Kiedy szpony genokradów pochwyciły dwóch z jego towarzyszy Cyndian nie zatrzymał się ani na chwilę. Obydwa serca zabiły mu mocniej, jakby chcąc zmusić go to tego, by Apostoł Calibanu zatrzymał się i pomógł kuzynom stającym w obliczu śmierci. Mózg jednak szybko się temu przeciwstawił, mężczyzna zdał sobie sprawę, że za chwilę i on może znaleźć się w nieciekawej sytuacji, więc jedynie obrócił głowę, posyłając im spod swojego hełmu, pożegnalne spojrzenie. Gdzieś głęboko w jego umyśle tliła się jednak iskierka nadziei. Wierzył, że być może kronikarz i konsyliarz zdołają zatłuc te dwa Genokrady i jakoś wyplątać się z tarapatów, zakładając oczywiście, że Genokrady były tylko dwa... Cyndian pędził co sił w nogach starając się nadążyć za pozostałymi Marines, co biorąc pod uwagę, że niósł ciężki sprzęt, wcale nie było takie proste. Wcale nie pocieszała go też myśl, że odziany w lekki pancerz brat Bohun będzie miał po tym biegu równie niemiłe wspomnienia. - Bracia! To może spowolnić nasz marsz, ale jeśli Bannus i Nędzarz polegną, musimy odnaleźć i zabezpieczyń ich ciała do przybycia konsyliarzy! Nie możemy pozwolić, by te psy zeżarły ich genoziarno! -
Pełen gniewu okrzyk Cyndiana rozbrzmiał przez Vox w hełmach jego towarzyszy.
Ostatnio edytowane przez Komiko : 06-09-2015 o 13:42.
|