewnych po ciasnym opleceniu pajęczyną Sakusei. Natychmiast więc wsparła się dłonią o ramię swego dzielnego Płomyczka, zapewne bardziej niż chętnego do użyczania jej swego ciała.
Nie rzuciła mu się na szyję w przypływie podzięki i radości. Oczywiście, że nie. Nawet tak naiwny kogucik nie mógł oczekiwać po niej takiej reakcji. Posłała mu jedynie uśmiech, tym razem taki rozgrzewający serce jak istne słońce, którego promieni dotkliwie brakowało w lesie rządzonym przez pająki.

Przemoczone kimono ciążyło jej na ramionach. Miała wręcz wrażenie, że nieustępliwie ściekają z niego strużki deszczu, a pod spodem żaden fragment skóry nie pozostał już suchy. Pogoda na tych terenach niewątpliwie lubiła sobie płatać figle z niej, i przede wszystkim z towarzyszących jej mężczyzn. Czyniła z Leiko dziwaczny okaz zarówno słabości drżącej z zimna, co i pokusy o wyraźnie zaznaczonych kobiecych kształtach.
Z cichym trzaśnięciem rozłożyła swą parasolkę, po czym schowała się pod nią, jak gdyby deszcz był jej największym zmartwieniem w tym momencie. Nie dwie bestie, nie otoczenie pełne innych im podobnych kreatur, ale właśnie te krople spadające z nieba.

Kirisu delikatnie objął Maruiken tuląc jej drżące ciało do swego i stając się jej podporą.
-Jesteś już bezpieczna, Leiko-chan.- szepnął. A ona mogła obserwować walkę. Jednooki Wilk zdołał ranić korpus swego przeciwnika wykorzystując fakt, że jego prawie ślepię zostało wyłupione. Atakował stwora z jego martwego punktu w polu widzenia. Jimushi posłał jadeitowy amulet wprost w usta na wpół oślepionego stwora blokując w ten sposób jego zdolność do plucia pajęczyną.
Sakura zaś walczyła sama… i to jak. Tsuchigumo desperacko się bronił przed nią, ciągle napierającą i błyskawicznie uderzającą swą kataną.
Każdy jej cios znaczył korpus bestii głęboką krwawiącą raną. Trudno już było powiedzieć, kto tu jest ofiarą a kto drapieżnikiem. Filigranowa kaleka była w tym pojedynku dziką bestią sadystycznie szatkującą coraz słabszego wroga na kawałeczki. Yashamaru zaś asystował jej w tej walce. Choć jego rola ograniczyła się do obserwowania tego krwawego spektaklu.

I niepowstrzymana krwiożerczość prezentowana przez Sakurę, i zręczne wykorzystywanie słabości przeciwnika przez Jednookiego Wilka, i ten osobliwy mnich o nieznanych kobiecie sztuczkach. To wszystko.. nie miało teraz znaczenia dla Leiko. Może i spoglądała w kierunku walczących, jak gdyby obserwowała ich potyczkę z bestiami, lecz tak naprawdę jej spojrzenie przesuwało się ku Yashamaru. Pozwalała sobie na to, póki wiedziała, że on się nie odwróci akurat.

Nie mogła uwierzyć w przewrotność Losu. Jakże mógł spleść ich ścieżki ze sobą po tylu latach? Dlaczego teraz, dlaczego w takim miejscu, w trakcie tak zawiłej misji. Mógł być problemem, jeśli naprawdę przydzielone mu zostało dbanie o bezpieczeństwo Chińczyka. Już wcześniej zlikwidowanie go było trudne, teraz obecność młodz.. iye, tego mężczyzny z jej przeszłości, czyniło okoliczności jeszcze bardziej skomplikowanymi. Nawet prześliczny pajączek ukryty w kimonie nie mógł być wystarczający.

-Powiedz, Kirisu-kun.. -zamruczała, swoim zwyczajem wykorzystując zamieszanie i bliskość łatwowiernego Płomyczka. Wprawdzie w deszczu gubiły się zapachy jej zniewalających perfum i olejków do ciała, lecz nie wątpiła, że mokre kimono odsłaniało przed nim wiele innych intrygujących skarbów. Skinęła głowę w kierunku Yashamaru, pytając -Kim jest ten łowca? Nie pamiętam go z naszych wcześniejszych polowań..
- Kim?
- odrobina zazdrości wkradła się w ton głosu kogucika. Bądź co bądź Yashamaru był młody i przystojny, tak jak Kirisu. Niemniej pokusa jej urody sprawiała, że łowca nie mógł nie odpowiedzieć na pytanie łowczyni.- Nazywa się Tomaka Kusaru…. Kusaru-san jest ponoć znany w północnych prowincjach. Słyszałaś o nim?
Łowczyni słyszała o nim podczas innych swych misji, gdy wcielała się w gejsze i pogromczynie potworów. Tyle że to co słyszała o nim, nie pasowało do sylwetki Yashamaru. Tomaka powinien być starszy, mieć około czterdzieści lat.

-Iye, nie słyszałam – skłamała gładko, bo i przecież nie chciała dawać Płomyczkowi powodu do zmartwień. Chociaż musiała przyznać, wspomnienie jego i Yasuro „subtelnych” walk o jej zainteresowanie, było całkiem zabawne. Te ich gniewne spojrzenia rzucane sobie nawzajem, te uszczypliwości wypowiadane na tyle uprzejmie, aby nieświadoma niczego kobieta nie mogła się poznać na ich zażartej rywalizacji. I każdy z nich sięgał ku wyżynom swych wątpliwych umiejętności zabiegania o względy płci pięknej. Teraz jednak Kirisu nie musiał wiedzieć, że myśli jego Leiko-chan zajmował inny mężczyzna.

Przyglądała się Yashamaru odwróconemu do niej plecami, jego włosom.. tak krótkim, nienaturalnie w jej oczach. Wszak ostatnim razem jak go widziała miał długą grzywę, ale przecież i ona wtedy jeszcze mogła się pochwalić długimi pasmami, które zamieniła na krótkie, częściowo zasłaniające jej twarz, a teraz mokre klejące się do policzków. Ale nie to było jedyną zmianą w jej dawnym partnerze. Wydoroślał, to oczywiste przez te lata, ale też chyba.. spoważniał. Nie widziała już w nim tego niefrasobliwego chłopaczka kierowanego instynktami co kiedyś.
Ale mimo to nie mógłby przecież uchodzić za czterdziestolatka. Niemożliwe. Może więc skradł tożsamość prawdziwego Kusaru, aby łatwiej wkraść się pośród szeregi łowców klanu? Albo pogłoski przez nią zasłyszane, za bardzo zmieniły się od ich oryginalne źródła..

Walka już dobiegała końca. Sakura jednym szybkim cięciem oddzieliła łeb swego wroga do zmasakrowanego korpusu i zatrzymawszy stopą jego toczący się czerep, uśmiechnęła się dodając.- To było zabawne… teraz czas na sake...oh… nie mamy.
I mina jej zrzedła, podczas gdy Leiko poczuła przyjemny dreszczyk na ciele. A rana na jej szyi zaczęła się zasklepiać przywracając jej skórze nieskazitelną gładkość. Także i Jednooki Wilk dokończył zabijanie potwora kilkoma szybkimi pchnięciami, z których jedno musiało dosięgnąć jakiegoś ważnego organu, bo potwór padł martwy.

- No to… ruszajmy stąd?- zaproponował Jimushi podchodząc do martwego pająka i zabierając z niego swój amulet.
- Dobry plan.- zgodziła się z nim Sakura, a Jednooki Wilk uśmiechając się dodał.- A ty znajdko, opowiesz dokładnie jakim cudem utknęłaś w tym lesie i czemu wyście się rozdzielili. To musi być bardzo ciekawa historia… zresztą, tylko historii właśnie mamy w bród. Bo jedzenia mamy niewiele, a sake już się skończyło.
Yashamaru zaś trzymał się z boku bacznie przyglądając się Leiko i mając zapewne podobne jak ona… dylematy.
-Wątpię, aby moja historia była na tyle fascynująca, aby zastąpiła jedzenie, łowca-san. A co dopiero mówiąc o sake -odpowiedziała mężczyźnie Maruiken z krótkim, prawie bezgłośnym chichotem, który i tak skryła za rękawem oblepiającym jej dłoń i rękę. Teraz, gdy zagrożenie już minęło, gdy rozbłysła w niej nadzieja i była w bezpiecznym towarzystwie innych łowców, to do kobiet powracał także jej niezaprzeczalny czar i dystyngowanie, nawet w tak nieprzyjemnych otoczeniu pajęczego lasu.

-Ah, ale gdzie moje maniery.. -opuszkami palców w zafrapowaniu musnęła swych warg, po czym przesunęła je ku tym nieszczęsnym pasmom klejącym się do jej policzków. W próbie doprowadzenia się do ładu z niesmakiem zagarnęła je za uszy, podzwaniając przy tym zdobiącymi je kolczykami. Następnie nadal chroniąc się pod parasolką, pochyliła się przed grupką w eleganckim wyrazie swej wdzięczności -Arigatou gozaimasu za ratunek. Wolę nawet nie myśleć co by się stało, gdyby wasze kroki prowadziły inną drogą, lub te bestie pojawiły się odrobinę wcześniej..
- Pewnie zostałabyś zjedzona.
- oceniła sytuację Sakura i pocierając podbródek palcami przyglądała się łowczyni.- Hmm… Cóż… przynajmniej jest na co popatrzeć, skoro nie masz co opowiadać.
Podrapała się po policzku i ruszyła w kierunku Leiko mówiąc.- Masz rację, dobra opowieść nie zastąpi posiłku. Ale zawsze umili czas głodu, ne?
Spojrzała za siebie i dodała z ironicznym uśmiechem.- No… Na co czekacie. To nie jest miejsce dobre na obozowisko. Mroczne drzewo… nie o tym wspominałeś Jimushi?

- Wspominałem także, że chcę przy nim medytować by poznać jego naturę.- przypomniał japoński mnich.
-Musimy? Nie mam nic przeciwko kolejnej walce… ale drzewa raczej nie sa intrygującymi przeciwnikami.- odparła z jękiem Sakura, a Jednooki Wilk znów ją poparł. -To może być pułapka w pułapce. Potwory które zesłała pajęczyca, tym razem nie były ani liczne, ani zbyt trudne do pokonania.

Fałszywy Tomaka Kusaru milczał jakby jego ten spór nie dotyczył, a Kirisu delektował się samym faktem tulenia Maruiken do siebie. Stęsknił się zapewne za swą wybranką.
A samej Leiko właściwie nie interesowało czy grupka łowców ruszy dalej, czy zatrzyma się w tym miejscu na dłużej. W przeciwieństwie do nich wiedziała, że Sakusei nie pośle na nich całej swej pajęczej armii. Za bardzo się ich obawiała, a jednocześnie za bardzo chciała się pozbyć tego plugastwa jakim był chiński mnich. I w tym przecież miała jej pomóc właśnie ona, oraz to śliczne świecidełko o kształcie pająka ukryte głęboko pod kimonem. To było jej celem, lecz niespodziewanie pojawił się jeszcze jeden, którego nie potrafiła zignorować.

Prostując się ze swego ukłonu, Maruiken zerknęła w kierunku Yashamaru w sposób zbyt przelotny, aby mógł być dostrzeżony przez kogokolwiek innego z ich grupy. Łowcy demonów znali się może na Oni, ale nie byli aż tak spostrzegawczy w stosunku do innych ludzi.
Zadbała, aby nie umknęło mu to spojrzenie, czujne i bystre, niepasujące do kobiety wymęczonej deszczem i do niedawna jeszcze uwięzionej. Wiedziała, że on będzie ją obserwował, śledził każdy jej ruch w próbie odkrycia zamiarów. Wiedziała, bo sama planowała takie działania wobec niego.
Będę się Tobie przyglądała” - mówiły jej oczy o lśniących złotem tęczówkach.

Yashamaru na moment się uśmiechnął nieco… ciepło… i nieco ironicznie. Jego spojrzenie powędrowało na dekolt Leiko, potem na jej twarz, a potem na Kirisu.
Bo też kogucik obejmując czule i zaborczo łowczynię, szeptał jej do ucha jak bardzo tęsknił, jak bardzo Sakura go irytuje, jak bardzo się cieszy że Maruiken jest przy nim. Szeptał przy tym muskając oddechem jej skórę szyi… a możliwe, że pragnął to też uczynić pocałunkami.
Yashamaru miał rację. Leiko nie uwolni się od towarzystwa Płomyczka tak łatwo.

A pozostali dyskutowali nad tym czy iść dalej, czy też tu urządzić sobie nocleg. Było już widać, że Jimushi w końcu przegra ten spór i cała grupa poszuka sobie lepszego miejsca na wypoczynek.
Dobrze, że chociaż padać przestało.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem