Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2015, 22:16   #28
no_to_ten
Konto usunięte
 
no_to_ten's Avatar
 
Reputacja: 1 no_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemuno_to_ten to imię znane każdemu
Nie ma na tym świecie niczego bardziej zaskakującego niż facet zakuty w kilkadziesiąt kilogramową zbroję, który nagle okazuje się ruszać z kocią zwinnością. Tępy ból rozlewał się po ciele Aidena, gdy leżał powalony przez rycerza.
- Skurwiel.

Chciał powiedzieć to przyciszonym, a jednak wciąż ostrym głosem, który miał kojarzyć się z rozrywaniem ciała piłą.

Z jego gardła dało się słyszeć jedynie brak tchu wymieszany ze świstem desperacko wciąganego powietrza.

Śmiercionośny kawał żelastwa, którym zapewne zamordowano wcześniej znalezionych ludzi, zawisł nad Aidenem. Ciekawe jak to jest, ginąć?
Niektórzy mówią, że całe życie przelatuje człowiekowi przed oczami. Chętnie obejrzałby ten film. Kupiłby bilety w pierwszym rzędzie, wziął powiększony zestaw z popcornem, colą, a nawet z tymi dziwnymi chrupkami, które mają uchodzić za rodowitą meksykańską przystawkę i rozkoszował się seansem.
Oczywiście wpierw trzeba mu to życie odebrać, a to ostatnia rzecz, na którą pozwoliłby byle frajerowi z młotkiem.

Przeturlał się w bok i wstał jak szybko tylko mógł. Spojrzał na oponenta.
- Dawaj pucho, druga runda.

Will odskoczył od rycerza. Nie miał zamiaru wchodzić w zasięg jego młota, gdyż zdecydowanie walkę wolał zostawić osobą, które się na tym jakoś znają, jak na przykład Aiden. Sam dobył tylko swego sztyletu i zaczął przesuwać się w stronę wejścia do jaskini. Miał zamiar zablokować tymczasowo wejście, aby koledzy opancerzonego nie nadbiegli mu z pomocą zbyt szybko. Poza tym może przy wejściu znajdzie się coś, co pomoże im załatwić przeciwnika. Jakaś lepsza broń niż przerośnięty nóż kuchenny.

Will odskoczył w samą porę, młot świsnął mu przed oczami. Rycerz doskoczył bliżej, Will absolutnie nie miał szans w zetknięciu się z ciężkim młotem. Aiden rzucił się na rycerza, który obecnie ścigał Williama; instynkt zwyciężył i Rosette puścił się bowiem biegiem w stronę jaskini uciekając przed rycerzem.
Aiden był znacznie szybszy, niż ciężko opancerzony rycerz i dogonił go.

Zdrowy rozsądek nakazywał natychmiast się odsunąć - Olga nie miała zamiaru rzucać się do walki z człowiekiem mającym na sobie żelastwo, wynik takiego starcia nie był trudny do przewidzenia. Obserwowała i starała się po prostu nie znaleźć w zasięgu. Skupiła się na postaci rycerza. O ile w normalnych okolicznościach potrafiła ukryć swoją obecność przed grupą ludzi, nawet przejść między nimi niezauważona, to nie miała pojęcia, czy odniesie to jakikolwiek skutek - podjęła próbę ukrycia, choćby i na chwilę, całej ich trójki przed jednym człowiekiem. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, powinni zniknąć mu z widoku, jakby ich tu nie było. Nie miała żadnej gwarancji, że Płowy okaże się na to podatny, ale może uzyska odpowiedź na kilka pytań - chociażby, czy nie ściągnie im w ten sposób na głowę całej reszty. Odruchowo sięgnęła po jeden z noży.

***

Złość narastała, przechodząc w gniew. Nie dlatego, że William uciekł, to było do przewidzenia. Aiden wkurwił się, bo rycerz od niego odszedł.

To przecież on jedyną osobą tutaj, która może mu coś zrobić.

A ten zasraniec po prostu wziął się za kurdupla w okularach i z ołówkiem. Szczyt bezczelności. Gniew ustępowała miejsca furii. Urażona duma domagała się zemsty.



Z całej siły pieprznął rycerza w głowę.
Po raz kolejny,
i kolejny,
i jeszcze raz.

Wszystko to, co dostał od losu jako wyjątkową moc, zostało spożytkowane tak jak Black zawsze to wykorzystywał. Pięścią.
 

Ostatnio edytowane przez no_to_ten : 09-09-2015 o 22:41.
no_to_ten jest offline