Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2015, 17:31   #171
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Wieża nie była jakoś monstrualnie wielka, przez co siłą rzeczy korytarz wkrótce skończył się krętymi schodami. No, to nie do końca prawda. Przed schodami leżał bowiem metalowy, nabity kolcami walec, niemal równie szeroki co schody. W miejscu utrzymywały go dwie podpórki. Bez wątpienia któryś ze stopni schodów miał podpórki zwolnić, a nieszczęśnicy wchodzący na górę spotkali by się z setkami kilogramów rozpędzonej, bezlitosnej masy. Trio jednak zmierzało w przeciwnym kierunku, a to oznaczało, że mogli pogrzebać przy podpórkach tak, aby nie mogły odskoczyć. Szybko jednak stwierdzili, że alternatywne rozwiązanie jest prostsze. Podpórki wystarczyło usunąć, walec pchnąć i już bez żadnego zagrożenia zejść za nim. I tak już nabrudzili w pokoju stołowym, wyrwali drzwi i zniszczyli jedną z pułapek. Nie mogli już bardziej pogorszyć swojej sytuacji.
Hałas, jakiego narobił metalowy cylinder był straszliwy. Jeżeli coś takiego nie zwróci uwagi bogów, to już pewnie nic nie zdoła i trzeba ich będzie szukać po wszystkich piętrach budowli. Na razie trójka bezpiecznie zeszła na niższy poziom, wychodząc na korytarz, który nie przypominał poprzedniego.


1

Zamiast gołych ścian, były tu freski i granitowe tablice wypełnione niezrozumiałym pismem. Strop był łukowaty i pokryty malunkami, podłogę zaś pokrywały symetryczne romby płytek. Towarzysze rozglądali się bacznie. Jednych intrygowało obce pismo, dla innych najważniejsze było uniknięcie kolejnych zabójczych niespodzianek. Korytarz pozostawał jednak pusty. Do chwili, aż pojawił się w nim on. Ale czy naprawdę się pojawił? Przecież był w korytarzu od samego początku. Był w nim zawsze, Twinklestar, Garion i Estel pamiętali wyraźnie... ale jednocześnie coś im podpowiadało, że nie była to prawda. Jakby pamiętali jednocześnie dwa sprzeczne zdarzenia. Aedd'aine przeżyła coś podobnego stojąc przed dworem Seldarine w Arvandorze. Istota pulsowała od błękitnej energii, wśród której dryfowały kamienne sigile. Wokół czegoś, co można by nazwać głową krążyły płytki, które co jakiś czas formowały się w coś mgliście przypominającego twarz, aby zaraz rozpaść się na tuziny kawałków. Oto stali naprzeciwko istoty, która wedle słów Guwernantów była niegdyś bogiem. I bóg przemówił.
Jego słowa sprawiały, że całej trójce dźwięczało w uszach. Nie sposób było zrozumieć ich sensu, ale przywoływał w umysłach falę obrazów. Część była znajoma, ot fragmenty wspomnień, ale część zupełnie obca. Pola świecących grzybów, kamienna forteca pływająca w rzece ognia, błękitna kobieta siedząca na tronie z lodu. Jeszcze inne obrazy umykały prostym opisom, były abstrakcyjne, dzikie. Wszystko to było oszałamiające.


Gdy Dotian, Estel i Garion otrząsnęli się z wizji, ze zdziwieniem stwierdzili, że nie są już w wieży. Znajdowali się przed bramą, na kamiennym pomoście, pierwszym postoju ich wcześniejszej wspinaczki. Nie pamiętali jak się tu znaleźli. Pamiętali za to wizje, tylko czy one wystarczą by zadowolić faktoli? Powinny, bądź co bądź spotkali mieszkańca iglicy, wysłuchali co miał do powiedzenia, a jak się Guwernantom nie spodoba przedstawiona interpretacja tych słów, to już ich problem - wszak mogli pójść tam sami.
Zejście z pomostu na ziemię było jeszcze łatwiejsze niż początkowa wspinaczka. Przed białymi domami czekali zaintrygowani faktoci i imienni. Przesadą byłoby powiedzieć, że wyglądali na podekscytowanych, takie zachowanie wszak by im nie przystało, ale na pewno byli żywo zainteresowani powrotem przybyszów. Wszak Filar zebrał znaczne żniwo żywotów i wyprawa do niego często miała tylko jeden kierunek. A tu proszę, odłamek, eladrinka i człowiek wracali sobie jakby nigdy nic. To musiało robić wrażenie. Co dziwne, trio nie zostało zarzucone pytaniami o to, co widzieli w wieży. Zamiast tego zaoferowano im jadło i napitek, a nawet łóżka aby mogli odpocząć. Jedynie Zegonz wspomniał coś o glinie, która musi wyschnąć by nie stracić kształtu, co chyba należało interpretować jako konieczność ułożenia sobie wszystkiego w głowie, nim się przekaże informacje.
Sesja pytań nastąpiła dopiero następnego dnia i trwała bardzo długo. Szczerze mówiąc, kojarzyła się bardziej z przesłuchaniem niż akademicką dysputą. Guwernanci zadawali pytania każdemu śmiałkowi osobno, potem konfrontowali je ze sobą, wracali do tematów, które juz wcześniej poruszali. W opinii Kanciastego, Aedd’aine i Twinklestara mowa istoty była zwykłym bełkotem, a widzenia jakich doświadczyli były czystym chaosem, lecz Stowarzyszenie Porządku nie zgadzało się na taką interpretację. Szukali porządku nawet wbrew logice. Gdy pytania dobiegły końca, wnioski zostały spisane, a Guwernanci wydawali się usatysfakcjonowani, przyszedł czas na zrewanżowanie się.
Kompanów interesowały dwa tematy: telekomunikator i Mechanus. Na pierwszy ogień poszło kuriozum jakie chciała zdobyć Annabell. Guwernanci zdradzili, że jest to urządzenie na poły mechaniczne a na poły magiczne. Służyło frakcji na Mechanusie do kontaktowania się z modronami. To jednak cała trójka wiedziała już od centaurzycy. Nowością był opis samego urządzenia. Było to prostokątne pudełko z kilkoma pokrętłami, tubą i długim na dwie stopy szpikulcem u góry. Powstało ich kilka i przetrzymywano je w Fortecy Zdyscyplinowanego Oświecenia, czyli w dawnej (cóż, aktualnej też, ale to skomplikowana sprawa) głównej siedzibie frakcji. Ponieważ jednak zasięg komunikacji na jaki pozwalało urządzenie ograniczał się do jednej albo dwóch zębatek, z których składa się plan, to często trzeba je było przenosić. Nie było to specjalnie trudne, bo cały telekomunikator ważył niecałe cztery funty. A przenosić je trzeba czasem było, bo nie pozwalało na kontakt z każdym modronem, jedynie na kontakt z modronami hierarchicznymi, a dopiero te mogły ewentualnie informować o ustaleniach podwładnych. Modronów hierarchicznych było zaś na Mechanusie stosunkowo mało, w tym jeszcze mniej, które odpowiadały na próby komunikacji. Poza Ziemią Zębatek z telekomunikatorów się nie korzystało, bo i po co? Szansa spotkania modrona hierarchicznego była śmiesznie mała w innych światach. Owszem, telekomunikator potrafił wysyłać i odbierać wiadomości, a dwa można było ze sobą sprzęgnąć, ale jaki w tym sens? Magia zapewniała łatwiejszy sposób porozumiewania się.
Sam Mechanus zaś... No, dalej istniał. Tego Stowarzyszenie Porządku było pewne. I można było się do niego dostać, choć tylko część portali prowadzących do niego wciąż w pełni działała. Większość została jednostronnie zamknięta. Istniała też bardzo ograniczona forma komunikacji z Planem Porządku, a mówiąc bardziej precyzyjnie z Guwernantami, którzy tam przebywali, ale opierała się na drogich rytuałach magicznych, które w dodatku nie zawsze działały. A wszystko to spowodowane było, o ile dało się wnioskować z ograniczonej ilości dowodów, przez samego Primusa, niepodzielnego władcę dominium. Otóż w obliczu chaosu jaki objął Multiwersum w wyniku awansu Asmodeusza do rangi boga, Primus ograniczył kontakt z resztą wszechświata do minimum. Stowarzyszenie Porządku miało nawet teorię, że chciał zupełnie odciąć swój plan, ale nie pozwalają na to inne Moce, jakie zamieszkują zębatki. Dość powiedzieć, że dostać się do Mechanusa jest bardzo trudno, a wydostać... cóż, jeszcze trudniej.


____________________________
1 - korytarz w Bazylice św. Piotra
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 21-04-2016 o 18:13.
Zapatashura jest offline