Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2015, 01:25   #47
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Zaczęło się jeszcze zanim dotarli na dół. Piekło w Piekle. Dicka i Selmę uchwycił kątem oka, jako stracony przyczułek. Prostytutka miała rację. Zarówno co do barmana jak i co do konieczności opuszczenia Piekła. Przez myśl przeszła mu szybka wątpliwość na ile jej pośpiech i atak tych stworów były zbiegiem okoliczności… Tego jednak już się niestety nikt z nich od niej nie dowie.

Trzy paskudnie pomutowane bydlaki przypominające coś pomiędzy gorylem, a potworem frankensteina… Przymierzył z ramienia i wystrzelił z opóźnieniem w nadbiegających. Wykorzystując tę chwilę, którą poświęciły na wybranie sobie najmniej dla siebie fortunnych celów. Celując w łby.
Kałasz huknął. Kule poleciały. Dwa stwory wyrżnęły na plecy gdy ich własny pęd zderzył się gwaltownie z impetem roztrzaskujących im czaszki pocisków. Trzeciego seria nie dosięgnęła. Stwór sprężył się i skoczył obalając Aidena na łopatki. Odruchowo oddzielił się od kłapiącego paszczęką bydlaka, karabinem, a na łomoczące o niego łapska, odpowiedział serią kopniaków i uderzeń kolbą w pysk. Czym potworę musiał solidnie wkurwić, bo zawyła wściekle w twarz Aidenowi zraszając ją ciągnącą się paskudnie plwociną. Sekundę zaś póżniej krwią. Jeden precyzyjny strzał. Monika...
Zepchnął z siebie trupa i wstał szybko oceniając sytuację w sali barowej, która z marnej zmieniła się w dramatyczną. Truchła bydląt walały się po podłodze, jedne martwe inne nadal pełznące w stronę ostrzeliwujących się ludzi. A z tych zostało już poza nimi tylko dwóch gangerów. Chyba dwóch, bo tłok wokół nich gęstniał z każdym szarpnięciem gitary Slasha. Po Dicku nie było już śladu. Selma leżała na barze z rozoraną tchawicą. Potworów zaś… przybywało. Przez drzwi, okna… Waliły tu z mroku nocy i nic nie wskazywało na to by miało ich zacząć ubywać...
Złapał Monikę za ramię.
- Na dach! - rzucił krótko przygotowując granat, którym miał zamiar rozpieprzyć schody gdy wejdą na górę.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline