Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2015, 18:26   #12
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
All's well that ends well


Po spędzeniu dnia na zbieraniu ekwipunku i zwiedzaniu miasta nasz dzielny Sir Lewis i jego wierny Jeeves byli w końcu gotowi na rozpoczęcie wyprawy. Nie marnując ani chwili wyruszyli z samego rana, czy może raczej rana dla kogoś wstającego tak wcześnie jak nasz arystokrata czyli zaraz po zdrowym, smacznym i drogim obiedzie. Jak się okazało szastanie pieniędzmi w rzeszy odpłacało się bardziej niż wszędzie poza nią, a sam pieniądz był poniekąd ubóstwiany z uwagi na niezbyt stabilną ekonomię kraju oraz nadmiar wojska, który temu stanu rzeczy nie pomagał. Niestety, zaraz po rozpoczęciu przygody pan Lewis miał spotkać się z pierwszą prawdziwą barierą, ponieważ wokół całej długości wejścia do dżungli stał długi, drewniany mur, zapewne zrobiony z ściętego wewnątrz drzewa. Użyty był on do odgrodzenia bazy wojskowej od miasta, a do samej bazy nie było wstępu. Co jakiś czas dwójka widziała bramę wjazdową z ochroniarzami i mogła spojrzeć do środka, zobaczyć parę namiotów i samych mundurowych wewnątrz.

Rozwiązana siłowe nigdy nie były domeną Sir Lewisa. Brutalność była cechą ludzi niższego stanu, nieodmiennie kojarzyła się z brakiem stylu i nieokrzesaniem. Oczywiście, gdy nie było innej możliwości to właśnie ona mogła stanowić klucz do rozwiązania problemu… jednak nawet w takiej sytuacji nieeleganckie działania zwykle pozostawiał komuś innemu. Białe rękawiczki w każdej sytuacji, oto motto rodziny Barnett. Spryt, chociaż dużo bardziej elegancki zwłaszcza w swym filmowym wydaniu wsparty gadżetami był dużo bardziej odpowiedni dla brytyjczyka, jednak Sir Lewis, co wstyd przyznać nie zawsze sobie radził w sytuacjach go wymagających. Pozostawało więc wykorzystać rozwiązanie najbardziej pasujące do charakteru naszego bohatera, a mianowicie uroku osobistego wspartego odrobiną złota. Być może całkiem sporą ‘odrobiną’ jeśli tak właśnie wyniknie z rozmowy

- Przepraszam Sir - arystokrata zwrócił się do jednego z wartowników - Czy istnieje możliwość przejścia za bramę?
Żołnierz przyjrzał się Lewisowi, zbadał go od stóp do głów, przetarł podbródek i kiwnął głową. - Do dowódcy którego mogę zaprowadzić. Zależy co państwo chcą osiągnąć? - spytał.
- Właśnie o to nam chodziło. Planujemy zorganizować wyprawę badawczą wgłąb dżungli i chcielibyśmy uzyskać odpowiednie zezwolenia
-Ohh, nie, w głąb nie wolno. Co najwyżej dołączyć do nas i z nami pójść. - oznajmił strażnik wychodząc z swojej małej budki.
- Tędy proszę. - ruszył w głąb bazy, a Lewis i obładowany ekwipunkiem Jeeves ruszyli za nim. Po długim spacerze para zawitała do namiotu wypełnionego mapami i listami, jedynym śladem technologii był niewielki i postarzały laptop przy jednym z niemiłosiernie niskich stołów. Niskich nie bez powodu.


Opiekunem tego przedsięwzięcia, przynajmniej w tym rejonie Niemiec, był...myszoczłek. Hybrydy zwierząt i ludzi były dość popularnym gatunkiem w europie, poszczególne odmiany cieszyły się popularnością w azji, ale większość z nich tam wyemigrowała po polowaniach przeprowadzanych przez katolików. W tych czasach tolerancja była wyższa, a zwierzoludzi nazywa się Celtami. Ich obecność w rzeszy nie była tak naprawdę przesadnie specjalna. Rzesza stawiała bardziej uzdolnionych na szczycie, a posiadanie zwierzęcych predyspozycji często dawało celtom przewagę. Inną sprawą była zaistniała sytuacja. Jeżeli wierzyć starym księgom które otrzymał od swojej niesamowicie uzdolnionej służki pan Lewis, to...właśnie bogini Celtów spała w tym lesie. I to właśnie jej drzewa tutaj ścinano.

Mysz, po zrobieniu dwóch instynktownych kroków w tył, zaczęła bardzo podejrzliwie patrzeć na dwójkę i wąchać zapachy w okolicy. Ta drobna istotka miała ogromne uszy wystające na szczycie jej głowy, bladą i szeroką twarz, wyraźne oczy, bardzo chaotyczne i puszyste włosy, oraz elegancki garnitur i czarny płaszcz generała rzeszy. Jej inną istotną charakterystyką był wzrost liczący w sumie...jeden metr i pięćdziesiąt dwa centymetry.

- Witam, nazywam się Sir Lewis Barnett i reprezentuję Barnett Inc, to zaś Reginald Jeeves mój lokaj. Jak słyszeliśmy to ty, sir, odpowiadasz za ten rejon? - przywitał się Lewis nie spuszczając wzroku ze swojego rozmówcy. Zwierzoludzie nie byli zbyt częstym widokiem w jego okolicach więc trudno było mu ukryć zainteresowanie, a ten na dodatek piastował wysoką godność w Rzeszy
-Oooh...Tak. Maus, wysoki generał. - przedstawił się osobnik. Analizował postaci bogaczy niemalże non stop, latając spojrzeniem góra-dół. - Co panów sprowadza na sam front wojenny?
- Prawdę mówiąc wyodrębnić należałoby dwie przyczyny. Po pierwsze przedsiębiorstwo które reprezentuję działa na wielu gałęziach rynku, zarówno krajowego jak i zagranicznego. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie maksymalizować zyski, a żadna inna gałąź rynku nie rozwija się w ostatnim czasie tak prężnie jak niemiecki rynek zbrojeniowy. Przed poczynieniem jakichkolwiek kroków w stronę odpowiednich inwestycji muszę jednak wyrobić sobie opinię na dany temat by nie podejmować niepotrzebnego ryzyka - Lewis wyraźnie rozkręcał się wpadając wręcz w słowotok - Bardzo dobrym sprawdzianem zarówno dla ludzi jak i dla sprzętu jest walka prowadzona nie tylko z innymi ludźmi ale z samą naturą która staje naprzeciw niemieckiej machiny wojennej tylko po to by skończyć jako zwykłe drewno na sprzedaż. Ten samopowtarzający się cykl prowadzi do zahartowania natury ludzkiej w ogniu ciągłej walki, która to jest istotą samego istnienia i właśnie tą walkę chcielibyśmy ujrzeć na własne oczy. Dlatego chcieliśmy prosić o możliwość dołączenia jako cywilni korespondenci do którejś z grup ekspedycyjnych by móc stać się świadkami tego z czym przyszło się wam mierzyć

Oczy Mausa zawęziły się a jego twarz zaczęła wyrażać agresję. Jak zaatakowane zwierze.

-To niesamowity potok słów, gdy chcesz tylko zobaczyć lasy do wycinki. Nie ma najmniejszego związku z wojną. Czego wy chcecie? - zapytał w prost. - Odgórnie ostrzegam że wszelkie badania magiczne na terenie rzeszy są zakazane.
- Wszystko ma związek z wojną, taki lub inny. Jeśli mam jednak przejść do sedna to tak jak mówiłem interesuje mnie grunt pod potencjalne inwestycje, chcę się jednak upewnić że mogę liczyć na ich potencjalny zwrot. Rzut okiem na miejsca wycinki pozwoli ocenić sytuację, stąd nasza prośba
-Mogę was oprowadzić, nic więcej. - Ocenił generał. Jego agresywna postawa nie ulegała zmianie. Lewis nie musiał być specjalnie bystrym aby wiedzieć, że rozmówca z byle powodu jest w stanie skazać kogoś na śmierć...może po prostu nie lubił tracić czasu?
- Wspaniale! Jeszcze lepsze byłoby dołączenie do grupy zajmującej się wycinką by pod okiem żołnierzy przyjrzeć się ich pracy ale nawet za to będziemy wdzięczni
Mysz ruszyła przed siebie, kierując się środkiem obozu, wyprostowana i dumna. Żołnierze kiwali głowami na powitanie generała, ale w większej mierze nikt nie wchodził grupie w drogę. Obóz był zadziwiająco obszerny, wycinka sięgała już dość głęboko, mniej-więcej kilometr w dżunglę. Tym co Lewis zobaczył były ogromne żółte maszyny do wycinki drzew z przyczepami na których składowano całe pnie. Maszyna wycinała wszelkie gałęzie, po czym ścinała drzewo zostawiając niewielki pień. Do obsługi wystarczyła jedna osoba.
Z parkingu dla tych maszyn Lewis mógł spojrzeć w głąb lasu, w otwartą przestrzeń, gdzie kilka z maszyn pracowało.
-Jakieś pytania? - spytał Maus, odwracając się w ich stronę.
Lewis przyglądał się wycince z wyraźnym zainteresowaniem; chociaż nie to było jego głównym celem to sama skala przedsięwzięcia wydawała się imponująca i być może faktycznie inwestycja w Rzeszy nie była głupim pomysłem. Wcześniej jednak zamierzał dowiedzieć się kilku rzeczy które być może przydadzą mu się w późniejszym czasie
- Mam kilka pytań. Po pierwsze na jak dużym obszarze prowadzona jest wycinka? Chciałbym też zapytać czy ekipy zajmujące się tą pracą natykają się na zagrożenia nie będące wypadkami losowymi a mogące grozić stratami w pracownikach lub sprzęcie?
-Całość. Wycinamy wszystko. - oznajmił Maus, jego wyraz twarzy niezmienny. - Nie ma problemów. To dobra inwestycja. - uśmiechnął się lekko.
- Marvelous! Sądziłem, że wraz z pojawieniem się dżungli mogli również pojawić się wszyscy jej kłopotliwi mieszkańcy. To, że w planach jest wycięcie wszystkiego to rozumiem, interesuje mnie jednakże jak głęboko dotarły już ekipy wycinkowe
Maus stał chwilę w miejscu. Pewnie nad czymś myślał, nawet jeżeli jego twarz tego sugerowała. W końcu pokazał palcem na widoczne w oddali pole gdzie teraz pracowały maszyny. Jakieś pół kilometra od zgromadzenia. - Tam. To będzie długotrwała inwestycja.
- I bardzo dobrze, zbyt duża wycinka jednocześnie zapchałaby rynki drewnem w konsekwencji prowadząc do spadku cen lub nawet doprowadzając do jego załamania. Widzę jednak że to i nie będzie problemem, dziękuję za wszystkie udzielone informacje. To chyba bedzie wszystko?
- Jak nie ma pan pytań. - przytaknął skinieniem głowy Maus.
- Nie, nie mam więcej pytań - odpowiedział z uśmiechem Sir Lewis, w głowie którego krystalizował się już plan. Gdy już wraz z Jeevesem opuścili obóz generała Mausa szlachcic zwrócił się do swojego przybocznego
- Alfredzie, nadszedł czas by nasza przygoda wreszcie się rozpoczęła!
- Sir, chciałbym zaznaczyć że nazywam się…
- Jeeves, nie psuj tej chwili tylko przygotuj nasze bagaże. Za pięć minut startujemy
- Startujemy sir?
- Czas przetestować nowe oprogramowanie Midasa w terenie


Lewis aktywował swoją zbroję by wykorzystując moc jej silników i maksymalne przyśpieszenie przelecieć wraz z Jeevesem nad obozem wojskowym. Według planu miało pozwolić im to znaleźć się wystarczająco daleko by skutecznie zniknąć wojskowym. Jedynym problemem takiego planu było lądowanie… ale kto by się tam szczegółami przejmował. Buty wystrzeliły z pełną mocą wyrzucając dwójkę wysoko w niebo i przed siebie. Jeeves nie był specjalnie tym zadowolony, ale dawał sobie jakoś radę. Mniejsze czy większe doświadczenie z tą metodą transportu już miał. Przelatując nad obozem mężczyźni mieli okazje zobaczyć kilka odwracających się w ich stronę twarzy, wliczając tą Mausa. Z tej odległości jednak nie wiedzieli co widzą. Poza tym, że było to szybkie i nieco ludzkie z kształtu. W sumie nie do końca. Zlewające się postaci Jeevesa i Lewisa namąciły nieco możliwością rozpoznawczym. Mimo to, mogli się spodziewać dość szybkiej pogoni z strony oddziałów zwiadowczych, którzy będą starali się ich zidentyfikować. Nie było to specjalną niespodzianką, tak samo jak i powodzenie planu. Para na spokojnie przeleciała ponad obozowiskiem oraz wycinką, która daleko nie sięgała po czym z większego czy mniejszego przymusu podjęła próbę lądowania w mniej zalesionym kawałku dżungli, co udało się bez większej katastrofy. Nie licząc jednej małej pomyłki z ustawieniem w locie. Korona jednego z drzew obok której przelatywali złapała ogień. Ciężko było stwierdzić jak duże jest ryzyko pożaru w magicznej boskiej dżungli, ale ogień jako tako zaczynał się rozchodzić.
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline