Torque ciężko dyszał, a z wielu ran ciekła lepka krew, nasączając jego kombinezon ochronny. W ręku trzymał nóż, który przed chwilą zatapiał się w nie do końca martwych ciałach. Nie wiedział, czy to wszystko było ułudą, iluzją, a on sam walczył z Johnem. - Co jest, kurwa... - powiedział spokojnie, wpatrując się w mężczyznę po drugiej stronie pomieszczenia. - Jak tu wróciłeś? Co się stało? Jak poszedłeś, to zostałem tu zatrzaśnięty, a trupy się na mnie rzuciły! -
I wtedy to usłyszał. Demon, w którego do niedawna nie wierzył, zbliżał się do nich. - Miguel, uciekaj! - powiedziała jego żona, stojąca za Rozpruwaczem, wraz z jego córkami. - Tatusiu, uciekaj! - powtórzyły dziewczynki. -Pomóż mu. - powiedziała stanowczo żona, wskazując na Johna.
W tym momencie w jego głowie odezwał się niski głos, który przyprawiał Torque'a o ciarki
~ Zostaw go. Okalecz. Unieruchom. Niech zajmie się nim mój przyjaciel. ~
Miguel zacisnął zęby i pięści. Chwilę walczył ze sobą, po czym schował nóż do pochwy, podbiegł do Johna łapiąc go za ramię i ciągnąć w kierunku wyjścia. - Dawaj, spierdalamy! - krzyknął do mężczyzny, a gdy oboje ruszyli Torque rzucił przez ramię, a jego wzrok spotkał się ze wzrokiem żony, w którym przez tą przelotną chwilę zauważył uśmiech, szczęście i wdzięczność. - Wiedziałam, że jesteś dobrym człowiekiem... -
__________________ Może jeszcze kiedyś tu wrócę :) |