- Proszę, nigdy więcej nie róbmy tego samego. - Powiedział do siebie odzyskując pełnię władzy nad samym sobą. Spojrzał na pogorzelisko z zniesmaczeniem. Magia bitewna pokazała po co została stworzona i myśl bycia ruchomą artylerią wcale mu się nie podobała.
Pogłaskał małe stworzonko po głowie.
- Cóż należą ci się podziękowania, bez ciebie nie wiem czy bym sobie poradził. - W ramach podziękowania sięgnął do jednej z sakw konia i rzucił małpie smakołyk.
- Dla ciebie nic już nie mam. - Powiedział większemu z zwierząt. - Będziesz musiał spróbować paść się na tym co tu rośnie.
- Ametystowy wiatr. Śmierć, rozkład, przemijanie, akceptacja losu, antyteza nekromancji. Biorąc pod uwagę stan i wiek tego miejsca nie dziwie się, że go przyciąga. - Powiedział to nie do siebie i nie do nikogo w pobliżu.
Nic nie powinno się stać poza poczuciem apatii i obojętności. Poczucia najbardziej dotykającego magów, jako tych najlepiej czujących oddziaływanie eteru.
Jednak duch pozbawiony oczu był widokiem, który nawet go po tylu przeżyciach wyrwał z pełnego stoicyzmu zachowania.
- Kamień na kamieniu. - Powiedział znów niemal z stoickim spokojem. - Kamień na kamieniu jest poprawną formą tego wyrażenia, nie kamień połączony z kamieniem. Nosił wstążkę z kamieniami księżycowymi. Jeżeli ją znajdziemy i rozerwiemy, to rozerwiemy więzy ducha z tym światem i będzie mógł udać się do ogrodów Morra.
- Trzeba znaleźć ten pas, wstążkę czy jego kości. Jeżeli nie leżą gdzieś to pewnie są zakopane gdzieś w dziedzińcu. Można sprawdzić czy gdzieś nie brakuje kostki brukowej rozmiaru człowieka i mieć nadzieje, że nie zamurowano go w ścianie.
Nie tracąc czasu zabrał się za poszukiwanie wskazówek i śladów przeszłości.