Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2015, 19:26   #13
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Noc, poprzedzana czarnymi chmurami, nadciągnęła szybciej, niż się ktokolwiek tego spodziewał.
Gospoda, choć ponura i zapuszczona, stanowiła lepsze schronieniem przed deszczem, strugami zlewającym ziemię, niż jakikolwiek szałas.



Podejrzliwe spojrzenia, jakimi członkowie drużyny obrzucali opuszczoną karczmę, zaowocowały podziałem na warty, rozdzielone sprawiedliwie między wszystkich członków drużyny. A ci, co nie czuwali, prędzej czy później zasnęli.


Garag wędrował już drugi tydzień.
Wielka świątynia Teraliona była blisko - wystarczyło przejść przez most. Nim słońce zajdzie krasnolud powinien stanąć przed wielkim kapłanem.
Czego od niego chciał Głos Teraliona? Po co wysłał wezwanie?
Czerwona pieczęć oznaczała sprawę najwyższej wagi. Zaszczyty, ale i kłopoty, bo im wyżej kogoś wyniesiono, tym większa była odpowiedzialność, tym więcej problemów spoczywało na głowie wybrańca.
Garag jednak nie dbał o zaszczyty. Cieszyło go uznanie, jak każdego, ale wolał wędrować po świecie i działaniem przysparzać chwały swemu bogowi.

Nie doszedł nawet do połowy mostu, gdy nagle usłyszał trzask. Potem drugi. Nie zdążył zawrócić...




* * *

Krasnolud otworzył oczy. Leżał na podłodze, w kałuży utworzonej przez strugi deszczu, wlewające się przez otwarte przez wiatr okno.
A podłoga kołysała się, jakby karczma zamieniła się w łódkę, niesioną rozszalałymi falami.




Beczka. Wielka beczka. Na wprawne w tej materii oko Baylofa mogła pomieścić ze dwadzieścia stągwi piwa. I to jakiego... Najlepszego, krasnoludzkiego. Nos mu to mówił, a nos jeszcze nigdy go nie zawiódł. Przynajmniej jeśli chodzi o piwo.
Podsunął wysokie krzesło z oparciem i stanął na poręczy, by móc zajrzeć do środka.
To było oszustwo! Bezczelne oszustwo. Beczka była pełna tylko w połowie.
Rozejrzał się na wszystkie strony, usiłując wypatrzyć winnego. Nikt się jednak nie kręcił w pobliżu jego beczki.
Ale... z drugiej strony... zostało jeszcze tyle, że mógłby pić... i pić... i pić... i jeszcze by zostało.
Pochylił się, by nabrać piwa. Jeszcze ciut... i nagle ktoś z całej siły potrząsnął beczką.
Baylof stracił równowagę i poleciał z krzykiem coraz niżej i niżej.


* * *


Gdy otworzył oczy leżał na kołyszącej się jak pijana podłodze, a świat dokoła kręcił się jak szalony.




Miał na imię Igneus i był pięknym, złotym smokiem. Najpiękniejszym, jakiego kiedykolwiek Shahri widziała w swoim życiu. A teraz siedziała na jego grzbiecie i rozkoszowała się wspaniałym lotem.
Igneus zataczał leniwe ósemki, a czarodziejka podziwiała świat z lotu smoka. Domki małe jak drewniane klocki, zamki niczym budowle z piasku, lasy niczym morze trawy ścielące się pod jej stopami. To było to, o czym zawsze marzyła.
I nie interesowało jej, czy ktoś ją widzi - nie szukała wszak poklasku tłumów, cieszył ją niczym nieskrępowany lot.
Nagle Ignis zanurkował. Shahri poczuła, jak pękają rzemienie, a ona zsuwa się z grzbietu smoka.
- Ignis! - zawołała, ale pęd powietrza stłumił jej głos.
Ziemia była coraz bliżej i bliżej.


* * *

Upadek wcale nie był taki straszmy i skończył się nie zamianą w mokrą plamę, a nabiciem sobie paru siniaków, po uderzeniu w twardą podłogę... która chwilami zachowywała się gorzej, niż najbardziej rozhukany smok.



Solo była z siebie dumna. Bardzo dumna. Przed chwilą dosłownie pokonała ostatniego przeciwnika. Bezczelnego osiłka, który nazwał ją cycatym kurduplem rozłożyła na łopatki. Pokazała mu, kto lepiej walczy mieczem. I że nie wzrost decyduje o wielkości.
A teraz wracała, cała w skowronkach, na swoją kwaterę, chcąc się pochwalić przed kompanami. I, oczywiście, zebrać kolejną porcję gratulacji.
Nawet nie zauważyła, jak z ciemnej uliczki wysunęły się dwie potężnie zbudowane sylwetki.
W ułamku chwili znalazła się w worku.
http://www.feierabend.de/images/chan...6/g.654606.gif
Nie pomogły krzyki ni groźby.
Mała wojowniczka poczuła, jak ktoś podnosi worek, niesie, a potem rzuuuuuuuuuuuca w dół.


* * *

Gdy otworzyła oczy ujrzała ciemność. I nie mogła się poruszyć. Na dodatek przetaczała się z boku na bok.
Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że leży na podłodze, zawinięta po uszy w koc, a podłoga pod nią co chwila usiłuje stanąć dęba.




W gospodzie panowała cisza, a jedynym odgłosem, innym niż bębnienie deszczu o szyby i dach, były bliższe i dalsze uderzenia piorunów.
Marco spacerował po korytarzu, od czasu do czasu spoglądając na świat przez niewielkie, zalewane deszczem okienko.
W to, co ujrzał w pewnym momencie, po prostu nie mógł uwierzyć.



Po prostu stał, patrzył i przecierał oczy
A po chwili już nie stał, tylko siedział, bowiem "Ostatnia Karczma" zachowywała się tak, jakby olbrzym podniósł ją z ziemi, a potem zaczął podrzucać niczym piłkę.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 07-09-2015 o 19:43.
Kerm jest teraz online