Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2015, 15:39   #108
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Ból....zabawna sprawa. Marcus przeżywał różne rodzaje bólu – był bity i uderzany łapami, zdarzały mu się postrzały, jego skórę znaczyło już całkiem sporo blizn po cięciach i sztychach bronią białą, a kości zrastały mu się nie raz. Nic nie mogło się jednak równać z bólem, jaki towarzyszył mu w czasie kąpieli w basenie nekroplazmy. Jakby setki igieł masakrowały kręgosłup od wewnątrz. Kiedy uderzenie tekrona zerwało mu hełm z głowy, i posłało go prosto w zielonkawą maź – szykował już duszę na przyjęcie światła Duranda. Jakiś impuls kazał mu jednak podnieść się na nogi i walczyć dalej. Nie pamiętał za bardzo, jakim sposobem udało u się wypełznąć z basenu, ani dlaczego Tekron oberwał bronią legionu – za to dziękował kardynałowi za każdy kolejny oddech zatęchłego powietrza.


Walka bez hełmu dawała więcej swobody. Łatwiej było zauważyć na przykład opadające z góry ostrze bagnetu łańcuchowego – obcięcie obu ramion gładko wyprowadzonym cięciem było tylko formalnością. Jednak kiedy coś zazgrzytało na naramienniku pancerza, Marcus natychmiast pożałował swojej pewności siebie.
Błysk stali, i miecz mistyka przebił na wylot legionistę który jakimś cudem przedarł się przez szczelną formację Team Six.
Przedzierali się przez piekło – nieustannie atakowani przez synów ciemności, najgorsze bestie jakie cytadela miała do zaoferowania. Kanonada strzałów, oddawanych z małej odległości, szczęk metalu, kiedy ostrza kruszyły się o siebie, zgrzyty pancerza i łoskot upadających ciał – Team Six nie potrzebował komend. Trzaskanie interkomu umilkło, przytłoczone odgłosem wojny. Gdzieś w pobliżu wybuchł granat, siekając po plecach mistyka odłamkami i zostawiając na pancerzu resztki posoki rozerwanego legionisty.
Marcus zwarł się z krępym nekromutantem. Na naramiennika wciąż widniały nie zatarte insygnia sierżanta Kapitolu. Legionista rzucił się do przodu z nastawionym bagnetem ale seria z broni kogoś z tyłu powaliła go na ziemię zanim Marcus zdążył unieść broń. Wrogów było wciąż pod dostatkiem i wciąż nacierali. Marcus kopnięciem powstrzymał szarżującego legionistę i szerokim cięciem miecza zdjął mu głowę z ramion. Truchło stało przez chwilę, kołysząc się po czym upadło sztywno jak kukła. Przed mistykiem upadł nekromutant, przebity Catigatorem Aurory. Marcus przez chwilę podziwiał skuteczność wojowniczki bractwa po czym zauważył przegrupowującą się na górze schodów grupkę legionistów.
Mistyk wyrzucił rękę do przodu, posyłając falę energii prosto w środek drużyny. Eksplozja rozrzuciła szczątki legionistów niczym krwawy deszcz. Schody, czarne od posoki spłynęły świeżą czerwienią posoki, mieszając się z zielonkawym płynem z nekrobionicznych kończyn.
Marcus zacisnął mocniej dłonie na rękojeści Violatora widząc kolejnych legionistów prących w dół schodów. Nie zapowiadało się, że ta rzeź szybko się skończy, a mistykowi kończyła się powoli cierpliwość.
- Gotowy na drugą rundę mistyku? - Aurora obserowała spokojnie schodzących w dół legionistów.
- Nie mogę się doczekać – Mistyk ruszył na wyjącego trupa odzianego w barwy mishimy, wymachującego zardzewiałym mieczem. Ostrze Violatora przecięło starą stal niczym karton i wbiło się głęboko w hełm legionisty. Zielonkawa posoka trysnęła szerokim łukiem upiekszając jego kompanów. Kolejnych już nie liczył. Nie było sensu.
 
Asmodian jest offline