Krwawa łaźnia. Tak musiał wyglądać Egipt, kiedy Jahwe zamienił wodę w krew. Wzdrygnęła się. Leżał przed nią, kupa mięsa. Bez śladu życia. Ani tego potwornego, ani tego, które w domyśle czaiło się u zarania jego historii.
Targnęły nią torsje, ale udało się jej nie porzygać. Przyciskając do brzucha, wciąż zaciśnięta na kolbie dłoń, obróciła się w kierunku Eddiego.
Jęknął, łapczywie wypełniając płuca wydartym śmierci powietrzem. Trzy kroki od niej.
- Możesz wstać? - pochylała się nad nim.
- Chy... chyba tak. - Mikrus nie wierzył jeszcze do końca że przeżył. - Co to było w ogóle, do nagłej kurwy?
Eddie zdaje się nie mógł jeszcze zacząć myśleć logicznie.
- Ale czemu się na mój wóz uwziął? Czemu szalał po nim jak tornado?
Spojrzał przytomniej na Teksankę.
- A to dlatego zaparkowałaś w salonie. Następnym razem też tak zrobię.
Wstał, osłaniając bark.
- Nie mógl wejśc do domu. Skurwiel nie mógł przekroczyć progu!
Adrenalina schodziła, trochę trzęsły się jej ręce.
- Chyba masz rację. - Zerknął w stronę farmy. - Hope wystraszyła się nie na żarty, ale doktorek zachowywał się jakby w ogóle go to nie interesowało. Nawet skurwiel powiedział, że od tej pory będę łaził na piechotę. Niezbyt wyznaję się na takich cudach, ale możesz mieć sporo racji.
- Doktorek?
- No taki stary, zasuszony i w kitlu, więc tak go ochrzciłem. - Eddie chciał wzruszyć ramionami, ale syknął zaraz. Nie był to najlepszy pomysł. - Mówił że matkę Hope opatrzył, no i chyba tak zrobił. Ale w krzyże mi też z pistoletu przymierzył, jak patrzyłem sobie na siekankę z mojego pickupa. Nie podoba mi się ten typ. Powiedział że jest jakimś przyjacielem rodziny, czy coś. Hope jednak chyba niezbyt go lubi. W każdym razie gdy gówno jebło w wentylator chowała się za mną, nie za nim.
Pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Zbieramy się.
- Nic z tego. - Pokręcił głową. - Muszę naprawić wóz, dzieciak wspominał że jej matka może być techniczna. Muszę rozglądnąć się za częściami, zobaczyć co z... moim sprzętem. No i zacerować się muszę bo mi cieknie za kołnierz.
Skrzywił się wyraźnie.
- DO ŚRODKA! - ryknęła na niego. Najwyraźniej mózg mu się obkurczył z bólu. - ALE JUŻ!
Pieprzony idiota, mruknęła pod nosem i z siła, o którą by jej nie podejrzewał, pchnęła go w kierunku otwartych drzwi domu.
__________________ Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me |