Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2015, 20:36   #43
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Dzień 6, wczesny ranek. Twierdza Börgefjel

W komnacie Vuko panowała niestabilna cisza przerywana rozdzierającym pochrapywaniem właściciela pomieszczenia jak i sąsiadów zza ściany. W wysłużonym posłaniu, w pomiętym kocu leżał skulony Athelwine, mrucząc jakieś słowa przez sen. Wizja senna musiała nie przynosić mu ukojenia, bowiem nerwowo przebierał kończynami i wykrzywiał twarz w czymś na kształt bólu. Kiedy mara osiągała swój punkt kulminacyjny, strażnik zerwał się gwałtownie z krzykiem i będąc cały oblanym potem, w panice zatapiał wzrok w ciemność otoczenia. A kiedy jego oddech powoli wracał do normy, zdał sobie sprawę, że koszmar tak naprawdę dopiero się rozpoczął. Usłyszał: "pożar".

Mężczyzna energicznie wstał z łóżka, opierając stopy na ciepłym futrze wyścielającym posadzkę jego komnaty. W pośpiechu narzucił koszulę na swój nagi tors, jednocześnie wciskając się w skórzane spodnie. Na buty nie było już czasu, bowiem w tym momencie poczuł swąd wdzierający się do jego pokoju przez szczeliny w drzwiach. Nie zwlekając więcej, w biegu, szybkim chwytem zgarnął miecz i wydobył go z pochwy, chcąc być przygotowanym na każdą okoliczność.

Znajdując się już na korytarzu, przez otwarte na oścież zewnętrzne wrota dostrzegł ruch i wzmagające się pobudzenie na dziedzińcu. Ludzie biegali bez ładu i składu, przekrzykując się wzajemnie i okazjonalnie wpadając na swych towarzyszy. W powietrzu aż tutaj unosił się swąd palonego drzewa oraz innych materiałów, które musiały paść ofiarą nieubłagalnego żywiołu. Pomimo ledwo co wspinającego się słońca, na zewnątrz zrobiło się jeszcze jaśniej. Nie spoglądając za siebie, Vuko wybiegł do zbiegowiska, a fala ciepła powitała go, zastępując chłód wiosennego poranka.

Chaos panujący tutaj wydawał się nie do ujarzmienia. Tłuszcza działała spontanicznie, rzadko synchronizując swoje działania. Każdy chciał pomóc ugasić rozprzestrzeniający się żywioł, jednak każdy działał na swój sposób, nie licząc się z nieobliczalnością pożaru. Vuko może nie był doświadczony w walce z ogniem, jednak jego zmysł podpowiadał mu, że do walki z takim przeciwnikiem należy zastosować jakąś taktykę. Na całe szczęście w tłumie wzrokiem wyłowił swoją bandę, która stała jak kołki, wpatrując się wielkimi oczyma w bezwzględnego przeciwnika trawiącego ich twierdzę.

- Mäkkan, Ingën, Bërsi, chłopaki, kurwa, w tej chwili do mnie! - zakrzyknął donośnym głosem Athelwine, otaczając swe usta dłońmi, aby spotęgować dźwięk. - Nie stać jak baranie dupy!

Nie minęło dużo czasu nim otulona w lnianą koszulę postać strażnika została otoczona przez piątkę jego najbliższych kamratów. Stali zdezorientowani, wyglądając w nim wybawienia.

- Nie wiem, co tu się odpierdala - zaczął Vuko, bezradnie rozglądając się wokół siebie - ale koniecznie trzeba z tym skończyć. Teraz słuchajcie się moich poleceń, jasne? Båldvin, Hälldor, Mäkkan! Zapieprzać do studni i napełniać największe wiadra, jakie znajdziecie. Będziecie nam donosić. Ingën! Biegnij w stronę kuźni i tam skoncentruj gaszenie pożaru. Ja z Bërsim zostaniemy przy komnatach. Musimy odciąć ogień od wschodu i zachodu, tak, by dalej się już nie rozprzestrzeniał. stopniowo przesuwając linie gaszenia w rejony sali biesiadnej. Wszyscy, łapcie po drodze ludzi, na jakich natraficie i zmuszajcie ich do pomocy, choćby siłą! Zrozumiano?! - Athelwine wyglądał na bardzo pobudzonego. Darł się jak rzadko, a w oczach płonął mu ogień mogący równać się z tym szalejącym na zamku. Nie wiadomo, czy było to spowodowane złym snem, czy może przyczyna była inna.

W końcu strażnik wiedział, że w podziemiach znajdują się ich zapasy łatwopalnego oleju i strzał przyrządzonych na ich bazie, które wytworzyli zeszłego dnia. Vuko nie chciał nawet myśleć, co może się stać, jeśli ogniste jęzory tam dosięgną.

Tymczasem akcja gaszenia pożaru zorganizowana przez mężczyznę trwała w najlepsze, stopniowo zdobywając zwolenników, którzy potrzebowali po prostu kogoś, kto ich poprowadzi w tak kryzysowej sytuacji.


 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline