Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2015, 15:45   #101
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Niczym w złym śnie. Odkąd ocknął się po nieudanej zasadzce, Volker nie do końca świadom był wszystkich wydarzeń, które miały miejsce tuż pod jego nosem. Wizja piekielnych snów kołatała mu się w głowie, wywołując u niego co raz ciarki. Oczywiście tylko wtedy, gdy piekielny ból w jego ręce nieco ustępował. Choć nigdy nie dawał o sobie w pełni zapomnieć.

Ocknął się dopiero gdy usłyszał za plecami paskudne ujadanie wilków i rechot zielonoskórej bandy. Niemalże odruchowo zaczął pędzić przed siebie, nie zwracając uwagi na postanowienia towarzyszy. Ledwo był w stanie normalnie się odlać, a gdzie tu mówić o prawdziwej walce. Jego spuchnięta i owinięta w bandaże ręka nie nadawała się nawet by utrzymać wiszący na jego plecach, olbrzymi topór.

Jednak nie musiał uciekać daleko. Zaraz poczuł intensywną fale ciepła za plecami, a to co tam ujrzał napawało go jeszcze większym lękiem, niż dzika banda. Zobaczył prawdziwe obliczę magii, które nawiedzać będzie go we snach przez następne dekady.


- Pierdolę was – rzucił pełen gniewu, gdy ułożył się pod murem twierdzy. W ręce dzierżył butelkę gorzały, którą bez skrępowania delektował się przed towarzyszami. Obok niego leżał Cień, którego starał się uspokoić. – Mówiłem wam, by tu nawet nie zaglądać… Oczywiście wy tu rządzicie i zawsze macie racje, jak zwykle.

Zaś później skierował głowę stronę ściany, z której wyłonił się duch. Jego słowa zaś zatraciły całą złość, a jego miejsce zastąpiło poczucie nieposkromionej bezradności.

- Klątwa? Przez ostatni miesiąc musimy żyć w ciągłym strachu, uciekając przed pustymi marionetkami jakiegoś przeklętego czarnoksiężnika, którego większość z nas nawet nie widziała na oczy. Dwukrotnie napadły na nas Hobgobliny, które niemalże nie pozbawiły nas życia – ostrożnie wystawił swą niemalże przebitą na wylot rękę. – Zaś nasze palce o mało co nie wpadły do garnka olbrzymów z tego lasu. My już dawno zostaliśmy obarczeni klątwą, która jest jeszcze gorsza niż twoja, gdyż my nie mamy sposobu na jej przełamanie. Zrobimy jednak, co w naszej mocy by znaleźć sposób na zniszczenie twej klątwy, choć sam nie wiem, czy znajdę siłę by wstać nazajutrz. Chciałbym jednak poznać wpierw twe imię i historię. Tak nakazują zasady wychowania, które z pewnością nie uległy tak gwałtownym zmianom od twych czasów.
 
Hazard jest offline