Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2015, 10:12   #287
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
COLLINS, FOX


Ruszyli w ciemność sadu. Już raz przeszli pomiędzy tymi niskimi drzewami o pobielonych pociemniałym wapnem pniach. Tymi drzewami o paskudnych gałęziach, wyglądających niczym powykręcane szpony lub macki. Albo paluchy.

Szli szybko, chociaż starali się zachować ostrożność.

Za nimi płonął dom modlitw, przed sobą też widzieli płomienie. Wabiły ich, niczym blask żarówki ćmy.

Byli w połowie drogi, kiedy zorientowali się, że coś tam się dzieje. Jakieś gwałtowne i brutalne sceny.

Potwór wyskoczył nagle. Wynurzył się spomiędzy drzew wyrywając im okrzyki przerażenia z gardeł.

Paskudny, czarny, przygarbiony kształt wyciągający po nich swe diabelskie szpony!

Zapalona pochodnia zadrżała w rękach Fox, ale na widok płomienia … stwór cofnął się… zawahał…


ORTIS, JORDAN

Wybrały walkę.

Oskrzydliły olbrzyma.

Z jednej strony Jordan z improwizowanym miotaczem ognia.
Z drugiej Ortis, z … sierpem. Z czystą, brutalną, niepowstrzymaną falą złą i brutalności prowadzącego jej rękę!

Jordan użyła farby i ognia. Płomień poparzył brodę maniaka, lecz ten nie zatrzymał się. Dopadł smagającego ogniem dziewczynę, złapał za rękę z nadspodziewaną szybkością pociągnął ze zwierzęcym rykiem, wyrywając kości ze stawu.

Suki wrzasnęła z bólu i byłaby upadła, gdyby nie olbrzym, który przyciągnął ją do siebie, pochwycił w potężnym uścisku.

Ortis stała, patrząc obojętnie, jak pokraka chwyta jej koleżankę. Przez jej mózg przebiegały straszliwe obrazy krwi, rzezi, masakry, ciętych ostrzami ciał, otwierających się bezwstydnie przed stalą sierpa.

Potem skoczyła. Sierp zaśpiewał przecinając powietrze. Tnąc ubranie i ciało olbrzyma, wbijając się przez mięśnie w głąb, krusząc kości, przebijając organy wewnętrzne. Olbrzym nie przestawał jednak zgniatać jordan zupełnie bezsilnej w jego uścisku.

Suki czuła, jak pękają jej kości, jak potworny uścisk miażdży jej ciało. W końcu napłynęła upragniona ciemność. Olbrzym odrzuciłtru7dne do rozpoznania szczątki i odwrócił się w stronę drugiej napastniczki, nie zważając na zadane sierpem rany.

Ortis zatraciła się. Zagubiła w odmęcie szaleństwa. Szarpała i cięła. Nagle wokół niej wybuchły płomienie, a ich blask był ostatnim, co ujrzała Ortis.

Moc przeklętego sierpa pochłonęła dziewczynę, zawładnęła jej ciałem i umysłem, jak wcześniej – o czym wiedzieć nie mogła – zawładnęła Goro.

VILL

Zrobiła to!

Podeszła na odległość, która dawała jej szansę i w momencie, kiedy olbrzym odrzucił martwą Jordan, cisnęła butelką trafiając go w plecy.

Płomień rozlał się natychmiast. Olbrzym ryknął przeraźliwie. Zamachał łapami.
Ortis też oberwała, lecz w przeciwieństwie do poczwary, cofnęła się trzy kroki. A z każdym krokiem w tył, coraz mniej przypominała siebie.

Na jej twarzy pojawiła się maska. Na głowie kapelusz. Ubranie zmieniło w doskonale znany Vill strój.

Przed nią stał Żniwiarz. Ten sam, przed którym tyle razy już się ukrywała.

Płomienie na jego szatach przygasły, za to płonący olbrzym, w spazmach ruszył w stronę parku. Tam dopadły go do tej pory ukrywające się maszkary, obaliły na ziemię i nie zważając na ogień, zaczęły rozrywać na strzępy.

Żniwiarz stał nieruchomo, otoczony dymem. Sierp w jego prawicy ociekał świeżą krwią. Demoniczna istota spoglądała prosto na Vill, po czym skinęła głową i odwróciwszy się ruszyła do parku, by dorżnąć rozrywanego na strzępy olbrzyma.

COLLINS, FOX


Udało się im przytrzymać bestię z sadu na odległość i przejść przez niego bezpiecznie. Ujrzeli, jak Żniwiarz odszedł pozostawiając Vill. Dziewczyna stała na tle rezydencji, w której z okien dwóch pomieszczeń widzieli płomienie.

Coś było nie tak. Bardzo nie tak.

Czemu poczwara znów polowała? Przecież ją załatwili? Widzieli nawet zwłoki Goro, które wtedy ukazały się po rozbiciu maski. Czemu paskuda nie zaatakowała Vill?

Nie mogli jednak zbyt długo pozostawać w ukryciu. Bestia z sadu była tuż za nimi. Czaiła się pomiędzy drzewami. Wiedzieli, że przyjdzie do nich, jak tylko stracą pochodnie.
 
Armiel jest offline