Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2015, 16:59   #104
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
VANNESSA

Vannessa trwała. Podtrzymywała otwarty portal, czując jednak, że energia wymyka się jej powoli, jak woda wyciekająca przez dłonie. Im bardziej „zaciskała” swoją moc na przejściu, tym mniej go zostawało.

Wysiłek powodował coraz większy ból głowy.

Wszystko wokół rozmazywało się, wirowało, zatracało swoje kontury. Czas, przestrzeń przestały istnieć. Dla Vannessy sprowadziły się do czegoś, co zlewało się ze sobą, tracąc pierwotne znaczenie.

Kopaczka, na szczęście, też się rozmyła. Dzięki temu nie musiała już obserwować jej spopielonego ciała, roniącego wszelkie płyny.

Vannessa traciła świadomość. Trzymała się resztkami sił. Resztkami rozwalonej na strzępy woli.


EMMA, NATHAN, DUNCAN

Spotkali się w cieniu wieży, w której w międzyczasie znikły skrzydlate szkielety i pająko-nietoperze.

Nie mieli czego więcej szuka w tym miejscu, więc wrócili w stronę kręgu menhirów.

Tam zastali jedynie Vannessę, która podtrzymywała otwarty portal – szczelinę w rzeczywistości. Pulsujące energią rozdarcie. Na pierwszy rzut oka widzieli, że druidka długo już nie wytrzyma. Z ust i nosa, a nawet uszu i kącików oczu wypływały jej strumyczki krwi. Twarz miała bladą, niemal jak trup, oczy zmętniałe, jakby cos wyssało barwę z jej tęczówek, a włosy … posiwiałe w kilku miejscach. Było jasne, że dziewczyna zbliżyła się ze swoją magią za bardzo do granicy, za którą nie czekało nic dobrego. Zdarzały się przecież przypadki śmierci pośród łowców nadużywających swoich mocy. Niezbyt często, niemniej jednak zdarzały.

Emma szacowała, że najdalej za minutę Vannessa „odpłynie” a podtrzymywany przez nią portal zamknie się – być może na zawsze.

- Gdzie jest Lunnaviel i nasze dziecko? – zapytał Duncan.

- Enaei i Amy – odpowiedziała poparzona Kopaczka, która siedziała oparta o kamienny menhir. – Zabrali dziecko. Elfka pobiegła za nimi. Finch poszedł za nią… Pomóc…

- Gdzie?

Kopaczka wzrokiem pokazała kierunek.

- Musimy iść… - Kopaczka podniosła się z trudem. – Wracać, nim zamknie się portal. Z ziemi poszukamy wejścia. Towarzystwo nam pomoże.

Teraz pozostała najtrudniejsza decyzja. Zostać i iść pomóc Lunnaviel i Finchowi? Przejść przez portal, nim Vannessa straci nad nim kontrolę? Rozdzielić się?

- Tam! – Nathan zobaczył kolejną komplikację.

Z wieży, pod którą byli przed kilkoma minutami, wyroiły się skrzydlate monstra. Liczna hałastra rozdzieliła się na dwa sznury.

Pierwszy z nich skierował się, niczym stado drapieżnych ptaków, w stronę wskazaną przez Voordę. Drugi sznur, zdecydowanie liczniejszy, kierował się w ich stronę.

Nathan wiedział, w czym rzecz Htaed musiała poczuć portal i morficzny władca domeny wysłał swoich żołnierzy, by rozprawili się z tym, co uznawał za zagrożenie. I tym razem nie przekonają ich zapewne, że portal został otworzony przez przypadek. Nathan wiedział już wystarczająco wiele o tym, jakie intencje kierowały władczynią, by wierzyć, że tym razem uda się im porozumieć. Walka wydawała się być nieunikniona, jeśli zamierzali pozostać w tym miejscu.

- Musimy… iść… - powiedziała niewyraźnie okaleczona Kopaczka. – Bezzwłocznie…
 
Armiel jest offline