Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2015, 00:12   #513
snake.p
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
Waightstill słuchał włodarza z uwagą. Gdy okazało się, że ten ranny, już miał wyskoczyć ze swoim proszkiem, ale zaraz pomyślał, że Victoria lepiej obejdzie się z raną. Swoje przecież widział. Człowiek prawy był z Victora, pomógł by ich wsi, gdyby nie chaośnicy. Ucieszyła go wiadomość, że nie wszyscy mutanci są źli. To znaczyło, że słusznie zawierzył Friedrichowi. Ale kto wie, może to źle było, żeby mieć chaośników za sąsiadów?

- Hmm... i co tu robić? Żeśmy dotarli do was cało, lecz przecie gdzieś muszą mutanty mieć siedzibę? Niepodobna, żeby w taki mróz w borze siedzieć. U nas głód, ale i wy, jak powiedzieliście, władyko, nie lepiej macie, siedząc tak w potrzasku. Co to będzie wiosną, kiedy w pole trza będzie wyjść? Może i warto by połączyć siły? Wszak i do nas dojdą, i co to będzie? - rozważał Waightstill. - Co to wyprawia się na tym świecie? - kręcił głową. - Żeśmy rachowali, że pomoc otrzymamy w najbliższych osadach, lecz teraz... oj, co robić. - Waightstill posmutniał. Bał się, że przybędą z pomocą za późno. O ile w ogóle.
 
snake.p jest offline