Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2015, 22:52   #53
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Kiedy czaszka wybuchła James był gotowy na wszystko. Nie bez powodu od lat trenował swoją psychikę, która była w stanie znieść więcej niż zwykłego, zwyrodniałego, gwałcącego i mordującego więźnia. Ta granica jednak już dawno została przekroczona, a on już dawno ustalił, że potrafił się bać...

Jedna ze ścian pomieszczenia nagle zaczęła wyświetlać Duchowi wiele, pozornie nie mających ze sobą nic wspólnego scen. Jakiś panikujących ludzi, zakrwawiony nóż rzeźnicki, rozczłonkowane ciała, wnętrze jakieś mordowni i samochód pędzący ile sił w koniach pod maską. Natarczywe obrazy spowodowały, że serce Bakera zaczęło bić szybciej. Nożownik przez cały czas trzymał w ręce nóż, którego dobył zaraz po eksplozji czaszki z numerem cztery.

Dziura, która ukazała się jego oczom nie mogła być realna, a mimo to tam była! Wessała go z siłą podobną do prawdziwej, ale jej wylot znajdował się gdzieś na statku. Duch wrócił w znane sobie ciemności. Poczuł znajomy chłód. Po jego skórze przeszły dreszcze.

Cała scena działa się na tyle szybko i była na tyle pełna jaskrawych, ruchomych obrazów, że zabójcy zachciało się wymiotować. Niewiele brakowało, a na kratownicy pojawiłby się bardzo ludzki, normalny ślad, którego więzień wolałby nie zostawiać. Kręciło mu się w głowie, a pod czaszką neurony pracowały jak oszalałe. Duch starał się ułożyć to w jedną, spójną całość, ale nie był w stanie. Nie wiedział ile czasu minęło do czasu aż wstał. Kiedy jednak to zrobił był pewien, że scena była prawdziwa, bo posiadał zdobytą w celi kartę włamu.

Znajome zimno, znajoma ciemność i ten sam, niegościnny korytarz latającego więzienia. Wrota u wylotu tej części sektora stały otworem dla każdego kto znał kod i posiadał klucz. Niewielu zatem mogło przez te wrota przejść. Przedramię z numerem zaczęło nagle pulsować bólem i krwawić. Nie mocno, ale upływowi posoki towarzyszyło dziwne, cholernie nieprzyjemne uczucie... jakby żyły Ducha robiły za koryto dla jakiś robali, które za wszelką cenę chciały wyjść na zewnątrz. Ghost starał się nie myśleć nad tym, że zaczynał tracić panowanie nad kończyną. Był mistrzem przetrwania. Kiedy ta ręka zacznie grać przeciwko niemu utnie ją i podleczy się medpakiem. Zrobi to niczym dzikie zwierzę, które złapane w pułapkę jest w stanie pozbawić się łapy aby tylko odzyskać wolność.

Duch nie wiedział co się z nim działo. Zmysły, których zawsze mógł zawierzyć teraz go zawodziły albo… to naprawdę się wydarzyło. “To” czyli coś czego umysł człowieka nie był w stanie ogarnąć. Coś nadprzyrodzonego, nienormalnego. James starał się opanować emocje, które od dawna kłębione teraz uwidoczniły się. Baker wiedział, że jakby nie próbował już dłużej nie jest w stanie trzymać nerwów na wodzy. Dał się im ponieść i trzymał się tego zimnego, bezdusznego korytarza. Nie szedł, tylko stał, łapał oddech i starał się opanować. Nie wiedział ile tak stał, ale dość aby uspokoić się na tyle na ile było to - w takiej sytuacji - możliwe. Czemu akurat numer 4? Czyżby to oznaczało, że numer 6 jeszcze pożyje? Kto był numerem 4? Zabójca miał za mało odpowiedzi na powstałe pytania. Chciał iść przed siebie bogatszy o kartę włamu i świadomość, że zdarzyć się mogło wszystko. Morderca dobył kuszy upewniając się, że na jej łożu znajduje się bełt. Sprawnie naciągnął cięciwę i cicho niczym Duch ruszył ku drzwiom.

Drzwi miały panel magnetyczny, uruchamiany kartą dostępową. W jednej ręce Duch trzymał kuszę, a w drugiej kartę włamu. Miał nadzieję, że karta zadziała i wrota się przed nim otworzą. Karta zadziałała i otworzył się panel elektroniczny.


Ghost nie miał pojęcia co należało wpisać. Pamiętał jednak kod, który ułożył z czaszek w celi. Nawet jeśli była to halucynacja to bardzo realistyczna. Najwyżej nie pójdzie dalej tylko się cofnie. Musiał spróbować. 0235864791. Zdołał jednak wklepać tylko 0235864 i zabrakło miejsca na pozostałe cyferki.


Ghost stwierdził, że spróbuje jeszcze kilku kombinacji. Może akurat trafi którąś z nich, a jak nie to odejdzie w przeciwną stronę. Wszystkie z haseł jakie przychodziły mu do głowy nie pasowały. James pozostawał jednak czujnym. Tam działo się coś niesamowitego i nawet w chwilach spokoju należało zachować przesadną ostrożność. Korytarz był pusty i cichy.

Ghost cofał się cicho, spokojnie. Żałował, że nie udało mu się przejść przez wrota, ale wiedział, że nie mógł za długo stać w miejscu. Musiał poszukać pozostałych. Tym razem zdecydował się iść innymi korytarzami aby natrafić na coś innego. Miał nadzieję, że jeszcze ktoś żył i uda mu się z tym kimś skontaktować. Chociaż musiał przyznać, że w takiej ekipie mogło to oznaczać więcej złego niż dobrego dla niego i tego "towarzysza”…
 
Lechu jest offline