Roger John Carlston No proszę, nie był tu sam... Kimkolwiek były te tajemnicze postacie, mogły znać odpowiedź na najważniejsze w tej chwili dla chłopaka pytanie- gdzie, do ciężkiej cholery, są. Schylił się więc, podniósł dość ciężki kamień (dla bezpieczeństwa- a jak będą chcieli walczyć?), schował go w dłoni i zaczął iść w kierunku widzianych na horyzoncie 'tajemniczych przybyszów", którzy chyba w tej chwili usiłowali się gdzieś ukryć.
Ciągle nie wiedział, gdzie jest. Miał setki różnych pomysłów, co to za miejsce, lecz żaden nie był sprawdzony. Eh, pomyślał idąc w kierunku tajemniczych postaci delikatnie przykucnięty, Za dużo fantastyki naukowej...
Zdawał sobie sprawę ze swojej wątłej siły, wiedział, że w walce z dorosłym mężczyzną nie ma wielkich szans, mimo swojej prawie-pełnoletności. Ale czuł się odpowiedzialny za tą dziewczynę i Joshuę, wczuł się w rolę "przewodnika stada". Takie życie, eh, takie życie...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |