Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2015, 18:07   #65
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Dziewczyna spoglądała to na łapy kocura, to w jego ślepia. Powoli w jej umyśle opadała mgła oszołomienia, ustępując fali gniewu na czwronożnego łapserdaka oraz niejakiej paniki. Z miną butnego dziecka podważyła kocie łapska i odepchnęła zwierzaka.
- Pomacałeś sobie to, to, to teraz zapłać... - syknęła gniewnie wstając na równe nogi, ciągle opierając się plecami o ścianę, przezornie zakrywając ramieniem piersi. Rozejrzała się na boki, gotowa gryźć i drapać każdego kto się napatoczy. Ku jej rozczarowaniu, nikogo nie napotkała swoim wzrokiem.
~ Smoki ~ pomyślała chaotycznie... ~ O RANY BOSKIE NVERYIOTH! ~
Dziewczyna rzuciła się pędem do schodów, całkowicie zapominając o kocurze. Jeśli ona w takiej sytuacji zachowywała się jak potłuczona, a była pewna, że tak własnie było, to bała się pomyśleć co może wyczyniać jej chudy gadzina.
~ Nvery,Nvery... słyszysz mnie? ~ szepneła do niego czule, niczym zatroskana starsza siostra ~ Już do ciebie idę!~

- Zapewniam, że akurat ja nie czerpię przyjemności z macania samic, tym bardziej ludzkich samic.- mruczał kocur jak na złość podążając Chaayą. - Powinniśmy najpierw jednak odszukać mego pana. Akurat nie sądzę by był on na pokładzie...- Gozreh zorientowawszy się czemu akurat tam dziewczyna zmierzał dodał.- I akurat to nie smoki są w niebezpieczeństwie, a twoi ludzcy towarzysze pani.

- Przecie się nie rozdwoję! - dziewczyna fuknęła na kocura, który zaczynał być gorszy od natrętnego, głodnego komara w upalną noc. - Chłopcy milczą, więc jakoś nie widzę tego twojego niebezpieczeństwa. - przystanęła na chwilę by spojrzeć na swojego rozmówcę. Zmieszana, ściągnęła usta w dzióbek i przeczesała włosy palcami. Tak... to był dość dziwne. Wprawdzie przyzwyczajona była do rozmów z najprzeróżniejszymi stworami ale pierwszy raz miała do czynienia z czymś czego prawie nie widzi. Gdzie ona ma patrzeć?

- Czy to nie wydaje się dziwne więc?- zamyślił się kocur nadal owijając macką tubus i rozglądając się.- Mój pan wspomniał, że w trzewiach statku pojawiały się problemy z komunikacją. I jeszcze to coś... co spowodowało ten wstrząs i wycie.

Zwiesiła głowę, czując, że jej zwierzęcy rozmówca wykazuje się większą jasnością umysłu niż ona. Szurnęła nogą i popatrzyła na dziwny przedmiot trzymany przez... mackę?
- Co... eee... trzymasz? - spytała zaciekawiona, niczym młoda sroczka dostrzegająca błyskotkę.

- Mój pan kazał mi znaleźć coś takiego i inne ciekawe rzeczy. Należało chyba do trupa, którego wyłowiliście... I chyba szukał tego niewidzialny łowca, lub... ktoś okryty płaszczem niewidzialności. Chyba go zgubiłem, ale nie jestem pewien na jak długo.- wyjaśnił uprzejmie Gozreh zerkając nerwowo za siebie.

- Oooch coś cię goni... - powtórzyła bezwiednie by po chwili załapać sens słów. - Dobra... najwyżej, nas Nvery zaczadzi jeśli za mocno się wystraszy... gdzie jest Jarvis? Możesz z nim rozmawiać? Nie pewnie nie... gdzie się umówiliście na spotkanie? Bo chyba się umówiliście, prawda? - tancerka zakasała rękawy, gotowa by działać. Nie miała jeszcze planu ale przynajmniej zaczęła jaśno myśleć.

- W jego pokoju... tam musimy się udać.- rzekł spokojnie Gozreh.- Jarvis będzie wiedział co dalej. I łatwiej będzie zapanować nad Godivą. Bez niego jest bardziej... humorzasta.

- Może... daj mi to coś... schowam pod ubranie... - wskazała na tubus - Bez niego mniej się rzucasz w oczy wiesz?

Macka zwinnie rozwinęła się podając bardzce przedmiot prosto do dłoni. Po czym giętki organ wskazał jeden z kierunków, a sam kocur spytał. - Ponoć przegrałaś zakład?

Chaaya zrobiła minę jakby przełykała własnie coś bardzo, bardzo gorzkiego. Jej drobne ramiona zadrżały w odruchu... obrzydzenia? Bez słowa schowała tubus między piersiami, po czym wystrzeliła szybkim krokiem w kierunku kwater.
- Nie odzywaj się... dobrze ci radzę...

Gozreh wzruszył ramionami, tak... bardziej po ludzku niż kociemu i ruszył do przodu szybko wymijając bardkę. Jego ogon kołysał się na boki, a on sam wydawał się być skupiony na podłodze. Minęli uszkodzonego automatycznego sługę i Gozreh zatrzymał się mówiąc.- Jesteśmy blisko, ale czuję że coś jest nie tak. Za cicho.

Bardka skupiła swoje myśli i zaćwierkała słodko ~ Jarvisie? Agnisie... Ktokolwiek? ~

~Gdzie byłaś?~ odpowiedział jej mentalnie tylko Jarvis.~Wiesz co się tu dzieje? Otworzę ci... wchodź szybko.~
Drzwi do kwatery Jarvisa otworzyły się powoli i ostrożnie.

- Ta-da... - mruknęła do zwierzaka zapraszając go gestem do środka - Pan pierwszy... jak ktoś ma oberwać to ty - uśmiechnęła się słodko i pokazała kocurowi język. - Nie bój się... jestem zaraz za tooooobą~

- Nie boję się. Mnie w przeciwieństwie do ciebie nie da się zabić.- stwierdził Gozreh, po czym wchodząc do środka i nonszalancko machając ogonem spytał retorycznie.- Myślisz, że dlaczego mój pan wysyła mnie wszędzie na zwiad?

Bardka zachwiała się teatralnie jakby zaraz miała paść na ziemię. - O bogowie ile ty ględzisz... - weszła za chowańcem przewracając oczami - Czuje, że się starzeję jak tylko otwierasz ten swój cienisty pysk... - narzekała jak kumoszka, zamykając za sobą drzwi.

- Widzrę, że wsparniale się dogardujecie.- stwierdziła postać siedząca w cieniu skrywającym kąt pokoju... postać rozebrana od pasa w górę, tak że bardka mogła się przyjrzeć bliznom pokrywającym tors Jarvisa, podczas gdy on posypywał wyraźną ranę po poparzeniu jakimś mocno pachnącym proszkiem.
- O tak... będą z nas papużki nierozłączki. Czyżby gorące powitanie?- zapytał kocur retorycznie.

Chaaya przyglądała się z uwagą Jarvisowi po czym wzruszyła lekko ramionami. Ponownie zbita trochę z pantałyku, stała w milczeniu opierając się plecami o wejście i obserwując mężczyznę.


- Więc... co odkrryłeś na tyrm startku?- zapytał Jarvis kocura.
- Na pozostałości po truposzu poluje na tym statku ktoś jeszcze. Ktoś niewidzialny.- mruknął Gozreh.- Zdobyłem jeszcze tubus
-Achra... Nie rmógł to być Bezoarr, bo akurrat zajętry był prróbą zabircia mnie.- ocenił czarownik robiąc sobie prowizoryczny opatrunek.

- Mężczyźni... - skwitowała z nutką politowania. Zafira miała rację. Gdyby nie kobiety, faceci już dawno by się pozabijali czy to z głupoty, czy poczucia zbyt wielkiego ego. Ponownie ściągnęła usta w dzióbek i odważyła się podejść parę kroków do mężczyzny. - Czy wiesz może co się stało ze statkiem? Strasznie nami rozbujało... - potarła dłonią brodę na wspomnienie upadku i kopa od zwierzaka - Wiesz, gdzie jest reszta? Albo masz kontakt ze swoją smoczycą? Muszę porozmawiać z Nveryiothem...

- Miłro że tak marrtwisz się o moje zdrowie.- odparł z ironicznym uśmieszkiem Jarvis i potrząsnął głowę.- Niezurpełnie... Czujrę czasem jej gniewr i docierrają do mnie myśli, alre syrreny i pewnie coś na zerwnątrz utrrudnia mi kontarkt. Niermniej pozostali członkorwie naszrej grrupy też się marrtwią, więc... pordążą do smoków. Godiva jestr wściekłra, ale nie boi się o swe żyrcie. Przyrpuszczam więc, że jestr bezpierczna... i Nverryioth perwnie też.
Założywszy okulary na nos czarownik spojrzał na Chaayę.- Cierszę że ty tarkże jesteś carła i zdrrowa. Ufamr, że rmiło spedzirłaś ten czas, bo wyrgląda na to że corkolwiek namr zagrraża znajdurje się pozra statkiem. Agnis wsporminał chyba telepartycznie coś o naparści, ale ta nie porwinna nastąpić takr szybko. A Bezoarr uznał wstrząsry za zdrradziecki atak smokrów i skupił swój gniewr na mnie.

Dziewczynie wyraźnie ulżyło na wieść o stanie smoczycy. Uśmiechnięta rozejrzała się po pokoju po czym podchodząc do towarzysza, przypatrzyła się jego ranie. Pokręciła jednak głową, wiedząc, że za dużo nie pomoże.
- Mam miksturę u siebie w pokoju... wprawdzie jest zbyt silna na takie zadrapanie ale jeśli chcesz to po nią skoczę - mrugnęła do Jarvisa łobuzersko. - A właśnie... zapomniałabym... specjalna przesyłka dla ciebie... - pochyliwszy się jeszcze bardziej wyciągnęła zza kołnierza tubus. - Uważaj bo ciepłe - zadrwiła psotnie po czym wręczyła przedmiot magowi.

- Lubisrz prrowokować co? Najpierw tenr zakład, terraz..- mężczyzna musnął palcami wierzch dłoni Chaayi i powoli zabrał drugą ręką ów tubus. Uśmiechnął bezczelnie.-... to dorręczenie. Aż ciekawymr jak daleko pozworliłabyś się posurnąć... acz może to sprrawdzimy w innrych okolicznorściach.-
A kocur tylko obrócił oczami i podrapał się za uhcm mrucząc.- Znowu się zaczyna.-
-Takr czy siakr powinniśmy się zbierrać.- stwierdził czarownik wracając do ubierania.-Mamr miksturry i rróżdżki leczniczre, ale worlę je zachorwać na barrdziej drramatyczną sytuarcję. Wpadniemry do twego legorwiska i zabierzemry twojre rzeczy. I wtedry udamry się do smorków.

Tancerka pokiwała głową, jeszcze przez chwilę przyglądając się tatuażowi na ciele mężczyzny, dopóki nie zniknął pod ubraniami.
- Brzmi jak dobry... niezawodny plan - odparła z zadumą - Koty pierwsze.... ciąglę liczę, że oberwiesz.... - zwrociła się z lekką przekorą do Gozreha.

- A jakie to były twoje plany wobec jej przegranej panie?- zapytał znienacka kocur uśmiechając się łobuzersko i rzeczywiście ruszył przodem machając ogonem.- Liczę, że twe plany dorównają jej oczekiwaniom.
- Oczerkiwaniom?- zapytał zaskoczony czarownik i potarł podbródek.- A tak... miarło być prrowokująco, takr? Nie jestr tro jednakr czas na rrozstrząsanie długrów, acz miałrem kilkra pomysłówr.

Bardką zatrzęsło jakby po kręgosłupie przebiegł jej pająk, którego nie jest się w stanie strzepać. Zgarbiona wyszła za chowańcem, nie odzywając się ani słowem.

Poczuła jednak klepnięcie po ramieniu i posłyszała westchnienie Jarvisa.- Nie zachowujr się jarkbyś rszła na szafotr... To miarła być zabawra... Jeśli ci nie starrczy ordwagi i humorru to... przercież cię nie zmurszę.

Zatrzymała się. Czy ona dobrze usłyszała? Że nie starczy jej odwagi? Że co proszę? Ona? Tchórz?!
- Ty nawet nie wiesz... a zresztą. - machnęła ręką. Nie będzie ciskać gromów w Jarvisa.
Zwęziwszy oczy, wpatrywała się z czystą nienawiścią w merdający ogonek kota. Zemsta będzie słodka.

- Nie wiemr... morgę tylko zgadrywać po tym co widzrę. A widzrę, że ta przegrrana cię gnęrbi.- mruknął Jarvisa.

- Przestań powtarzać, że przegrałam dobrze? Przestań bo oszaleję, dobrze wiem... - podskakiwała zdenerwowana wypowiadając słowa z godną podziwu prędkością i dokładnością. - Dotarło to do mnie za pierwszym razem, nie musicie - machnęła ręką jakby chcąc wskazać wszystko i nic - powtarzać to przy każdym zdaniu.

- To byrł rzut monetry.- uśmiechnął się lekko czarownik próbując pocieszyć przybitą dziewczyną .- Perch tylkro. Nie twojra porrażka. Zrresztą... zagrramy przyr innrej okazjri. Odegrrasz się.
- Chyba nikogo nie ma korytarzu, drzwi są zamknięte.- tymczasem kocur wrócił ze zwiadu.

Potrząsnęła energicznie głową chcąc odegnać irytację. Jak ona nienawidziła słowa przegrana wypowiadane w jej kierunku.
- Skupmy się... proszę, chodźmy po moje rzeczy... - odparła błagalnym tonem.

- Ty wchordź, zabierraj swoje pakurnki. My bęrdziemy cię orsłaniać.- stwierdził Jarvis.- Krzyrcz w rrazie kłoportów.

Bardka posłusznie weszła do swojego pokoju i z lekkim ociąganiem zabrała się do zbierania rzeczy, które zdążyła porozrzucać po pomieszczeniu. Dopiero teraz dostrzegła, że jest zasmucona z powodu wylotu z tak komfortowego miejsca.
- Sługo… na mnie już pora… chciałam się pożegnać… - odparła w przestrzeń domykając torbę - Niemniej… proszę o jeszcze jedną przysługę. Pójdź do kuchni i zabierz trochę daktyli i orzechów po czym przynieś je mojemu smokowi na dole…. to ten zielony.
Dziewczyna wyszła na korytarz do kompanów, miała nadzieję, że mały niewidzialny konstrukcik zdąży na czas i przyniesie jej trochę łakoci, które umilą jej podróż.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 13-09-2015 o 19:50.
sunellica jest offline