Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2015, 14:47   #42
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Orły ostatecznie nie przyleciały. Obojgu im jednak przydała się noc spędzona przy Wodospadzie. Bo choć pośpiech o powinność kazały ruszać, czym prędzej, oboje i rycerz i tropicielka wiedzieli, że jeśli mają coś osiągnąć, to nie poprzez konfrontację z Viglundczykami w swoim obecnym stanie. Tym bardziej, że Cendryk istotnie nie miał teraz już nic do stracenia i jeśli nie dopadli go Edda z Ratharem to zamiast pośpiechu będą potrzebować olbrzymiej dozy szczęścia i uśmiechu losu podczas spotkania z lordem Viglundem. Ze świtaniem wjechali w ponury las.



Śpiewny trel Lagorhadrona znał już doskonale. I z poczuciem zrzucanego z serca ciężaru powitał go tego dnia gdy Irgun postanowiła, sprawdzić okolicę. Nadleciawszy jednak kos, zamiast zwyczajowo upomnieć się o kilka ziarenek, zaczął głośno świergotać i to podfruwać do rycerza, to znów od niego odlatywać wyraźnie dając do zrozumienia, że chce żeby natychmiast za nim iść. Mikkel wahał się. Z jednej strony wiedział, że przyjaciel musiał mieć powody by się tak zachowywać. Z drugiej zaledwie chwilę temu ich obozowisko opuściła Irgun. A tropicielka w swoim fachu była naprawdę dokładna i nie należało się spodziewać jej powrotu zbyt rychło. Po chwili zastanowienia, ruszył za kosem. Nie spodziewał się by ktokolwiek dotarł do ich obozowiska. Poza Viglundczykami żywej duszy tu nie spotkali i naprawdę zrządzeniem Cienia musiałoby być spotkanie kogoś akurat w tym krótkim czasie. Ze sobą zabrał tylko najniezbędniejszy oręż.

Lagorhadron jak się okazało miał na myśli dłuższy wypad niż ten na jaki Mikkel mógł sobie pozwolić. Ze wzgórza nieopodal nie dało się wypatrzyć co tak ożywiło kosa. Widać za to było w oddali Anduinę i szlak, którym miało im przyjść podróżować. W tym samym też kierunku ptak zachęcał go do dalszej wędrówki. Tego już jednak Mikkel nie chciał uczynić.
- Wybacz przyjacielu - powiedział rozczarowanemu postawą rycerza kosowi - Irgun poszła sama na zwiad. Nie możemy ryzykować.



Powrót Słomianej z Bursztynem przyniósł wieści raczej…. nieoczekiwane. Okazało się, że w ponurym lesie, ktoś mieszkał. W zagajniku był dom. Zupełnie normalny. I choć Irgun nie zdołała nikogo wypatrzyć, dom wyraźnie był zamieszkały. Kim był jednak ów, który nie bał się samotności w lesie, nie zdołała ustalić. A mówiła to tonem budzącym swoistego rodzaju niepokój. Rycerz musiał dopytać się w czym rzecz. A rzecz była w… pajęczynach. A raczej pajęczych niciach obleczonych na porozstawianych w gospodarstwie krosnach. Wielu pajęczych niciach.
Milczeli przez chwilę. Kos nadal świergotał wyczekująco, a Bursztyn łapą usiłował ściągnąć białe przędze w jakie musiał gdzieś włożyć nos. Rycerz ulitowawszy się nad towarzyszem, rękawicą ściągnął drażniące psa nici.
- Ktokolwiek tu mieszka, nie powinniśmy tracić czasu na odkrywanie jego tożsamości. - stwierdził w końcu rycerz - Nie wiem jak mógłby nam pomoc, za to obawiam się wielu sposobów w jakie mógłby nam zaszkodzić. Zapamiętajmy jednak umiejscowienie chatki. Być może w przyszłości wiedza ta nam się przyda.

Po chwili Lagorhadron znów wiódł ich poprzez wzgórza graniczące z lasem. A po kilku godzinach jazdy… dostrzegli orła. Wielki Ptak kołował nad krainą, na pierwszy rzut oka patrolując ją. Rycerz uśmiechnął się do siebie i odwrócił do Irgun.
- Okaże się, czy to szczęście nam sprzyja, czy raczej los nam powie, że ostatecznie przegraliśmy odzyskanie Sierpa.
Uniósł ramię, na którym wylądował kos.
- Dziękuję Ci przyjacielu - powiedział wdzięczny. Kos na własną rękę znalazł Orła. I choć okoliczne nieba nie obfitowały w Ponure Jastrzębie tak jak na południu, to i tak wiele ryzykował. Wzniósł ramię wyżej - Leć.


 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline