Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2015, 21:57   #496
Dekline
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Borys z poczekał grzecznie aż wędrowcy się przedstawią, po czym jeszcze raz wskazał właściwe miejsce i odwrócił się do swoich ludzi. Dopiero teraz, gdy weszli do środka zauważyli jak wielu chłopów czeka na palisadzie, w gotowości ściskając swoje łuki.

Felix przyjrzał się wszystkiemu dokładniej, mógł się na tym skupić gdyż nikt nie wymagał od dziecka by słuchało a tym bardziej uczestniczyło w rozmowie dorosłych. Zauważył że właściwie każdy dorosły mężczyzna, a czasami także młodzi chłopcy i .... kobiety; nosili przy sobie broń. Czy była to mała proca, łuk, pałka, kawałek deski. Cokolwiek, każdy miał przy sobie coś jakby czegoś się obawiał. Stosunkowo powszechne były kosy z ostrzem postawionym na sztorc - przerobionym na broń, jednakże nie wielu było w stanie operować takim narzędziem, to też nie był to oręż jakoś bardzo popularny. Ludzie wyglądali na przestraszonych i zmęczonych. Felix mógł pomyśleć że taki stan rzeczy wynika z zarówno z zagrożeń jak i głodu, lecz po dłuższej obserwacji spostrzegł że na ulicach nie ma głodujących. Ponadto przed chatami stały uwiązanie konie powoli przeżuwające co tam w korytach miały. W bocznych uliczkach ludzie prowadzili wieprze, które czasami pozostawione same sobie posilały się jakąś mieszanką Nikt nie porywał tych zwierząt, nie zabierał im również pożywienia, co mogłoby być normalne w czasach głodu. Tak więc to nie głód był tu głównym problemem. Pytania krążące po głowie zaraz miały zostać rozwiane.

Po minięciu kilku uliczek grupa dotarła do rzeczonej karczmy. Nad drzwiami wejściowymi wisiał szyld na którym wyryty był jakiś herb. Poniżej, drugi, mniejszy przestawiający miskę oraz skrzyżowane widelec i nóż oraz kufel piwa. Przez drzwi co chwilę ktoś przechodził, kręciło się sporo ludzi, różnej płci i wieku. Choć dzieci było zdecydowanie mniej. Przez ciągle otwierane drzwi do nozdrzy wędrowców dochodził przemiły zapach świeżo pieczonego chleba oraz mięsiwa. Nikt nie mógł mu się oprzeć, także wszyscy czem prędzej weszli do środka. Wagihtstill jako że jako takie podejście do zwierząt miał, uwiązał chabetę podobnie jak i inne rumaki stojące przed wejściem. Babulinka najwyraźniej zasnęła, znużona cieżką podróżą. Zauważył to Horst wiec razem z bratem oraz Bartnikiem pozostali przy wozie. Nikt nie chciał aby dobrodzejka obudziła się w nieznanym miejscu całkiem sama. No i ktoś musiał pilnować rzeczy.

Po otwarciu drzwi oczom ochotników ukazało się źródło zapachu. Znaleźli się w dużym pomieszczeniu, pod ścianą, na dużym stole stała upieczona w całości świnia. W około leżały bochenki chleba, kawałki sera, dzban z mlekiem, piwem i herbatą i czymś tam jeszcze. Przy stole kręcił się lekko przygruby młody człowiek, w ręce trzymał nóż oraz długi widelec. Pilnował aby nikt sam nie babrał się w jedzeniu, oraz nakładał co tam kto chciał. Dopiero teraz wędrowcy zauważyli że ludzie przewijący się przez karczmę to prawdopodobnie wartownicy, którzy przychodzili tu aby podjeść i ogrzać się. Mimo tak bogatego zaplecza nadal zdawali się być przygnębieni. Po drugiej stronie pomieszczenia stały stoły oraz ławy, gdzie strudzeni chłopi mogli w cieple spożyć posiłek. Na przeciwko wejścia stały kolejne drzwi, przed którymi stał zdecydowanie lepiej ubrany mężczyzna ubrany w grube skóry a boku miał przytroczony miecz. Wyglądał na młodzieńca, który dopiero co wyszedł spod maminej opieki, jednakże stał prosto, dostojnie i gdy tylko poczuł spojrzenia wędrowców zwrócił sie do nich:

- Dobra .... To dla Was bramę teraz otwierali, hę?
- Dobrzeście od razu tu przyleźli, ale .. Pan się %^$ znaczy zdenerwuje jak wejdziecie doń z jęzorem na wierzchu, wyglądacie jakby od roku nie jedli. Zreszta i tak teraz nie ma czasu, posilcie się , za chwilę Was zawezwę. Tylko się nie szwędać, Pan też tego nie lubi. Z każdym przyjezdnym pogadać musi zanim we wsieś puści, taki jego zwyczaj.

Po tych słowach dzieciak zamilkł chociaż patrzył na ochotników z niekrytym zainteresowaniem. Chciał się jeszcze odezwać, lecz może było mu po głupio, albo po prostu wędrowcy naprawdę wyglądali tak fatalnie. Jako jeden z niewielu nie wyglądał jakby "żył za karę".
 
Dekline jest offline