Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2015, 21:34   #11
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Ogień trzaskał już wesoło, zachłannie pochłaniając drewno, a w powietrzu rozchodziły się pierwsze zapachy przygotowywanego przez Garaga posiłku. Shahri zasiadła przy stole obok Marco.
- Widzieliście kiedyś coś takiego chłopcy? - zapytała, pokazując im monety znalezione w jednym z pokojów gościnnych.
- Pokaż... - poprosił Marco, po czym dokładnie obejrzał znalezione pieniążki.
- Srebro, bez wątpienia - powiedział. - Ale jakieś dziwne te monety. To znaczy nigdy takich nie widziałem. No i wyglądają, jakby tu leżały pół wieku. Z pewnością od dawna nie przechodziły z rąk do rąk.
- Patrząc po tym, w jakim stanie jest ta rudera… Tu mogło tu nikogo nie być i z pół wieku - mruknęła czarodziejka z dezaprobatą. - Widziałam też inne ciekawe rzeczy na górze. Ot, choćby podręcznik truciciela i przebranego za pokojówkę manekina. Wypadł na mnie z szafy; co za brak wychowania… - westchnęła teatralnie. - Chociaż może to moja wina, w końcu nie zapukałam?
- Najwyraźniej poczuła się dotknięta - uśmiechnął się Marco. - Kto lubi, gdy mu się ktoś pakuje do pokoju bez pukania. Nawet jeśli pokój jest wielkości szafy.
- Coś jeszcze znalazłaś, prócz tego majątku w srebrze i nieczułej panienki?
- Jakieś fiolki, palnik - coś jakby zestaw małego alchemika. Co pasowałoby zresztą do podręcznika truciciela. No i ten manekin wyglądał zupełnie tak, jakby zazwyczaj był wystawiany na dwór. Spłowiał od słońca i deszczu - Shahri wzdrygnęła się ledwie zauważalnie. - Wszystko składa się na dość przerażający obraz tego miejsca. A, i nietoperz. Znalazłam nietoperza.
- Wypchanego? Pasowałby do alchemika. Chyba... Nie bywam w takich pracowniach.
- No nie, żył. Prawie wplątał mi się we włosy! Było też sporo pająków. Dużo pajęczyn. No wszystko to, czego można spodziewać się po opuszczonej budzie - podsumowała swoją małą wyprawę.
- W studni były liście. Podgniłe - do opowieści dołączył Garag. - Z pewnością nie wpadły tam wczoraj. W kuchni duuużo kurzu i nawet śladów jakiegokolwiek jedzenia. Pewnie nawet pleśń umarła z głodu.
- Tylko duchów brak do kompletu - stwierdził Marco. - Jak żyję, nie spotkałem całej, ale opuszczonej od wielu lat gospody.
- Te, staruszek - uśmiechnął się krasnolud. - Globtroter z ciebie, co?
- A ty co? Widziałeś kiedyś takie dziwo? - spytał Marco. - Albo chociaż słyszałeś opowieści o opuszczone karczmie?
- Nie, nigdy. I moim zdaniem z tym miejscem wiąże się na pewno jakaś mroczna historia! Zaryzykowałabym jakichś, no wiecie, chorych na głowę, co tu żyli, wabili ludzi na nocleg, a potem zabijali, zjadali ciała i tak dalej - Shahri zaczęła wyrzucać z siebie potok słów. - Aż przyszli poszukiwacze przygód i położyli temu procederowi kres. Oczywiście po uprzednim zjedzeniu pysznej pieczeni z ludzkiego udźca, fuj. Tyle że takowi chyba dobrze przeszukaliby to miejsce, a skoro i jakieś monety znalazłam, i nic nie wyglądało na ruszone, to sama nie wiem - wzruszyła lekko ramionami. - W każdym razie na pewno piesek się uratował. Był tu jakiś, buda stoi, ale kości tam nie ma, więc na pewno jakoś się oswobodził i nic mu się nie stało!
- Może jeśli trafimy na jakieś miasteczko w pobliżu, to ktoś będzie potrafił coś więcej o tym miejscu powiedzieć - dodała. - W każdym razie nocleg tutaj mnie prze-ra-ża - stwierdziła, mocno akcentując ostatnie słowo.
- Chcesz spać na dworze? - spytał zaskoczony Marco, którego wcześniejsza część wypowiedzi nieco rozbawiła, a równocześnie napełniła podziwem dla wyobraźni czarodziejki.
- Nie! - zaprotestowała niemal natychmiast. - Przecież tam pada. Wiesz jak ja bym wyglądała?! Jak wyglądałaby moja sukien… szata?! - zapytała z przejęciem. - Nie, nie. Po prostu… Nie podoba mi się tutaj. Jest strasznie. Pewnie i tak pół nocy nie zasnę. Wam to nie przeszkadza? A może to właśnie pułapka na takich jak my? - mina Shahri świadczyła o tym, że w jej głowie właśnie powstała kolejna niesamowita teoria; tym razem na temat zdarzeń, które mogłyby zajść w gospodzie tej nocy.
- Pułapka? Chyba nie. Pułapki powinny być bardziej zachęcające - powiedział Garag.
- Och, racja, tak, z pewnością - Shahri gorliwie pokiwała głową. - Ale jak zacznę krzyczeć w nocy, to znaczy, że powinniście sprawdzić, co się dzieje, dobrze? - popatrzyła na nich z nadzieją.
- Dobrze. Z pewnością przybiegnę - obiecał Marco.
- Gdybym i ja był potrzebny, to mnie zawołaj - Garag zwrócił się do przedmówcy. - A nuż się okaże, ze sami sobie dacie radę.
Shahri uśmiechnęła się ciepło.
- Dziękuję. W takim razie jakoś to przeżyję! - powiedziała dziarskim tonem.
Jej towarzysz - smok - tylko przewrócił oczami.

***

Przygotowana przez Garaga potrawka z królika była - jak na te warunki - przepyszna. Shahri zjadła ją ze smakiem do ostatniego kawałeczka. Chętnie zjadłaby jeszcze, ale nie chciała objadać pozostałych kompanów. Nie wypadało. Podziękowała więc grzecznie, pochwaliła Garaga i zajęła się rozpracowywaniem wina.
Przede wszystkim należało je podać w odpowiedniej oprawie. Nie wyobrażała sobie pociągać trunku z gwinta niczym rasowy ulicznik. Zniknęła więc na chwilę w kuchni, gdzie dość szybko w jednej z szafek wypatrzyła kieliszki. Były nieco zakurzone, ale odrobina wody z bukłaka i przetarcie do sucha w zupełności wystarczyło. Do jadalni przyniosła pięć kieliszków w razie gdyby ktoś jeszcze podzielał jej uwielbienie do elegancji.
Czarodziejka miała już sięgnąć po butelkę, gdy nagle uprzedził ją Marco. Otworzył wino i napełnił jej kieliszek. Podziękowała mu uśmiechem. Na ten widok smok wieńczący kostur zmrużył groźnie oczy, czego dziewczyna nie miała okazji dostrzec.

Shahri uniosła kieliszek na wysokość swych oczu i przyjrzała się dokładnie jego zawartości. Trunek był klarowny i przejrzysty, a suknię miał żywą i połyskującą, co już dawało nadzieję na smak co najmniej przyzwoity. Czarodziejka zakręciła lekko kieliszkiem i obserwowała chwilę. Wino spływało po ściankach naczynia dość powoli, tworząc podłużne smugi, układające się w efektowną koronę. Zawartość alkoholu wydawała się więc zadowalająca.
Wino miało piękną rubinową barwę, a gdy dziewczyna przechyliła kieliszek, tak by dotykało jego krawędzi, z zadowoleniem dojrzała, że u brzegu staje się nieco jaśniejsze i jego barwa wpada raczej w ceglastą. Nie sposób było ocenić w ten sposób dokładnego wieku trunku, ale z pewnością nie był młody.
Im starsze, tym lepsze, pomyślała.

Shahri podsunęła kieliszek pod nos i powąchała. Od razu wyczuła subtelne nuty owocowe i z łatwością wyodrębniła odrobinę cytrusowego aromatu. Następnie zakręciła kilka razy kieliszkiem i powąchała ponownie. Niemal zamruczała, gdy poczuła wspaniałą mieszankę przypraw korzennych, lukrecji i fiołka okraszoną łagodną, miodową słodyczą. Było tam coś jeszcze, czego nie potrafiła jednak określić.
W końcu wzięła do ust małą ilość wina i, delektując się smakiem, przełknęła.
Westchnęła z rozkoszą.
Było wyborne.
Żywe i orzeźwiające, a jednocześnie harmonijne i aksamitne. Kwasowość równoważyła słodycz, słodycz równoważyła cierpką nutę. Shahri jeszcze chwilę po skosztowaniu czuła w ustach smak lata i radość życia.
Nigdy nie piła czegoś tak dobrego.

Z niedowierzaniem popatrzyła najpierw na kieliszek, a potem na butelkę. Jej uwagę przykuło zdobienie - misternie wykonany jednorożec. Stał dęba, wymachując przednimi kopytami. Grzywa i ogon powiewały swobodnie. Wyglądał, jakby miał za chwilę uciec w siną dal w poszukiwaniu wolności. Niestety był tylko wytworem zdolnego rzemieślnika, podobnie jak wino było tylko winem, nawet jeśli smak miało magiczny.
Shahri z przyjemnością popijała wino, długo delektując się każdym kolejnym łykiem.

Po skończonym posiłku czarodziejka skorzystała z obrusa użytego wcześniej przez Marco i wytarła dokładnie kontuar. Rozłożyła na nim swoje posłanie, a pod głowę wcisnęła torbę, którą nakryła płaszczem. Ukołysana cudnym winem i pewna, że w razie niebezpieczeństwa ma na kogo liczyć, mogła spać spokojnie.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline