Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-09-2015, 17:31   #171
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Wieża nie była jakoś monstrualnie wielka, przez co siłą rzeczy korytarz wkrótce skończył się krętymi schodami. No, to nie do końca prawda. Przed schodami leżał bowiem metalowy, nabity kolcami walec, niemal równie szeroki co schody. W miejscu utrzymywały go dwie podpórki. Bez wątpienia któryś ze stopni schodów miał podpórki zwolnić, a nieszczęśnicy wchodzący na górę spotkali by się z setkami kilogramów rozpędzonej, bezlitosnej masy. Trio jednak zmierzało w przeciwnym kierunku, a to oznaczało, że mogli pogrzebać przy podpórkach tak, aby nie mogły odskoczyć. Szybko jednak stwierdzili, że alternatywne rozwiązanie jest prostsze. Podpórki wystarczyło usunąć, walec pchnąć i już bez żadnego zagrożenia zejść za nim. I tak już nabrudzili w pokoju stołowym, wyrwali drzwi i zniszczyli jedną z pułapek. Nie mogli już bardziej pogorszyć swojej sytuacji.
Hałas, jakiego narobił metalowy cylinder był straszliwy. Jeżeli coś takiego nie zwróci uwagi bogów, to już pewnie nic nie zdoła i trzeba ich będzie szukać po wszystkich piętrach budowli. Na razie trójka bezpiecznie zeszła na niższy poziom, wychodząc na korytarz, który nie przypominał poprzedniego.


1

Zamiast gołych ścian, były tu freski i granitowe tablice wypełnione niezrozumiałym pismem. Strop był łukowaty i pokryty malunkami, podłogę zaś pokrywały symetryczne romby płytek. Towarzysze rozglądali się bacznie. Jednych intrygowało obce pismo, dla innych najważniejsze było uniknięcie kolejnych zabójczych niespodzianek. Korytarz pozostawał jednak pusty. Do chwili, aż pojawił się w nim on. Ale czy naprawdę się pojawił? Przecież był w korytarzu od samego początku. Był w nim zawsze, Twinklestar, Garion i Estel pamiętali wyraźnie... ale jednocześnie coś im podpowiadało, że nie była to prawda. Jakby pamiętali jednocześnie dwa sprzeczne zdarzenia. Aedd'aine przeżyła coś podobnego stojąc przed dworem Seldarine w Arvandorze. Istota pulsowała od błękitnej energii, wśród której dryfowały kamienne sigile. Wokół czegoś, co można by nazwać głową krążyły płytki, które co jakiś czas formowały się w coś mgliście przypominającego twarz, aby zaraz rozpaść się na tuziny kawałków. Oto stali naprzeciwko istoty, która wedle słów Guwernantów była niegdyś bogiem. I bóg przemówił.
Jego słowa sprawiały, że całej trójce dźwięczało w uszach. Nie sposób było zrozumieć ich sensu, ale przywoływał w umysłach falę obrazów. Część była znajoma, ot fragmenty wspomnień, ale część zupełnie obca. Pola świecących grzybów, kamienna forteca pływająca w rzece ognia, błękitna kobieta siedząca na tronie z lodu. Jeszcze inne obrazy umykały prostym opisom, były abstrakcyjne, dzikie. Wszystko to było oszałamiające.


Gdy Dotian, Estel i Garion otrząsnęli się z wizji, ze zdziwieniem stwierdzili, że nie są już w wieży. Znajdowali się przed bramą, na kamiennym pomoście, pierwszym postoju ich wcześniejszej wspinaczki. Nie pamiętali jak się tu znaleźli. Pamiętali za to wizje, tylko czy one wystarczą by zadowolić faktoli? Powinny, bądź co bądź spotkali mieszkańca iglicy, wysłuchali co miał do powiedzenia, a jak się Guwernantom nie spodoba przedstawiona interpretacja tych słów, to już ich problem - wszak mogli pójść tam sami.
Zejście z pomostu na ziemię było jeszcze łatwiejsze niż początkowa wspinaczka. Przed białymi domami czekali zaintrygowani faktoci i imienni. Przesadą byłoby powiedzieć, że wyglądali na podekscytowanych, takie zachowanie wszak by im nie przystało, ale na pewno byli żywo zainteresowani powrotem przybyszów. Wszak Filar zebrał znaczne żniwo żywotów i wyprawa do niego często miała tylko jeden kierunek. A tu proszę, odłamek, eladrinka i człowiek wracali sobie jakby nigdy nic. To musiało robić wrażenie. Co dziwne, trio nie zostało zarzucone pytaniami o to, co widzieli w wieży. Zamiast tego zaoferowano im jadło i napitek, a nawet łóżka aby mogli odpocząć. Jedynie Zegonz wspomniał coś o glinie, która musi wyschnąć by nie stracić kształtu, co chyba należało interpretować jako konieczność ułożenia sobie wszystkiego w głowie, nim się przekaże informacje.
Sesja pytań nastąpiła dopiero następnego dnia i trwała bardzo długo. Szczerze mówiąc, kojarzyła się bardziej z przesłuchaniem niż akademicką dysputą. Guwernanci zadawali pytania każdemu śmiałkowi osobno, potem konfrontowali je ze sobą, wracali do tematów, które juz wcześniej poruszali. W opinii Kanciastego, Aedd’aine i Twinklestara mowa istoty była zwykłym bełkotem, a widzenia jakich doświadczyli były czystym chaosem, lecz Stowarzyszenie Porządku nie zgadzało się na taką interpretację. Szukali porządku nawet wbrew logice. Gdy pytania dobiegły końca, wnioski zostały spisane, a Guwernanci wydawali się usatysfakcjonowani, przyszedł czas na zrewanżowanie się.
Kompanów interesowały dwa tematy: telekomunikator i Mechanus. Na pierwszy ogień poszło kuriozum jakie chciała zdobyć Annabell. Guwernanci zdradzili, że jest to urządzenie na poły mechaniczne a na poły magiczne. Służyło frakcji na Mechanusie do kontaktowania się z modronami. To jednak cała trójka wiedziała już od centaurzycy. Nowością był opis samego urządzenia. Było to prostokątne pudełko z kilkoma pokrętłami, tubą i długim na dwie stopy szpikulcem u góry. Powstało ich kilka i przetrzymywano je w Fortecy Zdyscyplinowanego Oświecenia, czyli w dawnej (cóż, aktualnej też, ale to skomplikowana sprawa) głównej siedzibie frakcji. Ponieważ jednak zasięg komunikacji na jaki pozwalało urządzenie ograniczał się do jednej albo dwóch zębatek, z których składa się plan, to często trzeba je było przenosić. Nie było to specjalnie trudne, bo cały telekomunikator ważył niecałe cztery funty. A przenosić je trzeba czasem było, bo nie pozwalało na kontakt z każdym modronem, jedynie na kontakt z modronami hierarchicznymi, a dopiero te mogły ewentualnie informować o ustaleniach podwładnych. Modronów hierarchicznych było zaś na Mechanusie stosunkowo mało, w tym jeszcze mniej, które odpowiadały na próby komunikacji. Poza Ziemią Zębatek z telekomunikatorów się nie korzystało, bo i po co? Szansa spotkania modrona hierarchicznego była śmiesznie mała w innych światach. Owszem, telekomunikator potrafił wysyłać i odbierać wiadomości, a dwa można było ze sobą sprzęgnąć, ale jaki w tym sens? Magia zapewniała łatwiejszy sposób porozumiewania się.
Sam Mechanus zaś... No, dalej istniał. Tego Stowarzyszenie Porządku było pewne. I można było się do niego dostać, choć tylko część portali prowadzących do niego wciąż w pełni działała. Większość została jednostronnie zamknięta. Istniała też bardzo ograniczona forma komunikacji z Planem Porządku, a mówiąc bardziej precyzyjnie z Guwernantami, którzy tam przebywali, ale opierała się na drogich rytuałach magicznych, które w dodatku nie zawsze działały. A wszystko to spowodowane było, o ile dało się wnioskować z ograniczonej ilości dowodów, przez samego Primusa, niepodzielnego władcę dominium. Otóż w obliczu chaosu jaki objął Multiwersum w wyniku awansu Asmodeusza do rangi boga, Primus ograniczył kontakt z resztą wszechświata do minimum. Stowarzyszenie Porządku miało nawet teorię, że chciał zupełnie odciąć swój plan, ale nie pozwalają na to inne Moce, jakie zamieszkują zębatki. Dość powiedzieć, że dostać się do Mechanusa jest bardzo trudno, a wydostać... cóż, jeszcze trudniej.


____________________________
1 - korytarz w Bazylice św. Piotra
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 21-04-2016 o 18:13.
Zapatashura jest offline  
Stary 23-09-2015, 11:46   #172
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Jakoś właściwie nie pojął owej śpiewnej wypowiedzi. Gdyby mieli barda, to być może wyłapałby jakieś konkrety, tymczasem kompletnie przypominało to piękny, podniosły dźwiękostrzał, tyleż dostojny co jednak niezrozumiały. Później jeszcze owe indagacje stanowiące przelewanie z pustego w próżne, czyli bezsensowne działanie. Jednak uzyskali także kilka ważnych informacji:
- Skoro powiadacie, że część portali działa, moze powiedzielibyście gdzie i jakie oraz jakie są do nich klucze? - zaczął wojownik. - Oraz czy wiecie, gdzie są tam portale powrotne? Ponadto jeszcze taka sprawa. Czego się tam moglibysmy spodziewać oraz prosiłbym, żebyście powiedzieli mniej więcej, jaki obowiązuje tam sarvoir vivre. -

Kamienna forteca kojarzyła się odłamkowi z elementarnym chaosem, tam taki widok nie byłby wcale taki dziwny. Tylko czy bogowie z przeszłości, mogli wiedzieć cokolwiek o obecnej sytuacji, może byli jedynie fragmentem przeszłości sprzed przesunięcia planów. - Myśleliście o tym, że ta istota, to pozostałości bogów żywiołów sprzed powstania czegokolwiek? Rozumowanie istoty niech nawet będzie porządkiem, ale innym od tego jaki znamy, więc jednocześnie niemożliwy dla nas do pojęcia lub zdający się być chaosem. Ewentualnie będący strzaskanym porządkiem, więc obecnie chaosem.- Zagadnął czarodziej, jednocześnie wciskając wszystkim zgromadzonym guwernantom do głów to co udało mu się zapamiętać, tak jak i przekaz czy przemowę istoty, tak, jak wyryła mu się ona w pamięci. - Pytania Dotiana z kolei są bardzo celne, ale mam jeszcze jedno, jakie warunki panują na Mechanusie, przynajmniej dla istot, które jedzą, oddychają i piją, oraz są wrażliwe na temperaturę. - Dodał do listy pytań fragment bramy.

Sprawa portali, na życzenie Dotiana, została rozwinięta. Niestety sami Guwernanci niewiele wiedzieli. Znali raptem garstkę portali, jeden w Sigil w okolicy Żużli (o którym wiedziało i trio), dwa na planach materialnych: w Kara Tur na Torilu i na Flanaess na Oerth. Wszystkie trzy aktywowały mechaniczne konstrukcje i wszystkie też były jednostronne. To była kolejna ważna kwestia. O ile wiedzieli faktole, wszystkie bramy na Mechanusie działały w jedną stronę. A jedyny bezpiecznie działający portal, który był pod kontrolą Stowarzyszenia Porządku, jak na złość prowadził na Plan Letargu - domenę bogów śmierci.
Zachowania przystające na Planie Porządku wymagały... cóż, prawości. Działania zgodnie z przepisami i słuchania się lokalnej władzy zwierzchniej. To tyle, jeśli idzie o wciąż amieszkujących Mechanusa śmiertelników. W przypadku spotkania z modronami, albo innymi istotami, Guwernanci zalecali aktualnie ucieczkę.
Uwagę odłamka co do natury istot zamieszkujących Filar, szanowni zebrani zignorowali. Wszak co mógł wiedzieć po jednym dniu, gdy oni studiowali to miejsce od dziesięcioleci i mieli lepsze teorie. Poza tym bóg to bóg, a nie przedwieczny z Żywiołowego Chaosu.

Co innego warunki na Mechanusie. Te akurat Guwernanci znali. Temperatura na planie była stała (co niezaskakujące) i umiarkowana, zupełnie wystarczająca do podtrzymania życia. Znajdowała się tam też woda i pożywienie, choć głównie grzyby. Dlaczego akurat grzyb miałby porastać Plan Porządku, nie wytłumaczyli.

- W takim razie pora się chyba zbierać, przygotować na wizytę w Mechanusie i ruszyć zdobyć to dziwne urządzenie. – Czarodziej przekazał towarzyszom, a następnie zwrócił się do guwernantów. – Doskonale, a najbliższy portal do Sigil z w miarę dostępnym kluczem jest tu gdzieś w pobliżu? – Wyruszenie do Mechanusa z Sigil zdawało się najsensowniejszym wyjściem. Odłamekczuł się nieco dziwnie na myśl o Planie Porządku, znalezienie urządzenia byłoby miłe, ale wyglądało na to, że praca dla centaurzycy mogła poszerzyć horyzonty.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 11-10-2015 o 21:34. Powód: Tagi
Plomiennoluski jest offline  
Stary 26-09-2015, 14:31   #173
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Szczęśliwie portal nic'Epony był dwustronny, dzięki czemu towarzysze mogli równie łatwo powrócić do Klatki, jak udało im się dotrzeć na Celestię. Owszem, wiązało się to z koniecznością ponownego marszu przez śnieżne zaspy, ale po pułapkach w antycznej wieży jawiło się to niemal jak spacer przez łąkę. Ostatnią rzeczą jaką widzieli opuszczając plan była majacząca w oddali upiorna kolumna z ciał.


Wycieczka do innego świata była całkiem pouczająca. Wiedzieli, że wbrew pierwotnym plotkom, istniały drogi prowadzące do Mechanusa i poza Mechanus. Owszem, były to osobne drogi i na razie nie słyszeli o innym wyjściu niż na plan śmierci, ale to był jedynie portal pod kontrolą Guwernantów. Plan Porządku miał też innych mieszkańców, nawet nie licząc modronów. Oni zapewne znali bezpieczniejsze portale. Temperatura nie powinna stanowić problemu, nie utkną tam w śniegach jak na mroźnych terenach Celestii, jedzenie i woda także są na miejscu, choć przezorniej byłoby jednak zabrać własne zapasy. No, poza odłamkiem, on nie musiał się w ogóle przejmować takimi rzeczami.
Głównym zyskiem były jednak informacje o telekomunikatorze. Wiedzieli już jak wygląda, że nie jest zupełnym unikatem, a jego kopie można było odnaleźć w Fortecy Zdyscyplinowanego Oświecenia. A to znacznie dokładniejsza lokacja, niż „gdzieś na Mechanusie”. Z igły w stogu siana, zrobiła się igła na dywanie. Pewnie w nią wdepną, nawet jeśli nie będą chcieli.
Pozostały ostatnie przygotowania. Z opowieści Guwernantów wynikało, że Plan Porządku wcale już taki porządny nie jest, modrony stały się groźne a i innych istot, które nie przypominały humanoidów należało tam unikać. Bezpieczeństwo wymagałoby zatem zaopatrzenia się w przedmioty pierwszej potrzeby, a zapewne także i dalszych. No i trzeba było się zdecydować na portal. Ten w wieży zegarowej przy Kuźni? Czy ten na Żużlach? To, że oba prowadziły na ten sam plan nijak nie znaczyło, że to w to samo miejsce.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 21-04-2016 o 18:14.
Zapatashura jest offline  
Stary 17-10-2015, 18:11   #174
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Przygotować się trzeba było oraz wybrać portal. Ogólnie największy problem był z tym, że kompletnie nie wiedzieli, gdzie każdy ze wspomnianych portali prowadzi. Więcej, wedle ich informacji nie wiedział chyba nikt, czyli trzeba było samemu popróbować.
- Cóż, pomimo że ty nie potrzebujesz, ale my musimy kupić prowiant. Chyba, żeby istniały magiczne przedmioty, które potrafiłyby zastąpić jakoś jedzenie? - spytał nagle na głos. - Chociaż jeśli nagle przestaną działać. Kompletnie nie wiem, jakie są zasady magii na Mechanusie, ale słyszałem kiedyś, że na rozmaitych planach bywają różne. Także twoje czary, druhu, mogłyby mieć dziwne działanie, albo wręcz wcale.
Garion słyszał o pierścieniach, których magia pozwalała obyć się właścicielowi bez jakiejkolwiek żywności czy wody, lecz ich koszt był bardzo wysoki. Znacznie taniej można było znaleźć zaklęte przedmioty, które potrafiły po prostu wyczarować jedzenie. Koszt setek sztuk złota mógł być zaporowy dla zwykłego trepa, ale dla Dotiana i Estel był całkiem sensowna inwestycją.*
- Wobec tego mamy taki zakup planowany. Ponadto chybaby warto uwzględnić jakieś zabezpieczenie przed temperaturą oraz ogólnie rozmaitymi problematycznymi formami energii - ocenił wojownik, spoglądający na swoich kompanów.
- To zależy od jakiej energii oczywiście, czy dla ciebie, czy dla wszystkich, dla ciebie pewnie jakaś płytotwa zbroja, lodoogniowa, zjawy, lub najlepsza i oczywiście najdroższa, zbroja z Tarasque. Można zakląć w pancerz którąś z odporności na typ energii, ale oczywiście trzeba zdecydować na który dokładnie. Diamentowe Karwasze dają dość dobrą odporność w walce, ale z kolei muszą się dostosować do mocy, jaką się oberwało, choćby była to czysto fizyczna siła. Kapelusz oddychania w wodzie, chociaż nie wiem jak tam z woda na Mechanusie akurat. Broszka Tarczy daje solidną ochronę jednorazowo do czasu regeneracji przeciwko atakom bazującym na czystej mocy. Z kolei Peleryn Łotrzyka, wspomaga w obronie przeciwko mocom i zaklęciom, oraz pozwala się teleportować w przypadku gdy ktoś cię trafi. Płaszcz chirurga z kolei pomaga towarzyszom w leczeniu, z kolei Miseczka Czystości oczyści wodę i jedzenie, chociaż równie dobrze można użyć Nieskończonej Manierki, jeśli chce się tylko wody. Wieczna Kreda do oznaczania ścieżek, Unosząca się Latarnia, by mieć źródło światła bez konieczności używania innyc zaklęć, Obozowisko Lavatiusa jest tu również dobrym pomysłem. Platynowa Sakiewka, gdyby ktoś chciał zamienić cokolwiek w platynę dla wygody. Materac Dobrego Wypoczynku mógłby pomóc w zebraniu jednego czy dwóch ciosów więcej. Jakiś Olej Przywrócenia Ciała też mógłby się przydać, pomaga zdjąć klątwę zamiany w kamień. To wszystko z tych tańszych opcji. No, powiedzmy poniżej dwóch, trzech astralnych diamentów sztuka, niektóre z tych wymienionych bliżej tysiąca sztuk złota. - Zapytany czarodziej zrobił cały wykład na temat przedmiotów magicznych i tego, co może im się w danej sytuacji przydać. Fakt był jeden, na obecną chwilę, nie było ich stać na coś, co faktycznie mogłoby trwale bronić przed jakąś energią, więc zostawały raczej jedynie mikstury. Oraz kilka drobnych rzeczy i amuletów, które wymienił.
-Jeżeli mielibyśmy się obawiać temperatur Dotianie, ulew czy na jakie inne warunki moglibyśmy się natknąć, to istnieją też magiczne rytuały, które nas przed tym zabezpieczą - dodała kapłanka. -Nie wiem jak wy, ale ja wolałabym nie powtarzać przedzierania się przez zaspy.
- Wiadomo, jednak to wy jesteście specami od magii. Czy moglibyście określić konkretne potrzeby? - spytał wojownik. - Laikowi łatwiej przeoczyć istotne kwestie.
- Fakt, rytuał ochrony mógłby się przydać, do tego składniki na niego lub magiczny pył. Nieskończona Manierka, Unosząca się Latarnia, trzy oleje przywrócenia ciała, Obozowisko Instant, ja muszę się i tak zaopatrzyć w Rękawice Mrozu i kilka rytuałów, ale to osobna kwestia, no i Broszki Tarczy dla wszystkich jeśli starczy, oraz coś do prowiantu suchego. To według mnie podstawa. - Przekazał Garion. *
- [i[Doskonale, jak według ciebie?
- dodał wojak spoglądajac na elfkę.
Ilość potrzebnych rzeczy zaczynała stawać się cokolwiek kłopotliwa.
- Jeszcze trochę i muła będziemy potrzebować/ - Mruknęła cicho eladrinka. - Materiały do rytuałów, bandaże, opatrunki, zioła, eliksiry lecznicze… - Zaczęła wyliczać na palcach. - Czekają nas spore zakupy.
- Oraz ochrony, amulety czy tam cokolwiek na tego właśnie muła - dołożył wojownik.
- Oby to wszystko działało na Mechanusie... - Westchnęła cicho Estel.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 18-10-2015, 18:17   #175
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Dla kogoś posiadającego dużo brzdęku Sigil było handlowym rajem, a Garion, Estel i Dotian na puste mieszki nie mogli narzekać. Dzielnica Kupiecka była całkowicie oddana skupowi, sprzedaży i wymianie dóbr. Sklepy, kramy, wózki, przydrożne stragany, cuda mydło i powidło, nic tylko kupować. Wszystko co trzeba było wiedzieć o Wielkim Bazarze, mówiła już sama nazwa. Lecz Klatka była wielkim miastem i każda dzielnica miała swoje mniejsze bazary i targowiska (nawet Ul posiadał kilka paserskich spelun, w których trep mógł rano odkupić to, co ukradziono mu w nocy). A skoro już o iluminacji mowa. W szczycie panował handel legalny i powszedni – jedzenie, ubrania, narzędzia, czy inne artykuły pierwszej potrzeby sprzedawane były w pełnym świetle. Lecz Miasto Drzwi nie spało nigdy i kiedy uczciwy sprzedawcy udawali się na odpoczynek, ich miejsce zajmowali podejrzani pośrednicy albo krwawnicy oferujący najróżniejsze rozrywki. Narkotyki, trucizny, płatne zabójstwa i niemniej płatne afekty. W przeciwszczycie można było nabyć każdą z tych rzeczy. Jeśli trep był dostatecznie zdesperowany mógł nawet udać się na Nocny Bazar, a jeśli szczęście dopisało to nikt go nie okradł ani nie zabił w drodze na transakcje ani podczas powrotu.


1

Szczerze mówiąc Estel znała kilku szemranych sprzedawców, pracując w Ulu nie dało się nie zaznajomić z takimi trepami. Nie kwapiła się jednak do korzystania z ich usług, przez co uzupełniając swój ekwipunek towarzysze zasilili kiesy szacownych handlarzy z Dzielnicy Kupieckiej i Dzielnicy Pani. A sumy jakie przeszły z rąk do rąk doprowadziłyby prostaczków do zawału. Z punktu widzenia poszukiwacza przygód, magiczny kosz potrafiący wyczarować żywność i wodę za niespełna tysiąc złotych monet to okazja. Głód nie zajrzy w oczy nawet na największym pustkowiu i w najgłębszym lochu i to do końca życia. Ale chłop z planu materialnego za te same sztuki złota mógłby jeść tylko dziesięciolecie albo dwa (co, po prawdzie, w wielu przypadkach było tożsame z całym życiem), tylko że nigdy nie dałby rady takiej sumy odłożyć. Dotian, Garion i Estel kupili takich kuriozów więcej, każde było samo w sobie rzadkim luksusem, jednak w Sigil natrafić na nie, nie było znowu tak ciężko. Klatka była największym węzłem komunikacyjnym w całych planach.
I pomyśleć, że Multiwersum posiadało jeszcze bogatsze centra handlowe: Mosiężne Miasto w Żywiołowym Chaosie i Świetliste Miasto na Morzu Astralnym. Pieniądz był potężnym żywiołem, który wprawiał w ruch całe plany.


Świat potrzebował krzykaczy. Donośny głos bywał przydatny. Czasami wszak nie chce się iść przez całe pole do sąsiada, tylko po to by spytać o jedną błahostkę. Można się zwyczajnie wydrzeć a sąsiad zapewne usłyszy. W wielkich miastach taki krzykacz może swym donośnym głosem zarobić na życie. Nie każdy jest przecież piśmienny, ogłoszenie przybite na tablicy nie dotrze do wszystkich, ale jak ktoś stanie przy wejściu na targowisko rybne i zacznie wykrzykiwać, że lord od przyszłego miesiąca podwyższa daninę, to dowie się o tym każdy. W ośrodkach miejskich takie osoby nazywano klikonami. W Sigil nazywało się ich frajerami.
Główny problem z krzykiem jest taki, że zawsze go ktoś usłyszy. A w miejscu takim jak Klatka, po którego ulicach przechadzają się giganci, diabły, demony, magowie o plugawych upodobaniach i nadgorliwi Synowie Łaski, nikt kto miałby wszystkie klepki nie chciałby zwracać na siebie nadmiernej uwagi. Już szczególnie przyciągać spojrzeń nie powinni osobnicy mający cztery stopy wzrostu, co w języku ogrów brzmi dokładnie tak samo jak przekąska. Jednak jeden halfling najwyraźniej był bzikiem, przez co skupiał na sobie uwagę wielu krwawników, w tym Ender, która wracała właśnie z Gmachu Zapisów. Gdyby być precyzyjnym, to należałoby napisać, że wracała z Archiwum, ale większość trepów nie widziała większej różnicy pomiędzy jednym a drugim. Brent nie była jednak trepem. Dzięki temu wiedziała, że różnicy praktycznie nie ma. Przed Wojną Frakcji, gdy w Gmachu Zapisów urzędowali Przeznaczeni, mianem Archiwum nazywano podziemia budynków kampusu, w których trzymano najbardziej newralgiczne zapisy i rejestry.


2

Kto gdzie mieszkał, jakie miał przychody, jakie podatki musiał zapłacić, u kogo zaciągnął długi, komu co zapisał w testamencie. Zaborcy dysponowali niemal każdy oficjalnym dokumentem, który stwierdzał stan posiadania. Ale potem faktol Darkwood poszedł w labirynty, Przeznaczeni wynieśli się z Sigil, a gdy mieszkańcy zwietrzyli śpiewkę, że Archiwum nikt nie pilnuje... poprzestańmy na tym, że koniec Wojny Frakcji był dla wielu osób początkiem nowego życia.
Dziś Archiwum stało się po prostu archiwum. Trzymano w nim stare zapisy, których mało kto potrzebował. Cel Gmachu Zapisów pozostał jednak niezmienny – katalogować co się tylko da, a ze zdobytej wiedzy wycisnąć zysk do ostatniej kropli. Samo katalogowanie stało się jednak od exodusu frakcji znacznie trudniejsze, bo samo miasto nie dzieliło się już tak chętnie informacjami (czy też bliżej prawdy – nikt nie miał wystarczająco dużo siły, by wszystkich zmusić do spisu). Ktoś się urodził, to się urodził. Po co o tym pisać? Akty narodzin i zgonów zresztą i tak nie przynosiły wielkich zysków. Kopalnią brzdęku zawsze były portale. Wymiarowe Drzwi lubiły zmieniać swoją lokalizację w Klatce z zastraszającą częstotliwością, a od czasów Apoteozy Asmodeusza wiele miejsc docelowych przestało znajdować się tam, gdzie powinno. Utrzymanie mapy portali, która byłaby chociaż zbliżona do stanu faktycznego było tytaniczną pracą. A tutaj na jednym z placów Dzielnicy Urzędników, jakiś halfling właśnie wykrzykiwał, że poszukuje chętnych na wyprawę do Mechanusa. Mechanusa! Planu, który od przeszło wieku nie istniał w powszechnej świadomości, a informacji o którym można było szukać... no cóż, w archiwum Gmachu Zapisów.
Ender z zawodowej ciekawości nie mogła przejść obok czegoś takiego obojętnie, chociaż większość krwawników zupełnie małym bzikiem się nie zainteresowała. Krótka rozmowa z rezolutnym niziołkiem zwróciła jedynie garść informacji. On sam wiedział niewiele. Podobno jedna osoba w mieście, nazywana panią Annabell, zlokalizowała portal prowadzący na Plan Porządku, ale potrzebowała śmiałków, którzy by go dla niej zbadali i wyruszyli na drugą stronę. Nagroda za taki trud miała być pieniężna, lecz halfling nie znał oferowanej sumy. Wiedział jednak, gdzie można poznać szczegóły. Bez wahania podał adres w Dzielnicy Gildii, pod którym przebywała organizatorka. Brent spodziewała się, że usłyszy raczej o alejce w Ulu, cała ta sytuacja brzmiała dla niej bowiem jako przekręt. Wzruszyła zatem ramionami i udała się do domu, nie zaprzątając już sobie krzykaczem głowy.
A jednak ciekawość to podstępna rzecz i myśli o Mechanusie utknęły gdzieś z tyłu głowy Ender. Archiwistka słyszała już bowiem kiedyś o Mechanicznej Nirwanie i zamieszkujących ją istotach zwanymi modronami. Konstruktach w pełni oddanych porządkowi i precyzji, pozbawionych osobowości i stworzonych jedynie do wykonywania poleceń. Natura modronów zafascynowała ją i teraz dawne wspomnienia zmieszane ze świeżą wiedzą o wyprawie popychały ją ku temu, by sprawdzić o co się tak naprawdę rozchodzi. Dzielnica Gildii była miejscem cywilizowanym, istniały lepsze okolice na zorganizowanie pułapki. Ponadto, gdyby to wszystko miało być jedynie przekrętem, to chyba nikt nie ryzykowałby tak jawnego szukania naiwniaków. Synowie Łaski mogli przecież zacząć zadawać pytania.
Następnego dnia ciekawość wzięła górę i Brent przejrzała zapisy w archiwum dotyczące adresu, który wskazał niziołek. Lecz żadna Annabell nie figurowała jako właścicielka budowli w tamtej okolicy, a i adres wskazywał na pustkowie. Ewentualnie ktoś nie dopilnował sformalizowania przejęcia aktu własności, co niestety zdarzało się nad wyraz często. Wyglądało na to, że na miejsce trzeba się udać osobiście.

Już z daleka sprawiało upiorne wrażenie, ale kryło też w sobie dawny majestat. Dwupiętrowe domostwo, ze spadzistym dachem i wieżyczką górującą nad alejką. Budowla była drewniana i sprawiała wrażenie, że niewiele jej brakuje do zawalenia.


Ale jednak stała i w porównaniu z innymi budynkami i kamienicami w jednej z wielu bocznych alei Dzielnicy Gildii, prezentowała się okazale. Byle tylko nie trzeba było po niej za długo chodzić. I wiać po usłyszeniu pierwszego skrzypienia podłogi.
A skoro już o wianiu mowa. Archiwistka nie zdążyła nawet wejść na werandę, gdy z wnętrza domostwa wybiegło diablę krzycząc „duch, duch, to pułapka”. Nieznajomy nie miał zamiaru się zatrzymywać na widok Ender, ale przynajmniej ją ostrzegł nim popędził do wylotu alejki.


Zakupy były owocne, a zebrane informacje cenne, ale Aedd'aine, Twinklestar i Kanciasty mieli jeszcze parę spraw do omówienia. Wybór portalu, którym mieliby się udać do Mechanusa wciąż nie został rozstrzygnięty, a i warto było podzielić się z Annabell nowościami zasłyszanymi od Guwernantów w Celestii. Dlatego też całą trójką udali się po szczycie do domostwa swojej zleceniodawczyni. Nawykli już do tego, że w budowli nie ma żywego ducha, byli dość zdziwieni gdy po drodze minął ich spanikowany tiefling. Jedynie Garion i Dotian widzieli w okolicy kogoś innego niż Annabell i był to wynajęty przez nią niziołek. Diablę sprawiało jednak wrażenie szabrownika, który natknął się na coś, czego nie przewidział.
Populacja alejki rosła jednak na każdym krokiem, bowiem przed rezydencją ducha trójka poszukiwaczy przygód natknęła się na nieznajomą kobietę, wyraźnie wahającą się czy wejść do środka, czy odwrócić się na pięcie i zabrać daleko stąd.


_________________________________
1 - grafika z podręcznika "In the Cage - a Guide to Sigil"
2- grafika z podręcznika "Factol's Manifesto"
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 21-04-2016 o 18:14.
Zapatashura jest offline  
Stary 28-10-2015, 18:55   #176
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
"Wykluczone" - skarciła się w myślach podsumowując wszystkie za i przeciw po chwili konsternacji. "Nie wejdziesz tam Brent. I lepiej skończ z tymi bzdurami".

Krzyczące diable tak właśnie zgasiło ostatni płomyczek ciekawości kuriozum jakie otaczało opowiastkę bzika. Możliwość dotarcia do portalu Planu Porządku i udokumentowania jego szczegółów nagle straciło całą swoją atrakcyjność. Nic nie trzymało się kupy. Ani relacja halflinga nie była zbytnio konkretna, ani dokumentacja w Archiwum nie odpowiadała stanowi faktycznemu, ani miejsce nie pasowało do kogokolwiek chcącego organizować płatne wyprawy. Równie dobrze, krzykacz mógł się pomylić co do miejsca albo mieć pomieszane w łepetynie by wszystko zmyślić.

Ender westchnęła gorzko. "Że też cię podkusiło..." - skarciła się po raz kolejny.

Była lekko poirytowana, że naiwnie dała się nabrać na coś, co powinna zignorować w przedbiegach. Archiwistka w końcu uważała się za inteligentniejszą niż cwaniackie chwyty ulic Sigil. Lecz nabranie się na taką tandetę... Było po prostu uwłaczające i poniżej krytyki. Kuszenie losu by faktycznie dostać przez łeb nie należało do jej zainteresowań a to właśnie był idealny moment by wycofać się nim sytuacja zrobi się poważna. Niepotrzebnie zmarnowała swój czas na fatygowanie się pod tą starą ruderę. Zamiast bezsensownego spaceru mogła odpocząć paląc ziele w fotelu swojego biurka.

Splotła ramiona i cofnęła się od werandy nawet nie dotykając jej butem. W końcu odwróciła się na pięcie i skierowała do głównej ulicy.

Była to dojrzała kobieta ubrana w biało brązowe szaty z narzuconym czarnym futrem w większości opatulającym ramiona. Wysoka, choć wnioskując z odgłosu jej każdego kroku, za sprawą obcasów. Nie miała przy sobie nic szczególnego poza mniejszymi elementami swojego stroju. Szerokie białe rękawy były przepuszczone przez ozdobne skórzane karwasze, by materiał nie zwisał przy samych nadgarstkach. Szyja była opięta opaską, choć ciężko było stwierdzić, czy dla ozdoby, czy dla powstrzymania kontaktu futra z szyją. Samo futro miało też parę polerowanych elementów najprawdopodobniej pełniących rolę spinek schowanych pod spodem. Długie ciemne włosy były pogmatwanie związane w wielki puszysty warkocz zarzucony na tył. Twarz natomiast składała się z estetycznych symetrycznych rysów, jak najbardziej ludzkich. Skupione oczy, łagodnie zarysowany nos i pełne usta. Twarz wyrażająca neutralność i dociekliwość zarazem w kierunku potencjalnych adwersarzy.


Nie zatrzymała się, ani nie spowolniła, lecz spokojnym, choć sukcesywnym krokiem, kierowała się w ich stronę. W myślach nie była zadowolona z dodatkowego towarzystwa. Po dość nieciekawej okolicy i reakcji diablęcia oczekiwania raczej nie były rokujące.

Estel widziała wahanie kobiety i gdy skierowała się w ich kierunku zaczęła się zastanawiać czy jej nie zagadnąć. Dobrze wiedziała, że pierwszy widok na dworek Annabell mógł wywoływać sporą konsternację. Wiedziała też jednak, nauczona bolesnym doświadczeniem, że w Sigil za chęć pomocy częściej można było oberwać niż komukolwiek pomóc. Nie byłaby jednak sobą, gdyby zbytnio się tym przejmowała.
- Jeśli Pani w sprawie ogłoszenia, to proszę nie przejmować się wyglądem domostwa. Jest Pani w dobrym miejscu - odezwała się łagodnie uśmiechając, gdy odległość pomiędzy nimi uległa zmniejszeniu.

Garion obserwował kobietę i otoczenie, czyżby Annabell chciała wymienić członków ekspedycji, dodać nowych, wysłać osobną jako powiększenie szans na sukces, czy była to jakaś zasadzka. To ostatnie wykluczył, a przynajmniej uznał za mało prawdopodobne. - Ciekawe czy to potencjalna druga wyprawa, czy ktoś do wsparcia dla nas, a jeśli to drugie, to czy pomyślała o zwiększeniu ogólnej nagrody za fatygę. - Odłamek podzielił się swoimi przemyśleniami z dwójką towarzyszy. Purpurowy kryształ, wchodzący w skład trójki, zlustrował od stóp do głów kobietę idącą w ich stronę. Ciężko było powiedzieć czy jedynie patrzył wnikliwie, czy coś innego, bo w miejscu, gdzie powinny być oczy, zdawały się po prostu być innego koloru kryształy.

Wojownik powściągliwie reagował na pojawienie się nowej osoby. Któż wie, co tutaj robiła oraz po co przyszła? Można jednak było mieć zaufanie do intuicji elfki. Przynajmniej większość jej naturalnych pierwszych odruchów była utrafiona. Tymczasem jednak on, nawet ufając swojej towarzyszce, nie miał takich predyspozycji, stąd większa powściągliwość oraz ostrożność.

Faktycznie, miejsce zbytnio nie współgrało w nawiązywaniu nowych znajomości. Można było powiedzieć, że okoliczności były również niefortunne. Jednak przekaz elfki był na tyle konkretny i jasny, że nie można było mówić o żadnym niedomówieniu. Kim właściwie była ta trójka? Ochotnicy, którzy również uwierzyli w bajania bzika? Sama Annabell, właścicielka rudery w miejscu gdzie zgodnie z dokumentami stać nic nie powinno? Każda z opcji była tak samo prawdopodobna jak odpowiednio dobrany wabik, by po przejściu przez próg od razu dać delikwentowi przez łeb. Jeśli nie była to podpucha... Cóż... Panna Annabell musiała jeszcze wiele się nauczyć w kwestii ogólnie przyjętych standardów dyplomacji, czy rozmów biznesowych. Mogło to świadczyć o jej niezwykłej niefrasobliwości. Jak zatem taka osoba mogła organizować wyprawę na plan macierzysty modronów? Nie było to tematem nad którym Ender chciała rozmyślać. Archiwistka nie miała ochoty na próby analizowania nikogo ani nie miała ochoty na próby wyjaśniania całego szeregu sprzeczności i niedomówień związanych z tą historią. Potencjalne ryzyko nie było tego warte. Nie chciała też zmieniać decyzji gdy właśnie ją podjęła. Pozostawała jednak odpowiedź, która należało udzielić elfce. Sięgnęła więc w myślach do swojego atlasu wymówek katalogowanych od kiedy tylko podjęła się płatnej pracy. W między czasie wyciągnęła pewien rodzaj niewielkiej drewnianej fajki. Była to prosta jak drut i cienka jak patyk szyjka z małym przyczepionym pod koniec owalnym kominem.

- Ogłoszenia? - zaczepiona odpowiedziała neutralnie pytaniem, które miało na celu rozwiać wszelką styczność z rekrutacją Annabell. Nie była to też odpowiedź w charakterze podtrzymania konwersacji a raczej wskazania, iż doszło do pomyłki gdzie przypadkowa osoba została wzięta za kogoś kim nie była, co potwierdzał fakt, że nie spowolniała kroku.

Uśmiech nie zniknął z twarzy eladrinki, skinęła jedynie głową uznając, że źle oceniła sytuację.
- Wybaczcie, pomyliłam się najwyraźniej.

Czarodziej zrobił swój sztywny odpowiednik wzruszenia ramionami i ruszył z wolna w kierunku domostwa i zapewne czekającej w środku uduchowionej centaurzycy.
 
Proxy jest offline  
Stary 31-10-2015, 17:57   #177
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Dwie obce osoby w okolicy nie mogły być przypadkiem, jak domyślali się Dotian, Estel i Garion. Annabell musiała mieć w tym swój udział, a najłatwiej było to potwierdzić zwyczajnie jej pytając, dlatego też towarzysze podążyli za odłamkiem do budynku.
Nie minęło dużo czasu gdy usłyszeli stukot kopyt i głos ducha.
- A jednak wróciłeś, no przecież mówiłam, że nic ci nie zrobię - usłyszeli, zanim centaurzyca wkroczyła do pomieszczenia w którym się znajdowali. - Ach, to wy - dodała zauważając trójkę. Najwyraźniej jednak stwierdziła, że zabrzmiało to nieodpowiednio i próbowała ratować sytuację. - To znaczy, nie żebym nie cieszyła się na wasz widok. Dzień dobry. Po prostu myślałam, że to ktoś inny.
- Dzień dobry Anabell - Estel uśmiechnęła się ciepło. - A ktoś się kręcił przed domem, jakaś kobieta ale nie zdecydowała się wejść - dodała kapłanka.
- Kobieta? Nie, nie. Diablę - duch pokręciła głową. - Z ogonem i rogami.
- Tiefling był, wybiegł, darł się jakby jak to mówią, zobaczył ducha. - Powiedział jak nigdy na głos Garion. Przez chwilę zastanawiał się czy użył dobrej gry słownej, ale stwierdził że nie jest to najważniejsza w tym momencie rzecz. - Zakładam że wyprawa nadal jest aktualna. Czy coś się zmieniło? - Dopytał na wszelki wypadek. Za organicznymi ciężko było utrafić, a co dopiero za duchami takowych.
- Nie, nie zmieniło się nic - zapewniła Annabell. - Pomyslałam sobie tylko, że to może być trudne zadanie i ktoś do pomocy wam byłby się przydał. Ale niestety chętnych brakuje.
- Rzecz oczywista. Tak należało przypuszczać. Raczej niewielu chciałoby się wybrać na taką wyprawę - potwierdził wojownik.
- Naprawdę? Myślałam, że to jednak coś interesującego. Niebywałego - strapiął się centaurzyca.
- Nie wszyscy mają podróżniczą żyłkę - Powiedziała spokojnie Estel. - A w tym konkretnym przypadku więcej trzeba było szukać ale zdobyliśmy nowe informacje. Sądzę, że może być Pani zainteresowana - Dodała i opowiedziała po krótce czego się dowiedzieli o Mechanusie od Guwernantów. Pominęła przy tym informację o wycieczce do Wieży, tak na wszelki wypadek, żeby Annabell nie przyszło do głowy posyłać ich tam ponownie w przyszłości.
- Właśnie, niebywałego - cichutko wymknęło się Faeruńczykowi, kiedy myślał o tej sprawie. Niebywałymi rzeczami zajmują się zazwyczaj, albo niebywałe istoty, albo durnie. Najczęściej właściwie osoby, które posiadają obydwie wspomniane cechy. Większość normalnego społeczeństwa nawet we wnętrzu dziwacznego Sigil przędła kołowrotek swoich spraw nie przytulając się do kłopotów. Romyslając tak słuchał opowieści Estel, która streszczała pracodawczyni uzyskane informacje. Naprawdę świetnie pomyślała zatajając kwestię Wieży, bowiem faeruńskiemu wojakowi wcale nie uśmiechało się tam wracać.


Annabell skupiła się na opowieści z dużym zainteresowaniem, co jakiś czas potakując, na znak że słucha.
- To znakomicie - stwierdziła na końcu. - Stowarzyszenie dalej istnieje na tamtym planie, więc może i telekomunikatory wciąż istnieją. Ponadto Mechanus nie jest pułapką, skoro są jakieś portale prowadzące na zewnątrz - powtarzała ni to sobie, ni to kompanom. -Bardzo dobre wiadomości, musicie przyznać sami.
- Na tyle dobrze, że można przekwalifikować wyprawę z automatycznego samobójstwa, na duże prawdopodobieństwo utraty życia lub części ciała i faktycznie tam wyruszyć. - Skwitował Odłamek.
- Prawda? - ucieszyła się centaurzyca, ale zaraz mina jej zrzedła. - To był sarkazm, prawda?
- Sarkazm, ironia, drwina, szyderstwo… Nie, to nie był sarkazm. - Stwierdził czarodziej. - [/i]Proponuję przejście w Ulu.[/i] - Przekazał do dwójki towarzyszy myślami.*
Estel zachowała pełną powagę, pomimo tego, że uśmiech cisnął jej się na usta po słowach Gariona. Skinęła głową po jego myślowym komunikacie. Nie uśmiechało się jej co prawda wchodzić ponownie na Zużle ale ponowne dostanie się do wieży zegarowej nastręczałoby pewnie dodatkowych trudności.
- Niechaj będzie więc taki wybór - skinął wojownik przyjmując propozycję towarzysza.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 31-10-2015, 22:13   #178
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Brent wyminęła nieznaną sobie trójkę osób, w tym przedziwną istotę z kryształu i ruszyła w górę alejki. Cała ta sytuacja jej się nie podobała i karciła się za to, że dała się ponieść ciekawości. Prawdopodobnie podobne myśli przebiegały po głowie diablęcia na które natknęła się na placu. Tiefling wciąż był zbladły, przez co jego skóra miała różowawy odcień. Opierał się ciężko o ścianę budynku próbując złapać oddech. Zachowanie nieznanego tchórza przypomniało kobiecie o innym bziku. Tym całym niziołku, który nawoływał naiwnych. Ciekawe czy dalej wykrzykiwał ogłoszenia?

I okazało się, że i owszem. Nieopodal Gmachu Zapisów dalej darł się o "wyprawie do Mechanusa", ale jakby z mniejszym entuzjazmem. Słychać to go było, a i owszem, ale teraz siedział na ławce i kiwał leniwie nogami. Jakby mu się już robota zaczynała nudzić.

"Dalej tu jest?" - dziwiła się Ender z lekkim zmieszaniem na twarzy. Halfling na prawdę musiał być zdeterminowany w tym, co robił. Synowie Łaski nie zrobili jeszcze z nim porządtku a minęło wystarczająco dużo czasu, by ktoś łakomy pokusił się na przysługę dla męczenników. Tak się nie stało...
"Ciekawe..." - zaintrygowana pyknęła spokojnie fajką, która lekko już przygasała. Nabite ziele spełniło swoje zadanie. Archiwistka patrząc na halflinga nie myślała już o rekrutacji jako takiej a o osobie bzika. Zastanawiała się komu dała się podpiścić i co takiego w nim było, że zareagowała inaczej niż powinna. W gruncie rzeczy kryło się w tym niebezpieczeństwo. Brent była osobą, która kierowała się tylko i wyłącznie chłodnym osądem. Jeśli jedna osoba była w stanie to ominąć, kolejne również będą do tego zdolne. Była bezbronna w stosunku do opowiastki halflinga i pomaszerowała w wyznaczone miejsce bezmyślnie jak ćma do światła. Nie była to rzecz, którą można było zbagatelizować. W tym mieście można było bardzo szybko wiele stracić a poznanie swoich słabości było kluczowe.

Archiwistka zbliżyła się do krzykacza pod pretekstem wyczyszczenia fajki. Stanęła przodem do niewielkiego kubła obok ławki a bokiem do interlokutora.

- Agitacja nie idzie po myśli? - odezwała się rzucając neutralnie pytanie, opróżniając zawartość fajki.

- Mało chętnych - pokiwał głową niziołek. - Jakby do Celestii mieli iść, to by pewnie chcieli. Ale żeby iść w cień, to trzeba mieć widać predyspozycje.

- W cień... Dokładnie... - powtórzyła spoglądając przez chwile na halflinga. - A nie uważacie, panie halflingu, że informacje są nazbyt... szczątkowe, by zainteresować kogoś z Dzielnicy Urzędników?

- Co wiem, to mówię - stwierdził lekko człowieczek. - Wyprawa do Mechanusa, odkrytego planu, nagroda pieniężna dla śmiałków, a szczegóły to już pani Annabell. Ja mam tylko rozpuścić śpiewkę.

- Pani Annabell... Co to za osoba? Jest kimś zauważalnym w Sigil? - pociągnęła dalej wytrzepując resztki wypalonego ziela z komina fajki.

- Nie, chyba nie - zaprzeczył krzykacz. - Ale ma brzdęk, więc nie dociekam.

"Brzdęk...?" - zdziwiła się Brent w myślach. Nie pasowało to przecież do nawiedzonej rudery z organizującymi pułapki duchami w środku.
- Skoro pani Annabell posiada odpowiedni brzdęk, to kwestią czasu jest by w jej biurze pojawili się odpowiedni ochotnicy.

- Pewnie tak, pewnie tak. Brzdęk rządzi światem - stwierdził lekko halfling.

- Brzdęk rządzi światem. W rzeczy samej - powtórzyła przytakująco przedmuchawszy pustą już fajkę. Schowała ją i krzyżując ręce stanęła bliżej halflinga. Jej wyraz twarzy zmienił się na dociekliwy, a wzrok skupiony na jego osobie. - Problem w tym, że pod wskazanym adresem stoi rozpadająca się rudera, do której nikt nie ma zamiaru wchodzić. Właściwie więcej wybiega z krzykiem i przerażeniem na twarzy... Nie ma w tym za grosz brzdęku, o którym wspominacie, panie halflingu. Bardziej jest w tym materiał, który zainteresuje sąsiadujących Synów Łaski. Więc... O co tak na prawdę chodzi?

- Synowie Łaski już byli. Zarzucili zakłócanie spokoju i pogrozili - stwierdził niziołek jakby nigdy nic. - A rudery, to są w Ulu. Jak ja miałbym brzdęk, to też bym nie spraszał śmiałków do własnej skrzyni, żeby mnie okradli.

Rezolutna odpowiedź podsyciła tylko dociekliwość Brent. Archiwistka odebrała to jako pewnego rodzaju intelektualne wyzwanie. Potyczkę głębi analizowania zagrożeń i zachowań społeczeństwa. Konfrontacje, w której każda ze stron wzięła sobie za cel udowodnienie przeciwnikowi, iż jest się lepszym w skrupulatnych przemyśleniach. Odezwała się dość szorstko.
- Ah... Rozumiem... Więc dlatego została wybrana nawiedzona skrzynia w najciemniejszej ciemnej uliczce... - W tym momencie zrobiła dłuższą przerwę. Zauważyła, że prowadzenie w ten sposób rozmowy nie doprowadzi do niczego innego jak bezcelowej kłutni i obrzucania się co nazbyt ciętymi komentarzami mającymi zdyskredytować rywala. Brent mogła się sprzeczać nie unosząc się wcale emocjami, nie miała jednak na to ochoty. Westchnęła lekko i odrzuciła krytyczny ton swojej wypowiedzi. Na nowo była neutralna..- Nie zrozumcie mnie źle, panie halflingu. Zadanie, do którego poszukujecie pomocy, pokrywa się z obszarem działania Gmachu Zapisów. W szczególności dokumentacja portali, o których wspomnieliście, panie halflingu, jak i zbieranie informacji o planach. - Brent postanowiła nie dzielić się informacją o świeceniu pustkami w temacie planu Początku. Przekazana dalej mogła niezbyt pozytywnie wpłynąć na reputację urzędu. - Jednakże na każdym z kroków, które udało mi się wykonać, by zaznajomić się z tematem, jestem do tego przedsięwzięcia przez państwa, panie halflingu, zniechęcana. Dysonans, który chciałabym zrozumieć. Podczas konkretnej rozmowy bez marketingowych ułagodnień, panie halflingu.

- Ale ja niewiele wiem. Kto organizuje, gdzie go można spotkać. Że jest w tej wyprawie duży brzdęk - wymieniał na palcach. - To już nie moja wina, że sobie pani Annabell wybrała takie miejsce, a nie inne. Słyszałem tylko, że to nie pierwsza grupa jaką organizuje, a poprzednia na współpracy dobrze wyszła.

- Byliście na wskazywanym przez was adresie, panie halflingu?

- Byliśmy, no tam zlecenie dostałem - potwierdził.

"Za grosz podejścia do biznesu..." - pomyślała Brent kręcąc głową. Wszystko wyglądało na beznadziejnie poprowadzoną rekrutację, jednak dalej pokrywało się z obowiązkami Archiwistki. Odpuszczenie sobie okazji do nadrobienia istotnych zapisków mogłoby być uznane jako błąd w sztuce, którego nikt nie chciał mieć w swoim doświadczeniu zawodowym.
- Dobrze... Zróbmy inaczej - odparła po chwili namysłu. - Spotkajmy się w tym miejscu za pół godziny. Udamy się razem, panie halflingu, w miejsce, o którym mówiliście. Wygląda na to, że chętni nie dopisują, a nie wróci pan z pustymi rękoma.

- Mi tam nie płacą od chętnego, tylko od godziny - rzucił lekceważąco niziołek. - Ale i tak kończę na dzisiaj, więc co mi zależy krwawniku - wzruszył ramionami.

- Pół godziny - powtórzyła po czym skierowała się do Gmachu Zapisków.
 
Proxy jest offline  
Stary 04-11-2015, 19:21   #179
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Mały człowieczek, ku lekkiemu zdziwieniu Brent, grzecznie czekał na jej powrót. Nie uciekł, nie schował się, tylko dalej kiwał sobie nogami i spoglądał na rozciągające się nad nim Miasto Drzwi.
- No i jest nasz krwawnik- stwierdził trochę kpiąco na widok archiwistki. - A zatem czas na spacer.
Trasa była Ender już znana, czujnie przez to baczyła, czy aby niziołek nie próbuje jej wyprowadzić w pole. Wszak wciąż była przekonana, że to jakaś pułapka. Za nic nie dała by się więc wpakować w niebezpieczeństwo przez niedopatrzenie. Halfling jednak maszerował (a właściwie truchtał, aby dotrzymać kroku znacznie wyższej od niego kobiecie) wprost do Dzielnicy Gildii. Tam też nie marnował czasu i szedł ku staremu domostwu w alejce, pewnym krokiem kogoś, kto dobrze zna okolicę.

- No i jesteśmy – oznajmił, gdy stanęli na dziedzińcu. - Każdy trep w Ulu biłby się, żeby móc mieszkać w takim kufrze. Parter nie zawali się pewnie przez całe lata.
"Każdy trep również wierzyłby we wszystko, co mu mówią..." - skomentowała w myślach archiwistka.
- Podziwiam umiejętności odnajdywania zalet tam, gdzie ich nie ma - odpowiedziała podtrzymując uprzedzenia, co do miejsca wktórym się znajdowali. - Będę tuż za panem, panie halflingu - dodała w grzecznościach oznajmiając jednocześnie, że nie ma w zamiarach przejmować inicjatywy w pierwszej wizycie widzianej już rudery.
Niziołek nie przejął się złośliwostką, a może nawet jej nie zrozumiał. Wmaszerował przez uchylone drzwi, które osiadły już zupełnie na podłodze i swym donośnym głosem zawołał:
- Pani Annabell! Gości prowadzę!
Naturalnie mógł to być jakiś sygnał do ataku, toteż archiwistka przezornie trzymała się z tyłu, na progu. Nie wiedziała czego się spodziewać, ale to co usłyszała było cokolwiek dziwne. Stukot kopyt. Stuk, stuk, stuk. Lekko zdziwiona Brent rozejrzała się po hallu, aż ujrzała wychodzącą ze ściany zjawę.


1

Pół kobieta, pół koń unosiła się o stopę nad posadzką, ale jej kroki wciąż rozbrzmiewały echem w pustych korytarzach. Diablę zatem wcale nie zbzikowało, budynek naprawdę był nawiedzony. Srebrzyste włosy i jednakowej barwy ogon powiewały u niej, jakby trącane wiatrem. Za życia centaurzyca musiała być piękna, miała symetryczne, szlachetne rysy twarzy, jej sierść miała kojącą, brązową barwę. Teraz jednak efekt psuła wielka dziura ziejąca w jej lewym boku.

Archiwistka uniosła lekko głowę przyglądając się wnikliwie centaurzycy. "Duch... Poszukujący ochotników... Do wyprawy na zakurzony plan... A jednak... A jednak..." - zważyła w myślach. "Szlag by trafił twoją dociekliwość, Brent...". Po paru chwilach analizowania wyraźnie spojrzała na niziołka a jedyne, co zostało uniesione to brwi, starające się w milczeniu wyciągnąć z niego całą resztę przemilczanych lecz istotnych szczegółów. Wzrok ten nie trwał nieskończoność, po kolejnej chwili wróciła na ducha. Delikatnie skinęła głową. Archwistka była tutaj zaproszonym gościem a w dobrym tonie było pozwolenie gospodarzowi rozpoczęcia dialogu, chociażby od zaproszenia do środka.
- Dzień dobry - centaurzyca pokłoniła się na przednich nogach. - Zapraszam, zapraszam. Rozumiem, że pani w sprawie ogłoszenia?
- Na to wygląda... Dzień dobry. Zapewne pani Annabell? - odpowiedziała uprzejmie archiwistka robiąc małą przerwę wchodząc parę kroków do środka. - Ender Brent, dział Archiwum Gmachu Zapisów.
Brent wyciągała już rękę by podać dłoń w geście biznesowego powitania, lecz powstrzymała się w połowie. "Jak można uściskać dłoń duchowi?" - skajała się w duchu. Poczuła się nieco niezręcznie nie wiedząc jak się zachować. Skomentować rzecz tak oczywistą i oklepaną, że aż mdłą dla drugiej osoby? Czy przemilczeć i liczyć na obopólne zrozumienie sytuacji?
- Wybaczy pani, kontakt z uduchowionymi w moim zawodzie jest dość... Nikły... - dopowiedziała uznając, że odrobiny szczerości nigdy za wiele. - Wracając do ogłoszenia... Gmach Zapisów byłby zainteresowany. Ze szczątkowej relacji pani pracownika wygląda na zbieżność interesów. Chętnie usłyszałabym szczegóły całego przedsięwzięcia.
Duch nie wyglądał na specjalnie przejętego niezręcznością. Nie mogąc uścisnąć oferowanej dłoni, po prostu pomachał archiwistce.
- Gmach Zapisów? Cały? To chyba bardzo dużo urzędników, a mnie na zatrudnienie ich wszystkich na pewno nie stać. No chyba, że pracujecie po bardzo preferencyjnych cenach… - zaczęła nieskładnie mówić, najwyraźniej zdziwiona usłyszaną deklaracją.
Archiwistka w głębi duszy nie była pewna, czy Annabell pokusiła się na słaby żart, czy faktycznie nie zrozumiała charakteru przekazanej informacji. Druga opcja zaczynała być coraz bardziej prawdopodobna. Pasowałoby to do beznadziejnego przeprowadzenia rekrutacji i jak wielce nieszczęśliwego doboru miejsca... "Na cóż duchowi bogata rezydencja, skoro może zaszyć się w opuszczonej skrzyni i zmienić ją gdy poprzednia się rozpadnie...?" - przeleciało jej przez głowę. Cóż... Kompletny brak podejścia, czy ogłady biznesowej... Pozostawało mieć nadzieję, że sam cel wyprawy, wbrew przewidywaniom, poprawi tendencję spadkową.
- Nie cały. Przynajmniej nie w ten sposób - zaczęła wyjaśniać rezygnując ze zbędnego dłuższego wywodu. - Gmach Zapisów obecnie skupia się na dokumentacji portali, lecz też jest zainteresowany aktualizacją informacji na temat planów. Jako urzędniczka reprezentuje jego interesy.
Annabell ucichła na chwilę, przetrawiając usłyszane słowa.
- Interesy Gmachu Zapisów mogą zatem zazębiać się z moimi. Otóż mnie interesuje rzadki przedmiot znajdujący się na Mechanusie. Ponieważ jedynym sposobem jego odnalezienia jest odnalezienie samego planu, zainwestowałam dużo brzdęku w poszukiwania. Trójka obiecujących poszukiwaczy przygód... - urwała, wyraźnie sobie coś przypominając. - Nasza rozmowa może być bardzo akademicka, bowiem ci poszukiwacze przygód wybrali się już do portalu. Zatem skrótowo, oferuję dwa astralne diamenty za dostarczenie mi z Mechanusa przedmiotu zwanego telekomunikatorem. Ja, jak i moi szanowni współpracownicy znamy portal i pasujący do niego klucz. Jeżeli jest pani zainteresowana wyprawą i satysfakcjonuje panią wypłata to decydować trzeba się szybko. Jak moi dotychczasowi śmiałkowie dotrą na Żużle to oferta przestanie obowiązywać.
- Rozumiem... - odpowiedziała pod nosem bardziej do siebie niż do ducha.
"Dwa astralne diamenty... Razy czterech ochotników... Doliczając poprzednie zadania, o których wspominał halfling... Oraz logiczny stosunek kosztów do korzyści... Wychodzi z jakieś dwadzieścia astralnych diamentów..." - rachowała w głowie analizując sytuacje. "Jakim cudem tak majętna osobistość może tak bardzo nie znać się na biznesie?". Po paru chwilach Brent wróciła do rozmowy.
- Plan Porządku jest dość "duży" by odszukać jeden przedmiot. Śmiem twierdzić, że nie jest to jakiś magiczny kamień zagubiony na dnie oleistego oceanu, skoro proponuje pani taką kwotę... Nie będzie nic obraźliwego w tym, że zapytam, czy przez przypadek nie należy już do kogoś?
- Tak, telekomunikator należy do kogoś, konkretnie do Stowarzyszenia Porządku. Ale nie jest to unikat, więc pewnie byliby gotowi się z jednym rozstać. Mogę odpowiadać na pani pytania długo i tak wyczerpująco jak umiem, ale z naszej dwójki mnie akurat czas nie goni - duch mało subtelnie, ale i bez celowej złośliwości przypominał, że decyzję trzeba było podjąć szybko.
- Rozumiem - powtórzyła archiwistka bardziej stanowczo. - Póki wszystkie czynności nie będą stały w sprzeczności z prawem myślę, że interes pani jak i Gmachu Zapisów wystarczająco się pokrywa. Nie widzę zatem przeciwskazań, by nie uczestniczyć w pani wyprawie. Ubolewam nad brakiem czasu, by to od pani usłyszeć wszystkie szczegóły, lecz zapewne pani współpracownicy posiadają pełny wachlarz informacji dotyczący sprawy?

- Przepraszam – centaurzyca nieoczekiwanie zwróciła się do niziołka. - Miałabym wielką prośbę. Eladrinka, żywy kryształ i ludzki mężczyzna udali się jakiś czas temu na Żużle. Czy mógłbyś spróbować ich dogonić i poprosić, żeby wrócili?
- No nie wiem szefowo – halfling nie wyglądał na zadowolonego. - Żużle to wyprawa w jedną stronę.
- Dlatego proszę, żebyś ich dogonił zanim tam dotrą. Odwdzięczę się.


Żużle nie były najbezpieczniejszym z wyborów. Z drugiej strony nie wymagały wymyślania kolejnego podstępu aby dostać się do Wielkiej Kuźni. Ostrzaki nie okazały się co prawda ostatnim razem najbystrzejszymi ze strażników, ale może była to po prostu kiepska zmiana? Zmęczeni, niedoświadczeni rekruci? Na dodatek porośnięta kolcokrzewem i mchem rudera w Ulu odznaczała się tym, że trio już posiadało klucz do znajdującego się w niej portalu. No a jakby ktoś był leniwy, to na dodatek na Żużle było bliżej. Wystarczyło przejść przez Dzielnicę Urzędniczą, kiedy Niższa, gdzie znajdowała się wieża zegarowa, znajdowała się po drugiej stronie Sigil.
Tyle tylko, że Dotian, Estel i Garion nie dotarli na Żużle. Nieopodal Gmachu Rozrywki zostali bowiem dogonieni przez dorożkę, poruszającą się z prędkością grożącą solidnym mandatem. Najwyraźniej jednak klient, rozczochrany i ogólnie niechlujny niziołek, miał dość brzdęku w sakwie by pokryć dodatkowe koszta.
- A niech mnie porwą w labirynty, jednak was dogoniłem – rzucił z uśmiechem człowieczek, swym przekleństwem wywołując nerwową reakcję woźnicy. - Ja od pani Annabell. Ma do was jakąś sprawę zanim ruszycie gdzie ruszycie. Znalazł się ktoś do pomocy i nie będzie opłacany z waszej doli.
Czarodziej i wojownik kojarzyli tego konkretnego halflinga. Widzieli go po powrocie z Arvandoru, odbierając kwit do Przechowalni Alstona. Prawdopodobnie nie był to więc żaden przekręt. Owszem, centaurzyca ostrzegała że miał lepkie palce, ale przecież całej trójki nie okradnie. Nie mógł być na tyle zbzikowany by narażać się śmiałkom gotowym odkrywać ponownie zaginione plany. W dodatku dorożka była już opłacona... Mechanus dryfował sobie po Morzu Astralnym od setki lat, jaką różnicę zrobi mu kolejna godzina czy dwie?


Ender zdążyła usłyszeć od ducha trochę szczegółów, kiedy czekały na powrót niziołka. Telekomunikator był wedle śpiewki mechanicznym przedmiotem potrafiącym w jakiś sposób przekazywać myśli, na sposób podobny telepatii. Służył on Stowarzyszeniu Porządku do utrzymywania kontaktu z modronami bez konieczności wzajemnego naruszania terytorium. Owych telekomunikatorów było kilka, lecz ich bardzo konkretne przeznaczenie sprawiało, że nie były wykorzystywane poza Mechanusem – trudno było bowiem poza Mechaniczną Nirwaną natknąć się na jakiegoś modrona. Niejasny był też dokładny sposób działania urządzenia, ani nawet jego zasięg. Informacje, jakie posiadała Annabell posługiwały się zębatkami jako miarą odległości, lecz ile to było w jardach i stopach? Można było tylko zgadywać (szczególnie, jeśli jakiś trep zacząłby dopytywać o czyje stopy chodzi, goblina czy olbrzyma). Zapytana o to dlaczego chce w ogóle chce wejść w posiadanie takiego mechanicznego kuriozum, centaurzyca beztrosko stwierdziła, że z powodu jego niezwykłości. Uważała się bowiem za kolekcjonerkę rzeczy rzadkich i niespotykanych. Cóż, w Klatce byli i tacy którzy kolekcjonowali czaszki – Annabell na ich tle wypadała całkowicie normalnie.
Informacje, którymi duch chętnie się dzielił, musiały jednak zostać na chwilę porzucone z powodu powrotu rezolutnego halflinga.
- Najpierw jeden gość, teraz trójka gości. Nic tylko tu trochę ogarnąć i zrobić salę do potańcówek – oznajmił od drzwi, prowadząc Aedd'aine, Kanciastego i Twinklestara.

_________________________
1 - grafika ducha cenataurzycy autorstwafresh4u
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 21-04-2016 o 18:15.
Zapatashura jest offline  
Stary 11-11-2015, 17:51   #180
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- Przepraszam, że kazałam wam zawracać - zaczęła Annabell. - Moje poszukiwania pomocy w eksploracji Mechanusa przyniosły efekty. To jest pani Ender Brent, badaczka i archiwistka. Nie chciałabym jednak niczego wam narzucać, po tym jak się spisaliście w Arvandorze, w związku z czym to wam ostatecznie pozostawię decyzję, czy z oferowanej pomocy skorzystacie.

Ponowne spotkanie było nieco niezręczne dla archiwistki. Trójka, która z początku wyglądała na drabów planujących dopaść naiwną zdobycz, która wpadła w sieć... okazała się współpracownikami. Nie był to zbyt udany początek, choć zawsze mógłbyć gorszy.
- Witam... ponownie. Państwo wybaczą, nie miałam w zamiarach zmieniać państwa planów - odezwała się po centaurzycy. - Jak powiedziała pani Annabell, nazywam się Ender Brent, dział Archiwum Gmachu Zapisów. Moja obecność spowodowana jest zbieżnością interesów Gmachu z wyprawą pani Annabell. Dokładniej dokumentacja użytych portali, wraz z wzbogaceniem opisu na temat Planu Porządku. Mogą państwo oczywiście liczyć na pomoc w zdobyciu telekomunikatora, zgodnie z umową z panią Annabell. Moją wartością dodaną mogą być informacje posiadane przez Archiwum. Jeśli nie będzie państwu przeszkadzał urzędnik dokumentujący wszystko w tle, rzecz jasna.

- Zmianą Planów zajmujemy się zwykle sami, nie tak źle nam to ostatnio idzie muszę przyznać. Chociaż pomoc archiwum byłaby… interesująca. Pytanie co poza prowadzeniem zapisków potrafisz i jak widzisz tą współpracę - zagadnął dźwięczącym głosem odłamek, przechodząc swoim zdaniem do meritum. Cichy obserwator nie był mu potrzebny na planie, gdzie mogło być niebezpiecznie. Chociaż niewątpliwie ktoś znający etykietę modronów byłby wartościowym dodatkiem, o ile ta nie zdążyła się zbytnio zmienić.
Osoba trzymająca się z tyłu i zbierająca jedynie informacje, to najbardziej narażone ogniwo. Przy obecnej wyprawie, która była wystarczająco niebezpieczna sama w sobie, obecność osoby, którą trzeba będzie pilnować, to bardzo duże zwiększenie ryzyka.
- I czy umie się pani bronić? - dodała kapłanka chcąc mieć od razu jasność co do sytuacji.

Brent ku własnemu zdziwieniu nie mogła odpędzić pierwszego wrażenia jakoby bronić musiała się od właśnie tej trójki. Była trochę zaskoczona nagłym sprecyzowaniem rozmowy w kierunku jednego tematu. Sigil mogło być niebezpieczne dla nieuważnych, lecz Plan Porządku? Brzmiał jak całkowicie bezpieczna ostoja nawet dla najbardziej chorobliwie podejrzliwych osób. Z drugiej strony to dobrze świadczyło o wyczuciu zespołu do wykonywanych zadań. Nie zapowiadało się jednak na pracę w ciężkich warunkach. Archiwistka nie miała też w planach ryzykować niewiadomo jak.
- Owszem... Umiem się bronić. Choć nie powinno to być aż tak konieczne na Mechanusie - odpowiedziała elfce. Następnie wróciła z uprzejmością do kryształowego jegomościa, mimo jego bezpośredniego zwracania się. - Prowadzenie zapisków i Archiwum wymaga wbrew pozorom czegoś więcej niż tylko umiejętności czytania i pisania. Zajęcie pracownika umysłowego natomiast znakomicie współgra z magią w tej dziedzinie. Więc mogą państwo liczyć na to, co tego dotyczy. Niestety nie jestem w stanie z tego miejsca określić, co będzie wymagało zdobycie komunikatora, lecz mogę zapewnić, że w tej kwestii nie będę bierną obserwatorką, panie... - przerwała na chwilę chcąc użyć odpowiedniego nazwiska, którego jeszcze nie poznała. - Nie wiem jak pana godność. Z kim zatem mam przyjemność?
Gdyby ludzie umieli odczytywać emocje z oczu eladrinów Ender zorientowałaby się, że Estel patrzy na nią z lekkim politowaniem, tak widziała jedynie łagodny uśmiech.
- Obawiam się, że wiedza Archiwum na temat Mechanusa jest mocno nieaktualna, jeśli uważa Pani, że ta wyprawa jest bezpieczna - wtrąciła się przed Garionem kapłanka. - My nawet nie wiemy czy będziemy mieli jak wrócić, gdyż portale działają w jedną stronę - ciągnęła dalej ze stoickim spokojem. - Poza tym z naszych informacji wynika, że mieszkańcy tego Planu nie należą już do zbyt przyjaźnie nastawionych wobec obcych. Zmieniło się bardzo dużo i nic tam nie jest pewne. - Eladrinka zwróciła się teraz do centaurzycy. - Pani Annabell, jestem zmuszona zaprotestować przeciwko udziałowi Pani Ender w naszej wyprawie. Jej obecność zwiększy tylko ryzyko wyprawy, poza tym nie chcę mieć na sumieniu jej życia, gdyby coś poszło nie tak. - Ostatnie słowa kapłanka wypowiedziała patrząc prosto na badaczkę. - I proszę wybaczyć, że wcześniej się nie przedstawiłam. Estel Aedd’aine, medyczka, uzdrowicielka, kapłanka - skinęła głową.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172