Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2015, 05:30   #111
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Byli sami, we dwoje; Sara pozbawiona była broni, a zmuszeni byli do bezpośredniej walki ze stworami Legionu Ciemności. Spadło to na nich dość nagle i ciężko, przez co nie mieli ani przemyślanej taktyki, ani planu działania.
Mieli jednak silną motywację do działania, a także swoje doświadczenie i umiejętności, które doskonalili przez lata. Oboje sprostali wyzwaniu i wyszli z potyczki o własnych siłach, podczas gdy ich przeciwnicy wrócili do piekła. Śmiało z Marcusem mogli przyznać, że dobrze się sprawili.
Jednak użycie przez Sarę znaleźnego Belzaracha - spaczonego złymi mocami karabinu maszynowego Legionu Ciemności - było dość kontrowersyjnym posunięciem. Ryzykownym i nieprzemyślanym. Owszem, kiedy w połowie walki przyjaciel walczy o życie, nie analizuje się wszystkiego, tylko odpowiednio się reaguje i to właśnie dzięki tej reakcji Sary, wyszli z tego cało. Ale samo użycie przeklętej broni nie budziło tu aż tylu wątpliwości, co sposób i odczucia jakie jej przy tym towarzyszyły. Belzarach nie tylko sprawdził się w rękach Thorne, ale przez tę chwilę wydawał jej się być taką naturalną bronią. Taką łatwą w użyciu, poręczną i skuteczną w działaniu... Dlaczego?! Nie powinien był, może nawet nie miał prawa. Używanie broni Legionu Ciemności groziło jej awarią w najlepszym wypadku, a skażeniem i wypaczeniem w najgorszym. Czyżby chodziło tu właśnie o strach? Może broń, której się obawiano buntowała się przeciwko jej posiadaczowi? Było to możliwe, wszak legioniści i nekromutanci nie myślą i nie odczuwają ani strachu, ani żadnych innych emocji. To nie byłoby takie proste... Sara obawiała się, że znowu mogła zostać skażona, jeszcze bardziej niż po spotkaniu z tamtym wielkim skorpionem. Jeśli miała w sobie piętno Mrocznej Harmonii, to broń mogła uznać ją za jednego ze swoich. A tego, kobieta zdecydowanie nie chciała... Ale przecież ćwiczyła technikę medytacji i opieranie się mrocznym wpływom, a nawet była w pół drogi aby zostać członkiem Zakonu Różdżki i Dłoni, w którym Etoiles Mortant władali Sztuką. Może więc użyła karabinu gdyż przezwyciężyła zło paczące broń? Musiała przyznać, że pod tym względem czuła się silna i pewna, zupełnie jakby została pobłogosławiona... A może całe martwienie się było zbędne, bo to był tylko szczęśliwy przypadek, że broń zadziałała poprawnie?

Sara nie miała zamiaru więcej ryzykować, ale nie mogła chodzić po Cytadeli z gołymi rękami. Sam Belzarach był niepewny i nie wart ryzyka, ale wyposażony był on w Sectioner - naprawdę potężny bagnet, który ewidentnie mógł się przydać, a którego używanie niczym nie groziło... Oczywiście w odniesieniu do osoby, która się nim posługiwała, ale nie do jej przeciwników.


Niestety bez odpowiednich narzędzi nie dawało się go wymontować. Sara postanowiła więc zatrzymać karabin, oczywiście w pełni zdając sobie sprawę, że będzie mogła go używać wyłącznie jako nośnika dla bagnetu. W ostateczności do obrony życia, ale to w takiej ostateczności, jaka miała miejsce nad basenem, gdy pomagała Marcusowi. Póki co, nie zwlekała z wypróbowaniem bagnetu i tak dla treningu, dla pewności i oczywiście dla własnej satysfakcji, wbiła ostrze w tył czaszki tekrona. Coś tam chrupnęło, ale samo bydle się nie poruszyło. Faktycznie nie żył! Aby wyciągnąć bagnet musiała zaprzeć się nogą i odepchnąć zwłoki, ale przynajmniej zorientowała się o tym teraz, a nie podczas następnej potyczki.
Oprócz jednego granatu - Ciemnoniebieskiego, porażającego ładunkiem elektrycznym - nie znalazła żadnego elementu swojego sprzętu. Czyżby Legion potrzebował ten ładunek do czegoś? Od razu pomyślała, że jeśli przyczepi granat do karabinu i wbije bagnet w ciało jakiegoś stwora, to przeciwnikowi ciężko będzie się tego pozbyć na czas. O ile w ogóle zorientuje się on, że ma przyczepiony granat.
Sara żałowała, że nie odzyskała swojego sprzętu i widziała też, że Marcus tracił swój ekwipunek. To zdecydowanie nie wróżyło dobrze.

Spotkanie z resztą drużyny było bardzo budujące. Zwłaszcza, że pojawiło się parę nowych twarzy, co świadczyło o postępach w inwazji. Owszem, wszyscy obecni byli trochę zmęczeni, nie brakowało rannych i tracili powoli sprzęt. Jednak należeli do zaradnych osób, którzy już nie raz znaleźli się w trudnej sytuacji. Zaoferowane przez Malloryego batoniki energetyczne skutecznie odpędziły zmęczenie. Marcus użył Sztuki, a Mallory medykamentów i razem zajęli się rannym Derrenem. Brak sprzętu był najtwardszym orzechem do zgryzienia, ale podzielili się tym co mieli i nikt nie pozostał bezbronny. Sara była bardzo zadowolona, że znalazła się dla niej broń palna. AR3000, był jedną z najlepszych szturmówek, a automatyczne rozkładający się uchwyt pozwalał w razie potrzeby na używanie go jednorącz.


Do tego dostała jeszcze od chłopaków spore zapasy granatów, którymi też potrafiła dobrze się posługiwać. No i miała tego Belzaracha, którego umocowała sobie na plecach, zatrzymując jako ostatnią deskę ratunku - przy czym liczył się dla niej nie tyle karabin, co zamocowany na nim potężny bagnet.

Najważniejsze jednak było to, że byli tam razem. Cała, liczna ekipa, Team Six i nie tylko, a wszyscy byli gotowi do dalszej walki, bez względu na okoliczności.
Sara osobiście czuła się nadzwyczaj dobrze. Wręcz zadziwiająco dobrze, zważywszy na ciężkie zadanie jakie ich czekało. Mając konkretny, priorytetowy cel, nie wahali się ani chwili, tylko ruszyli na przód.
Dopracowane do perfekcji zdolności kobiety do odbierania innym życia, wykorzystywane były teraz nie dla pieniędzy, zemsty, czy z rozkazu, ale w obronie całej ludzkości. Było to dla niej wspaniałe uczucie. Skorpion musiała przyznać, że im bliżej celu się znajdywali, tym pewniejsza siebie była: pewniejsza swych sił - zarówno fizycznych, psychicznych, jak i mistycznych; była pewniejsza co do swych towarzyszy, pewniejsza słuszności ich misji, oraz oczywiście jej powodzenia. Wyruszyli na misję walki ze złem i pokonają je, nawet jeśli trafią na samego Saladyna.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 19-09-2015 o 13:24. Powód: Przekazanie broni miedzy postaciami - rezultat komentarzy sesji.
Mekow jest offline