Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2015, 13:44   #50
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Szarlejem


John wzdrygnął się, jego wiecznie uśmiechnięte usta ściągnęły się w wąską kreskę, rysy stwardniały a duże oczy zmieniły się w szparki. Zacisnął mocniej dłoń na rękojeści noża. Zaraz się opanował, znowu rozluźnił i uśmiechnął tylko w oczach pojawiło się coś dziwnego. Czyżby strach? Nie okazywał go nigdy, wydawało się, że nigdy nie czuł. To właśnie tym przerażał innych więźniów. Nawet największych. Spojrzał na Torque.
- Widziałeś to? To na górze? - wskazał nożem na sufit.
-Widziałem. Chyba. Jak ty to widziałeś to znaczy, że ja też, że to tam było. Macki. Ale, nie wiem co to było. Nie wiem. Tego tu wcześniej nie było, nie? - powiedział Torque wskazując palcem na ścianę ozdobioną kolażem z krwi i kału. Mężczyzna przyglądał się rysunkom i napisom. Próbował rozczytać co jakiś szalony umysł próbował przekazać.
- Coś bawi się naszymi umysłami. Czym się Oculus karmi…
John również zapatrzył się na ścianę zapamiętując napisy.
- Spróbujmy jeszcze raz pójść tą samą drogą. Jak wrócimy to oznacza, że wpakowaliśmy się w jego sieć. Czyż to nie zabawne?
Torque nie specjalnie uważał sytuację za zabawną, dlatego też nie skomentował ostatniego zdania mężczyzny. Skinął tylko głową na jego propozycję i ruszył w kierunku korytarza, który wskazał John.
Po jakimś czasie wędrówki ciemnymi, zakrwawionymi korytarzami, wrócili na miejsce. Do jadalni. Tym razem były trupy i zabazgrana ściana.
John spojrzał na Torgue, odłożył zdobyczny nóż i wyciągnął za paska swój, czysty i lepiej wykonany.
- No skurwysynie, zobaczymy jak na to zareagujesz…
Zacisnął lewą dłoń na nożu i przeciągnął go, płytko ale w mocno ukrywionym miejscu. Zacisnął ranną rękę w pięść zwiększając upływ krwi i wpatrując się w sufit, kątem oka ciągle jednak obserwował Torque.


John odezwał się - Liczyłem, że lubi krew i się poruszy. Musi być stąd jakieś wyjście… W drugą stronę? Masz jakiś pomysł?
- Kurwa, nie bardzo… - powiedział patrząc z ukosa na mężczyznę. Torque przechylił głowę, przyglądając mu się badawczo, jednak po chwili odwrócił się w stronę stołów, usiadł na jednym z nich, frontem do ściany i wpatrywał się w nią. Nie był w stanie znaleźć żadnych istotnych informacji poza bełkotem szaleńca, obscenicznymi scenami i numerami… Numery. Może to one coś znaczą?
- Popatrz na cyfry. Myślisz, że to coś znaczy? Wiesz, chodzi o to, że sami mamy na sobie numery.- powiedział, wyciągając zranione przedramię. - Zobacz tutaj. Oko, a w okół jego cyfry. Tam też, tutaj też. Najwięcej jest trójek. Jak u mnie na ręce. Kurwa, no nie wiem. Chodźmy w drugą stronę. - powiedziawszy to, zerwał się ze stołu i ruszył.
Jak szczury w labiryncie, wrócili na to samo miejsce co poprzednio. Coś się jednak zmieniło. Znikły ciała. Ściana pozostała. Na stołach ktoś nabazgrał krwią (świeżą) dwie cyfry - 0 i 3. Zestawione w pary. jedno skreślone "0" i nieskreślona "3", drugie - skreślona "3" i nieskreślone "0" i trzecie 0 i 3 a pomiędzy nimi znak dodawania + no i czwarte 3-0 i piąte 0-3.
- Hmm… Nie podoba mi się to… Wiesz, że chodzi tu o nas. trójka to ja, zero to ty. Pierwsze dwie pary sugerują… sugerują, że albo ja albo ty. - powiedziawszy to poprawił bezwiednie chwyt na rękojeści noża i nieznacznie się cofnął. - Ale nie rozumiem dalszych par. Mamy to traktować jako równania?
John wpatrywał się to w stół to w kompana.
- Równanie? Wątpię. Trzy minus zero i zero minus trzy pewnie też oznaczają walkę. A zero plus trzy? Współpracę?
Przeniósł wzrok całkowicie na Torque. Zaśmiał się. Bawił go mężczyzna cały we krwi, który wzdrygał się przed walką. Gdy ten się cofnął i poprawił chwyt na nożu John dobył drugiego, zdobycznego.
- Co? Chcesz zatańczyć? - znowu się uśmiechnął. Z chęcią by rozpruł tę pizdeczkę, zobaczył co kryją jego bebechy. Opanował się jednak. - Pamiętaj, że Oculus karmi się śmiercią, wcale nie ten z nas, który przeżyje będzie miał lepiej.*
Torque przyjął bardziej obojętny wyraz twarzy. Ten, z którego był znany. Brak emocji, zimne, stalowe spojrzenie. Zwrócił oczy ku Johnowi odpowiadając krótko, na jego pierwsze pytanie - Nie. - a jego głos zabrzmiał dziwnie stanowczo. - Mamy jakąś alternatywę? Ani jeden, ani drugi korytarz nigdzie nie prowadzi, ale zawsze…! Mam! Kurwa chyba wiem! - podskoczył Torque, wyraźnie podekscytowany. Po jego kamiennej twarzy nie było śladu.
- A jeśli trójka i zero to nie my, tylko korytarze z których przyszliśmy? Za każdym razem pokój się zmienia, gdy w nie wchodzimy. Zobacz, trójka skreślona, ja zostaję na miejscu. Potem ty czekasz, potem idziemy każdy swoim korytarzem. Dalej idziemy moim i twoim! - pomysł wydawał się szalony, nawet dla samego Torque’a, jednak była to teraz jedyna sensowna opcja.
John przypatrywał mu się ciągle uśmiechnięty, trzymał swoje popędy na wodzy. Sprawa mu śmierdziała, teoria była sensowna ale sam zwykle uśmiechem i kłamstwami usypiał czujność ofiary. Z drugiej strony Torque chciał zostać więc nie miałby jak go pchnąć w korytarzu. Mógł zaczaić się przy ścianie ale Sher nie obawiał się zasadzki jeżeli brał ją pod uwagę. Po dłuższej chwili schował drugi nóż.
- Pomysł jest. Tylko nie wiem czy plus i minus dobrze rozumiesz. Równie dobrze może oznaczać… W sumie twój pomysł jest najsensowniejszy. Przynajmniej zobaczymy czy sala się zmieni gdy jeden z nas będzie w środku. Poczekaj.
John cofnął się dwa kroki tyłem a potem odwrócił się do Torque plecami. Wiedział, że jeżeli ten zaatakuje to teraz lub gdy serials wróci do jadalni.
Miguel podszedł do stołu i po raz kolejny usiadł na jego krawędzi obserwując mężczyznę znikającego w morkach korytarza. Miał nadzieję, że jego plan się powiedzie, a jeśli nie to chociaż da im to jakieś pojęcie jak to miejsce działa.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline