Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2015, 15:31   #170
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Oczywiście bezpieczne wejście stanowiło delikatny, ale jednak wyraźny wskaźnik, że to może się udać. Biorąc pod uwagę samą trudność przekonania tamtych twardogłowych biurokratów oraz samą trudność wspinaczki, wreszcie zapowiadało się normalnie. Któż bowiem czegoś takiego nie wziąłby za pozytywny sygnał. Tymczasem pułapka, która nieomal trzepnęła wojownika uświadomiła im, że trzeba dalej uważać. Szczęśliwie Garion miał kolejny pomysł. Niewątpliwie chłop był obecnie duszą oraz umysłem wyprawy. Faeruńczyk skupiał się raczej na tym, jak tu komu przyłożyć, jeśli trzeba. Jednak kolejna pułapka wydawała się prostsza.
- Te otwory mogą mieć jakieś strzałki, lub kolce oraz mogą reagować na nacisk lub na magiczne wykrycie obecności. Jeśli właściwie to pierwsze, nie ma problemu. Jeśli jednak kolejne to cóż, trzeba machać tam czymś na tyle długo, żeby wszystkie strzałki w magazynkach po prostu wyleciały. Chyba, że to solidne kolce. Jeśli wychodziłyby kolce, może dałoby się jakoś je zastawić szafą, drzwiami wyjętymi z zawiasów albo jakoś inaczej. Zresztą gdyby strzałek było wiele, ale lekkie, także można przejść przez szafę. Przekonajmy się, jak działa.
Faeruńczyk wyciągnął miecz oraz machnął nim tak, żeby jego dłoń nie weszła w zasięg potencjalnych wylatujących strzałek.
Co dla jednych jest strzałką, dla innych jest włócznią. W tym porównaniu to co wyskoczyło z pułapki, za strzałkę uznałby może tytan. Metalowe pręty wystrzeliły jednocześnie z sufitu i podłogi, omal nie wytrącając Dotianowi broni z ręki. Na całej szerokości było aż gęsto, bez szans by się jakoś prześlizgnąć po bokach. A żeby nie było za łatwo, to pręty wsunęły się z powrotem na swoje miejsca niemal równie szybko, jak wyskoczyły. Taka sobie szansa, żeby zdążyć przeskoczyć w momencie nakręcania się mechanizmu.
- Zdecydowanie kolce. Duże kolce. Odsuńcie się. - Stwierdził odłamek i po nieudanej próbie, zaczął bombardować dziury, z których wychynęły wcześniej pręty, podstawowymi zaklęciami lodu. Nie były może najpotężniejsze, ale lód zwykle dość dobrze się sprawdzał w starciu z metalem. O ile się miało czas.
Tymczasem wojownik zastanawiał się, czy nie ma jakiegoś obejścia. Może gdzieś w ścianie jest tajne przejście albo wyłącznik pułapki. Trzeba zbadać całą przestrzeń.
- Może udałoby się to wyłączyć jakoś. Przeszukajmy okolicę - mruknął do swoich dzielnych kompanów.
Czarodziej zajęty był czynieniem swej magii, pasjonujące zadanie poszukiwania dźwigni, przycisku, albo czegokolwiek innego pozwalającego na unieszkodliwienie albo ominięcie przeszkody przypadło zatem eladrince i człowiekowi. Dotian wierzył, że jego pomysł przyniesie efekty, lecz kapłanka była bardziej sceptyczna. Ściany korytarza składały się głównie z gładkiego kamienia, nic nie wyglądało dla niej jak tajne przejście czy cokolwiek innego, co byłoby pomocne.
-Ta wieża zmienia się wedle woli swych boskich mieszkańców, tak? - zapytała retorycznie, przypominając słowa Guwernantów. -Gospodarze chyba nie potrzebują żadnego wyłącznika. Mogliby tę pułapkę... zniknąć.
Tymczasem Garion pokrył lodem całą podłogę i sufit pułapki. Logicznym było, żeby najpierw wypróbować efekty. Machnięcie mieczem znów sprawiło, że kolce wyskoczyły z otworów. Ich siła była naprawdę paskudna, bo część zdołała się przebić przez magiczny lód. Ale tylko część, głównie ta wysuwająca się z góry. Niebezpieczeństwo wciąż istniało, ale było mniejsze.
- Mam jeszcze jeden pomysł - rzucił Dotian - kolce wsuwają się, chwilę malutką trwają i wysuwają. Może dałoby się taki odgiąć, kiedy się wysunie. Jak będzie krzywy, to wsuwając się zablokuje. Można zrobić to przy pomocy pętli z lin, liny zaś mamy oraz wiemy dokładnie, gdzie uderzają owe kolce, które się jeszcze wysuwają, bowiem zaznaczają swoje miejsce na lodzie na podłodze.
Pomysł Twinklestara sam w sobie nie był zły. Przygotował pętlę, ułożył w odpowiednim miejscu i uruchomił pułapkę. Nie zostało nic innego, jak ciągnąć z całych sił i zablokować misterny mechanizm. Niestety mimo wysiłków wojownika, metal nie chciał się odkształcić. Był zbyt wytrzymały. Chyba zostawało już tylko wyłamać z zawiasów drzwi i mieć nadzieję, że okażą się dość wytrzymałą tarczą by kolce ich nie przebiły. Albo chociaż nie przebiły ich wraz ze śmiałkami.

Gdy Twinklestar działał, odłamek zrobił coś, co dla niektórych mogło się wydać lekkim oszukiwaniem przy tej akurat pułapce. Po prostu rozbil sie na fragmenty i przeniósł na druga jej stronę, by sprawdzić czy tam nie ma jakiegoś wyłącznika. Pręty mogły zrobić krzywdę gdyby był w jednym kawałku, podejrzewał jednak, ze w obecnym stanie da rade przenieść się w formie roju bez szwanku.
Oszustwo, oszustwem, ale przynajmniej było skuteczne. Metalowe ostrza kolejny raz opadły i uniosły się, ale czarodziej był już po właściwej stronie korytarza, cały i zdrowy. Niestety poszukiwania i tam nie przyniosły rezultatów... no, poza spojrzeniem kapłanki pod tytułem "a nie mówiłam". W końcu Twinklestar cofnął się do pokoju, przez który dostali się do wieży i z pomocą Aedd'aine wyłamał z zawiasów jedno skrzydło drzwi. Pułapka i tak była poważnie uszkodzona przez lód i szron, solidne drewno mogło wystarczyć, a nic innego nie przychodziło do głowy. A nawet gdyby stało się najgorsze, to z Estel na miejscu śmierć mu nie groziła.
Wziął zatem Dotian głęboki wdech i tak szybko, jak tylko mógł nie narażając się na brzemienny w skutkach poślizg na lodzie, przeszedł przez pas otworów. Ostrza zazgrzytały na drewnie, część wbiła się niemal przygniatając wojownika do ziemi, a jedno ostrze przeszło na wylot i minęło ramię mężczyzny o cal. Ale był po drugiej stronie. Drzwi wyraźnie nie były konstruowane z myślą o powstrzymaniu kanonady włóczni i pewnie drugiej takiej wycieczki by nie wytrzymały. Szczęśliwie, nie musiały. Estel bądź co bądź była eladrinką. A śmieszne parę stóp to żaden dystans dla wrodzonej teleportacji. Pojawiła się tuż obok Gariona i z szerokim uśmiechem zapytała:
-Idziemy dalej?
- Chyba jakoś musimy ruszać oraz sprawdzać, czy nie ma kolejnego numeru - mówił wojownik.
- Tak, idziemy dalej, równie ostrożnie, chociaż to ciekawe. Może to wieża kreuje wszystko z naszej głowy niejako, im ostrożniej idziemy i bardziej się spodziewamy pułapek, tym większe prawdopodobieństwo że taką znajdziemy. Zacznę myśleć o pokojowym spotkaniu z tutejszym mieszkańcami zamiast tego. Może to będzie rozwiązanie. - Rzucił Odłamek z wolna ruszając dalej korytarzem.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline