Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2015, 00:30   #171
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Kapłan wychylił głowę znad ołtarza i najwyraźniej rzucił czar na swoich sprzymierzeńców. Tymczasem dwa stwory rzuciły się na Kane’a. Pierwszy atak wojownik zdołał zablokować tarczą, ale zaatakowany także z tyłu nie miał żadnych szans na obronę. Stwór owinął się wokół nóg Kane’a, a ten stracił równowagę i padł. Kolce, którymi pokryty był robak, dodatkowo poraniły mu nogi.
Amelia nie miała czasu by pomóc towarzyszom. Dwa atakujące ją równocześnie evaki były wystarczającym wyzwaniem. Uniknęła ataku jednego, ale drugi wgryzł się jej w nogę, cholernik. Przynajmniej łatwo je było ubić - rachu ciachu i po problemie.
Kapłanowi udało się z trudem uniknąć ataku z flanki, lecz powalony stwór podczołgał się i wbił zębami w łydkę Galwena.
Ava strzeliła tymczasem do jaskiniowego robaka. Strzała wbiła się w pancerz, lecz stwór najwyraźniej nic sobie z tego nie robił.
Galwen celnym ciosem młota pozbawił życia przeciwnika, który uprzednio go ugryzł.
Maeve wybrała się na małą wycieczkę, a Kerovan postanowił jej w tym pomóc. Szaman co prawda chował się za ołtarzem, lecz od czasu do czasu wystawiał głowę, by rzucać czary. Wystarczyło cierpliwie poczekać... a potem strzelić.
No i udało się. Dwie strzały dotarły do celu i szaman padł bez życia.
Maeve zniknęła i po kilku sekundach pojawiła się przy kamieniu i martwym szamanie. Szybki rzut oka na okolicę upewnił ją, że jest bezpieczna. W jaskini zostały chyba tylko stwory walczące z resztą drużyny. Schowała jeden z sejmitarów i pochwyciła wolną ręką kamień. Był mniej więcej wielkości ludzkiej głowy, więc chowanie go do sakiewki czy za pazuchę odpadało.
Kane rozpaczliwie próbował trafić mieczem oplatającego go stwora, lecz fatalnie chybił. W odwecie robak zacisnął silnie szczęki na jego lewym ramieniu.

I znów się okazało, że podczas walki trzeba mieć oczy dokoła głowy. Zajęty szamanem Kerovan nie zauważył kolejnego robala, który zjawił się przy nim nagle, po czym owinął się wokół niego niby wąż boa i próbował połamać żebra.
Łuk w takiej sytuacji na nic się nie przydał, więc Kerovan sięgnął wakizashi. Na szczęście ręce miał wolne... Szybki cios pozostawił na cielsku potwora głęboką, krwawą krechę.
Amelia walczyła z kolejnymi stworami. Cios-unik, cios-unik. rana na nodze nieco ją spowolniła i ku jej irytacji kolejne ataki były mniej efektywne niż wcześniej. Jednego zamiast zdekapitować to ledwie drasnęła! Co za wstyd! Zła na siebie rzuciła się do walki z większym entuzjazmem.
Druzgoczący cios niemal zmiażdżył prawą rękę Galwena. Kapłan upuścił broń. Nie mogąc używać rąk, kopnął swojego przeciwnika, który zawył po trafieniu w nogę, ale dalej był w pełni sił.
Ava zaczarowała dość spory kamień i “bardzo delikatnie” położyła go na ulubionym kane’owym robaczku, uważając przy tym na nogi wojownika.
Kane, korzystając z rozproszonej uwagi stwora, podniósł się i dobił go jednym ciosem miecza. Tymczasem złodziejka była już z powrotem przy związanej walką grupie. Ciosem na odlew dobiła potwora splecionego w uścisku z Kerovanem.
- Dzięki - powiedział uwolniony od przeciwnika łucznik, po czym wyplątał się ze zwojów, w jakie zawinął go jaskiniowy robal.
Z mieczem w dłoni rozejrzał się w poszukiwaniu kolejnych przeciwników.
Złość nie służyła jednak Amelii w walce - kolejny evak wpił jej się w nogę. Kopnęła go i dwoma cięciami pozbawiła kończyn i życia. Nnno. Wreszcie spokój.
Przeciwnik Galwena tym razem spudłował - całe szczęście, bo kapłan był już u kresu sił.
Ava zrobiła w końcu użytek z dawno znalezionego kostura. Posłała w evaka kulę ognia. Istotka natychmiast stanęła w ogniu.
Złodziejka podbiegła i ciosem po skosie dobiła ostatniego Evaka.

Maeve, upewniwszy się, że już nic im nie grozi, schowała broń. Obejrzała dokładnie zdobyty kamień, po czym zajęła się rzeczami ważniejszymi. Jak choćby wyciągnięcie bandaży.
- Zajmijmy się rannymi i chodźmy stąd.
Jakoś szabrowanie jaskini po tak prymitywnych istotkach nie wydawało się złodziejce godnym zajęciem.
- Komuś pomóc z opatrunkiem? - zapytała.
- Mi możesz pomóc. Nie jestem w stanie używać rąk. - odpowiedział słabo kapłan.
Złodziejka skinęła lekko głową i podeszła do Galwena, by opatrzyć jego rany. Amelia wyjęła swoją apteczkę, oddzieliła potrzebne jej rzeczy by zająć się swoją rana, a resztę przekazała Maeve. Bandaże, maści regeneracyjne, igła i nić, czy nawet wódka miały w końcu znaleźć zastosowanie. Kapłan kapłanem, ale nie ma to jak dobra apteczka - zwłaszcza jeśli ten pierwszy ma ograniczoną pojemność magicznych bateryjek. Przy okazji zaaplikowała sobie resztkę laudanum - oczywiście w celach leczniczych.
Kerovan nie sądził, by jego umiejętności okazały się bardziej przydatne niż to, co potrafiła zdziałać Maeve.
Podniósł łuk, po czym zajął się obrażeniami, jakie odniósł podczas starcia z robalem.
Miał jeszcze zamiar pozbierać swoje strzały i sprawdzić, czy kamień wpłynął jakoś na wygląd szamana.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline