Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2015, 08:05   #40
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Eddie Crispo/Dhalia Crowl

Dziadunio nie wypalił. Może strzał w plecy nie mieścił się w ramach jego oldskulowego honorowego kodeksu? Nie lubił zabijać? Albo po prostu zamroził go widok mutanta? Zresztą, kto by się nad tym teraz zastanawiał! Teraz, kiedy kroili mu brykę na strzępy a jego drogocenny skaner mógł ucierpieć! Bez sprzętu będzie w ciężkiej dupie! Jedyny pomost łączący go z zaginionym bratem, ostatnia iskra i tak bladej nadziei.

Pierwszy strzał wypluł z siebie chmurę śrutu. Było za ciemno aby dokładnie ocenić rezultaty ale paszkwil sturlał się z dachu wydając z siebie przeciągły kwik. Eddie już zeskakiwał z parapetu i pędził w stronę wozu.

Gdzieś od strony ganku dobiegł go drugi wystrzał, zapewne posłany przez Teksankę. Czy jej kula dokończyła sprawę?
Już był przy drzwiach do kabiny kierowcy. Wszystko jakby ucichło, zamarło w oczekiwaniu. Eddie wyłapywał jedynie chrzęst piasku pod butami i własny przyspieszony oddech.

Wypadł z lufą wymierzoną w otwartą pakę ale stwora tam nie było. Uciekł? Zdechł?
Coś szarpnęło go za kostkę. Zabolało a impet dosłownie zwalił go na plecy! Skurwiel wciągał go pod maskę! Przyczaił się aby zaatakować. Na szczęście Eddie nie wypuścił z ręki obrzyna. Stwór zawisł tuż nad jego twarzą, z rozwartym, najeżonym zębiskami pyskiem. Zasyczał i wgryzł się w bark Eddiego, zabolało jak chuj.

Aiden Portner

Wypadli na schody i prosto do baru, gdzie już świszczały pierwsze kulki. Monika przewróciła jakiś stolik montując sobie prowizoryczną osłonę i zanurkowała na jego blat.
Dwa stwory miotały się po kontuarze, do jednego właśnie strzelał barman, drugi wgryzał się w szyję Selmy.
W drugim końcu sali dwa kolejne mutanty szarżowały na grupkę gangerów ale ci byli uzbrojeni aż po zęby. Poszło kilka serii i czerwone bryzgi zaczynały zdobić wyliniałe ściany i meble. Jakieś zniekształcone rachityczne truchło dogorywało obok starej szafy grającej targane drgawkami jak wyjęta z wody ryba. Na Piekło opadł totalny chaos.
Kaznodziei nigdzie nie było, tak samo jak dwóch mężczyzn w kraciastych koszulach. Może byli na zewnątrz? Tam także ktoś nie szczędził ołowiu.
Monika wychylała się raz po raz za swoją osłonę i strzelała z krótkiego pistoletu, chłodno i precyzyjnie.
Trzy kolejne poczwary wpadły przez drzwi do środka. I jak zaczarowane zawiesiły wzrok na Aidenie i Monice.
Barman zaklął na cały regulator oświecając wszystkich obecnych, że zaciął mu się karabin. Odrzucił złom i desperacko a może heroicznie sięgnął po butelki. Trzasnął dwoma o kontuar czyniąc z nich błyszczące postrzępione tulipany i żwawo ruszył na kolejnego stwora, który susem wskoczył na bar.
Z dwóch wielkich głośników za barem potoczył się aksamitny głos Stiepana z Orbitala.
-A na koniec audycji moi drodzy coś żywszego, żebyście mi tu nie posnęli.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 01-09-2015 o 08:35.
liliel jest offline