Jedzenie, picie, dach nad głową, odpowiedni przywódca, palisada i uzbrojeni ludzie dokoła - czy można czegoś chcieć więcej?
Jak się okazało - można było.
Przywódca, niejaki pan Victor, zachowywał się nie jak wielki pan, a jak wielki cham bez krzty dobrego wychowania. Być może był taki od urodzenia, a być może uznał, że w taki właśnie sposób należy przemawiać do wieśniaków, by trzymać ich w ryzach i podnosić na duchu.
A sądząc po tym, co opowiadał Victor, nie działo się tutaj najlepiej. Tutejszym przydałaby się pomoc. Pytanie tylko, czy to mała grupka przybyszów mogłaby w czymkolwiek pomóc.
Na razie nie chciał Victorowi zadawać pytań. No i nie zamierzał na jego pytanie odpowiadać. Gadanie wolał pozostawić swoim kompanom. |