31-08-2015, 20:49
|
#91 |
| Zygfryd był wściekły. Plan okazał się durny po stokroć, szczęściem przy jego realizacji rycerz zachował zimną krew i nie leżał teraz naszpikowany strzałami jak jakaś tarcza strzelnicza. Nie odzywał się wiele i tylko pomagał przy rannych by jakoś ich zebrać z pola walki i wynieść się stamtąd. Obóz rozbili trochę na wyższym terenie, ale ogniska nie rozpalali obawiając się powrotu zielonoskórego zwiadu. Szczęściem Morr obdarzył rycerza błogosławieństwem i nie musiał jak zwykli ludzie posiadać pochodni, by wypatrzeć wroga w ciemności. Teraz nie pozostało nic jak tylko wytrwać jakoś do rana i dotrzeć do ruin, zanim na otwartym terenie dopadną ich wilczy jeźdźcy. |
| |