- Szlag... - mamrotała cicho pod nosem. - Zaje*ie was... Rozerwie... Nie macie szans... Tępe cipy... Spier*alajcie...
W jej głowie ścierały się dwie skrajności. Zarazem chciała i nie chciała ich śmierci. Bała się angażować, choć wiedziała, że po obserwacji krótkiej i krwawej walki będzie musiała podjąć jakieś akcje. Nie mogła też pozwolić, by monstrum je wszystkie zabiło. Na kocioł walki bezpośredniej mógł nadać się kocioł eksplodującej czary ognia. W końcu słoik z czystym alkoholem wyśmienicie zajmie się wszystkim z czym się zetknie. Sięgnęła do swojej torebki, by wyciągnąć słoik i bluzkę na zmianę.
- 600 dolców psu w dupę... Bosko wyglądałam w tej bluzce. H*j... Jak już stąd wyjdę, kupie sobie nową...
Z bólem serca rozdarła drogi i lekki materiał wyszarpując z niego odpowiedni pasek. Fragment zakręciła między szkłem a wieczkiem. Była względnie gotowa. Ostrożne podejście, zapalara, ciśnięcie, taktyczny odwrót, a walka dobiegnie końca... Choć nie wiadomo z jaką konstelacją żywych i martwych. Mogło to komplikować sprawę, lecz odrobina elastyczności i dobrej woli wyciągnie nawet z kolejnego bagna. Ilość ofiar była jednak dość istotnym kryterium.
W końcu gdzie trzech się bije, to czwarta korzysta, nie? |