Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2015, 09:13   #63
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Czuła, że ma niewiele czasu. Dokumenty i sprzęt zgubione przez Blacka mogły być już w rękach pracowników ochrony, co znaczyło, że niedługo mogą zacząć jej szukać.
Istniał duże prawdopodobieństwo, że w kraju przebywa jakaś Katie Bloom i to właśnie ją będą próbowali namierzyć najpierw – to była ta optymistyczna wersja.
Mniej optymistyczna była taka, że poszukają jej przez korporację, której taksówką jechała. W takim wypadku za jakieś 20 minut może spodziewać się gości.
Opadła ciężko na łóżko. Była w dupie.
Powrót do hotelu, w którym się zatrzymali też odpada. Jeśli mają już torbę Blacka tożsamość Megan Gentle, którą udawała od przylotu do Grecji też jest już spalona.

Wszystko szło źle. Potrzebowała chwili odpoczynku, pięciu minut, w czasie których zresetuje umysł. Zamknęła oczy.

Pukanie do drzwi.
Okropne, upierdliwe pukanie, które się nie kończyło.
Niechętnie otworzyła oczy.

- Kurwa –
syknęła zrywając się z łóżka. Coś było nie tak. Przez ułamek sekundy, który wydawał się być wiecznością nie potrafiła określić, co właściwie się zmieniło.
Przez niezasłonięte okno wpadały promienie słońca. Przespała całą noc. Była na siebie wściekła.

Pukanie nie ustawało.

Westchnęła głośno, po czym powoli i ostrożnie podeszła do drzwi. Nie miała zbyt dużego wyboru. Musiała otworzyć.
Odetchnęła z ulgą widząc w szparze drzwi pracownika hotelu. Wzięła od niego paczkę, po czym zupełnie lekceważąc jego jawne, nachalne wręcz oczekiwanie na napiwek zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.

Ostrożnie otworzyła mały pakunek krzywiąc się z zażenowaniem na widok osobliwego prezentu. Jego nadawcą mogła być tylko jedna osoba. Szefowa miała fantazje.
Zastanawianie się nad tym, co musiał przeskrobać rudy osiłek przerwał jej dźwięk dzwoniącego telefonu.

Niespiesznie podeszła do urządzenia. Uroczy “prezent” zamknęła w pudełku i postawiła je obok dzwoniącego aparatu telefonicznego starej daty. Domyślała się czyj głos usłyszy w słuchawce.

Wzięła głęboki oddech - Tak? - spytała beznamiętnym tonem.

- Jebani amatorzy - przywitał ją całkowicie spodziewany głos Szefowej. - Za trzy dni o godzinie dziewiątej wieczorem odlatuje z lotniska w Faradonie samolot powrotny. Wasz jedyny samolot powrotny. Nikt nie będzie się z wami pierdolił. Nawet sekundy nie będzie na was czekał. Nie muszę chyba mówić, że przeżyje ten, kto wsiądzie na pokład? - Szefowa musiała mieć w rodzinie węża. Przynajmniej jednego.

Ten kto wsiądzie na pokład ale najpierw wykona zadanie - przeszło przez myśl Natashy. Jakoś jej się wierzyć nie chciało, że Szefowa ot tak po prostu pozwoli im opuścić Grecję. Wyrażanie swojej opinii uznała za zbędne.

- Owszem amatorzy - przyznała tylko pozbawionym emocji głosem. - Wiadomo co z nimi?

- Wszyscy żyją - odparła krótko i antypatycznie kobieta.

- To już coś -
rzuciła równie krótko. - Nie ukrywam, że jeśli zbiorą dupy i raczą wyjaśnić co robili, co wiedzą i co spieprzyli będzie mi łatwiej pracować.

- Z tych, co mogą wiedzieć, to jedna siedzi tam, gdzie siedziała, a drugi jest w celi. Dalsze posunięcia to wasza sprawa - prychnęła.

- Cudownie – powiedziała stwierdzając, że prawdopodobnie każdemu z nich został wszczepiony jakiś mikroskopijny nadajnik GPS, dzięki któremu kobieta może ich bez trudu zlokalizować. - Przypuszczam, że cały sprzęt przepadł. Lewe dokumenty też. Potrzebuję nowych. Do tego telefonu i komputera. Przyda się też zestaw do charakteryzacji - wymieniała.
Prośby i dyskusje raczej na nic by się nie zdały. Wydawało się jej, że sprawy z Szefową trzeba załatwiać szybko i konkretnie. Oczywiście mogła się mylić i zebrać za chwilę opierdol niczym niepokorny uczeń, który sprzeciwił się starej stetryczałej nauczycielce bez męża, za to z siedmioma kotami.

- Nie przepadł, a zgubiliście - syknęła jadowicie. - Gówno mnie obchodzi czy wydrukujecie sobie w ksero, czy znajdziecie, czy wyczarujecie z dupy Copperfielda. Jak potrzebujesz, to sobie kup - po ostatnim słowie rozległ się urywany dźwięk oznaczający odłożoną słuchawkę.

- Przemiła osóbka – stwierdziła odkładając słuchawkę.

Długi prysznic przywrócił trzeźwość umysłu i pozwolił na nakreślenie jakiegoś planu działania. Potrzebowała pieniędzy, bez nich niewiele mogła zrobić.
Okradzenie kogoś w hotelowej restauracji nie mogło stanowić dużego wyzwania.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline