"Bez stresu, to tylko paranoja...ale czy na pewno?" - odpowiedź na to pytanie pozostawało poza zasięgiem możliwości poznawczych Ortegi. Może i zostawiła za sobą NY wraz z całym jego szambem, ale specyficzny smrodek wyczuwała nawet pomimo odległości. Zmuszał on monterkę do nerwowego spoglądania za plecy i wbijał w jej mózg ciągle tą samą myśl - Ruch...trzeba ciągle być w ruchu.
Przeniosła wzrok z zamkniętych drzwi na ściskany w dłoni rewolwer i zaklęła cicho pod nosem. Co ona odpieprzała? Nikt jej tu nie znał, nikt nie kojarzył. Pozostawała bezpieczna póki nie trzaskała gębą na lewo i prawo, ale to akurat nie stanowiło problemu. Przecież i tak nie lubiła gadać.
-Ee-em...tak- odburknęła kobietom zza drewnianej przegrody, chowając broń do kieszeni spodni, a wolną ręką nacisnęła klamkę. Najprostszym sposobem na pozbycie się głupich myśli było zajęcie głowy czymś innym. Pomstowaniem na resztę załogi przykładowo. - Ale ten...no, ciasto jeszcze zmieszczę.