Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-09-2015, 00:30   #171
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Kapłan wychylił głowę znad ołtarza i najwyraźniej rzucił czar na swoich sprzymierzeńców. Tymczasem dwa stwory rzuciły się na Kane’a. Pierwszy atak wojownik zdołał zablokować tarczą, ale zaatakowany także z tyłu nie miał żadnych szans na obronę. Stwór owinął się wokół nóg Kane’a, a ten stracił równowagę i padł. Kolce, którymi pokryty był robak, dodatkowo poraniły mu nogi.
Amelia nie miała czasu by pomóc towarzyszom. Dwa atakujące ją równocześnie evaki były wystarczającym wyzwaniem. Uniknęła ataku jednego, ale drugi wgryzł się jej w nogę, cholernik. Przynajmniej łatwo je było ubić - rachu ciachu i po problemie.
Kapłanowi udało się z trudem uniknąć ataku z flanki, lecz powalony stwór podczołgał się i wbił zębami w łydkę Galwena.
Ava strzeliła tymczasem do jaskiniowego robaka. Strzała wbiła się w pancerz, lecz stwór najwyraźniej nic sobie z tego nie robił.
Galwen celnym ciosem młota pozbawił życia przeciwnika, który uprzednio go ugryzł.
Maeve wybrała się na małą wycieczkę, a Kerovan postanowił jej w tym pomóc. Szaman co prawda chował się za ołtarzem, lecz od czasu do czasu wystawiał głowę, by rzucać czary. Wystarczyło cierpliwie poczekać... a potem strzelić.
No i udało się. Dwie strzały dotarły do celu i szaman padł bez życia.
Maeve zniknęła i po kilku sekundach pojawiła się przy kamieniu i martwym szamanie. Szybki rzut oka na okolicę upewnił ją, że jest bezpieczna. W jaskini zostały chyba tylko stwory walczące z resztą drużyny. Schowała jeden z sejmitarów i pochwyciła wolną ręką kamień. Był mniej więcej wielkości ludzkiej głowy, więc chowanie go do sakiewki czy za pazuchę odpadało.
Kane rozpaczliwie próbował trafić mieczem oplatającego go stwora, lecz fatalnie chybił. W odwecie robak zacisnął silnie szczęki na jego lewym ramieniu.

I znów się okazało, że podczas walki trzeba mieć oczy dokoła głowy. Zajęty szamanem Kerovan nie zauważył kolejnego robala, który zjawił się przy nim nagle, po czym owinął się wokół niego niby wąż boa i próbował połamać żebra.
Łuk w takiej sytuacji na nic się nie przydał, więc Kerovan sięgnął wakizashi. Na szczęście ręce miał wolne... Szybki cios pozostawił na cielsku potwora głęboką, krwawą krechę.
Amelia walczyła z kolejnymi stworami. Cios-unik, cios-unik. rana na nodze nieco ją spowolniła i ku jej irytacji kolejne ataki były mniej efektywne niż wcześniej. Jednego zamiast zdekapitować to ledwie drasnęła! Co za wstyd! Zła na siebie rzuciła się do walki z większym entuzjazmem.
Druzgoczący cios niemal zmiażdżył prawą rękę Galwena. Kapłan upuścił broń. Nie mogąc używać rąk, kopnął swojego przeciwnika, który zawył po trafieniu w nogę, ale dalej był w pełni sił.
Ava zaczarowała dość spory kamień i “bardzo delikatnie” położyła go na ulubionym kane’owym robaczku, uważając przy tym na nogi wojownika.
Kane, korzystając z rozproszonej uwagi stwora, podniósł się i dobił go jednym ciosem miecza. Tymczasem złodziejka była już z powrotem przy związanej walką grupie. Ciosem na odlew dobiła potwora splecionego w uścisku z Kerovanem.
- Dzięki - powiedział uwolniony od przeciwnika łucznik, po czym wyplątał się ze zwojów, w jakie zawinął go jaskiniowy robal.
Z mieczem w dłoni rozejrzał się w poszukiwaniu kolejnych przeciwników.
Złość nie służyła jednak Amelii w walce - kolejny evak wpił jej się w nogę. Kopnęła go i dwoma cięciami pozbawiła kończyn i życia. Nnno. Wreszcie spokój.
Przeciwnik Galwena tym razem spudłował - całe szczęście, bo kapłan był już u kresu sił.
Ava zrobiła w końcu użytek z dawno znalezionego kostura. Posłała w evaka kulę ognia. Istotka natychmiast stanęła w ogniu.
Złodziejka podbiegła i ciosem po skosie dobiła ostatniego Evaka.

Maeve, upewniwszy się, że już nic im nie grozi, schowała broń. Obejrzała dokładnie zdobyty kamień, po czym zajęła się rzeczami ważniejszymi. Jak choćby wyciągnięcie bandaży.
- Zajmijmy się rannymi i chodźmy stąd.
Jakoś szabrowanie jaskini po tak prymitywnych istotkach nie wydawało się złodziejce godnym zajęciem.
- Komuś pomóc z opatrunkiem? - zapytała.
- Mi możesz pomóc. Nie jestem w stanie używać rąk. - odpowiedział słabo kapłan.
Złodziejka skinęła lekko głową i podeszła do Galwena, by opatrzyć jego rany. Amelia wyjęła swoją apteczkę, oddzieliła potrzebne jej rzeczy by zająć się swoją rana, a resztę przekazała Maeve. Bandaże, maści regeneracyjne, igła i nić, czy nawet wódka miały w końcu znaleźć zastosowanie. Kapłan kapłanem, ale nie ma to jak dobra apteczka - zwłaszcza jeśli ten pierwszy ma ograniczoną pojemność magicznych bateryjek. Przy okazji zaaplikowała sobie resztkę laudanum - oczywiście w celach leczniczych.
Kerovan nie sądził, by jego umiejętności okazały się bardziej przydatne niż to, co potrafiła zdziałać Maeve.
Podniósł łuk, po czym zajął się obrażeniami, jakie odniósł podczas starcia z robalem.
Miał jeszcze zamiar pozbierać swoje strzały i sprawdzić, czy kamień wpłynął jakoś na wygląd szamana.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 16-09-2015, 16:08   #172
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Drużyna wyszła z walki zwycięsko. Tym razem rannych trzeba było opatrzyć tradycyjnie. Wszystkie bandaże zostały zużyte, lecz przynajmniej najciężej rannym nie groziło wykrwawienie. Meave poradziła sobie znakomicie korzystając ze swych ziemskich umiejętności. Ethan stosunkowo lekko ranny, wybrał się na mały rekonesans. Wrogi kapłan wyglądał jak pozostałe Evaki, z tą różnicą, że był ubrany. Kenovan znalazł ciekawie wyglądającą buławę. Ozdobiona święcącym żółtawym kamieniem, z pewnością musiała mieć jakieś magiczne właściwości. Po przeszukaniu szamana, łucznik znalazł jeszcze drewniany gwizdek i zwykły nóż. Drużyna nie niepokojona udała się w stronę wyjścia z tuneli. Ze względu na obecność rannych droga powrotna zajęła więcej czasu, ale nikt ich nie niepokoił. Na zewnątrz nie było smoka, ale czekała tam już Eir w towarzystwie gnomów. Meave przekazała jej kamień. Wedle jej słów smok miał się spotkać z nimi dopiero rano. Najciężej ranni zostali ulokowani w chacie, reszta nocowała w jaskini. Lecznicza maść sprawiła, że o świcie wszyscy byli już w pełni sprawni. Rasmussen faktycznie pojawił się rano. W jego skrzydłach tkwiło parę strzał, ale zdawał się tym nie przejmować. Smok rzekł:

-Dziękuje wam za waszą pomoc. W dowód wdzięczności, zgodnie z ludzkimi zwyczajami ja i Eir mamy dla was do dar

Po tych słowach Eir wręczyła Ethanowi bardzo ładnie wykonany koszyk z zamknięciem.

-Na pewno przyda się wam w waszej dalszej wędrówce. Ja i Eir udamy się teraz na spotkanie z druidem. Wy spotkacie się z nim na pewno nieco później. Żegnajcie więc!
Następnie księżniczka uniosła się w powietrze i znalazła na grzbiecie smoka. Rasmussen wzbił się w powietrze i odleciał na południe. Pozostało wrócić do stolicy. Po drodze nasi bohaterowie natknęli się na Kirsten i jej drużynę. Paru z jej ludzi było lekko rannych, ale z drugiej strony najwyraźniej zdobyli gdzieś nowe zbroje i broń. Tego dnia panował jedynie lekki mróz i było słonecznie. Po wyjściu z doliny i zejściu na dół nastąpiło spotkanie z Roarem.
-Wyszła was szóstka a wraca dwakroć tyle… Nie przestajecie mnie zadziwiać-rzekł wojownik na przywitanie.
Pozostało udać się w drogę powrotną. Pewnie wszystkich ciekawi, co też jest w tym tajemniczym koszyku? Chleb, masło, ser, kiełbasa, trochę ciasta i bukłak z winem. Nic niezwykłego poza tym, że jedzenia jest tak naprawdę więcej niż się wydaje, a koszyk po zużyciu magicznej mocy, napełnia się samoistnie po upływie doby. Rankiem piątego dnia cała drużyna dotarła w końcu do stolicy. Roar zaprowadził wszystkich do chaty druida. Kirsten po otrzymaniu od niego jakiegoś pergaminu od razu się ulotniła. Natomiast członków drużyny Laiknen zaprosił na śniadanie. Po posiłku rzekł:

-Jestem wdzięczny za waszą pomoc. Eir i Ras.. Vester są już w mieście. Król także powrócił. Z okazji zwycięskiej wojny oraz zaręczyn Eir i Vestera dziś w stolicy odbędzie się wielki festyn. Jesteście mile widziani. Niedługo udam się w podróż do Erlima. Najpierw musimy jednak omówić kwestie związane z waszą dalszą podróżą na południe. Gniew Nocy wysadzi was na brzegu należącym do południowców. Stamtąd ruszycie dalej na południowy wschód w kierunku kraju Elfów. Królestwo ludzi, zwanych także od ich znaku Różowcami, jest dość zróżnicowane. Ważne jest, że w większości używają regionalnych odmian języka wspólnego, nie będzie więc kłopotów z komunikacją. Musicie jednak wiedzieć, że są bardzo przeczuleni na punkcie swojej religii. Wyznawcy wszelkich bóstw poza Honorusem są od razu podejrzani. To samo dotyczy innych ras, w szczególności Elfów, które kiedyś władały tymi ziemiami. Wyjątek stanowi wschodnie księstwo Itania. Tamtejszy ród książęcy znany jest z zamiłowania do elfiej kultury. Jeżeli to możliwe unikajcie kapłanów, rycerzy zakonnych oraz ponad wszystko inkwizycji. Po drodze odwiedźcie hrabiego Wilhelma, wnuka słynnego Kruka. Na pewno udzieli wam gościny , a do tego być może będzie mógł pomóc w razie w jakikolwiek kłopotów. Jego siedziba zwie się Shonberg, oddalona jest o parę godzin jazdy, na północ od Konsesdorfu. Otrzymacie ode mnie pergamin. Przysłał go Erlim. W dokumencie jest jasno napisane, że pracujecie dla hrabiego. Nawet inkwizytor dwa razy zastanowi się zanim wejdzie w paradę królewskiemu zięciowi. Informacji o samej podróży dostarczy wam kapitan Einar Czarnobrody i jego ludzie. Byłbym zapomniał. Zadbajcie o prezencję! Najlepiej gdybyście wyglądali na groźnych i bogatych najemników. Bez urazy, ale w poszarpanych i zakrwawionych ubraniach wezmą was za bandę włóczęgów, może zbójów, co nie skończy się dla was dobrze. Czy jest jeszcze coś, co chcecie wiedzieć?
 
Piter1939 jest offline  
Stary 20-09-2015, 08:41   #173
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Galwen już nie mógł doczekać się podróży. Jeszcze nie dotarł do celu, a już można było o nim myśleć jako o wrogu publicznym numer jeden. Niemniej nie warto było się tym przejmować teraz, bo w tym momencie faktycznie musieli zadbać o swój wygląd. Wolał być brany za kapłana przeklętych elfów, niż kapłana-zbójcę przeklętych elfów.
- Gdzie możemy naprawić swoje rzeczy? Bo faktycznie źle się prezentujemy. - przyznał kapłan.
Kerovan zdecydowanie się ucieszył, że nie jest elfem. Co innego, jeśli się miało do czynienia z paroma elfofobami, którym można było wbić rozum do głowy, a co innego narażać się dość licznemu narodowi, który uważał elfy za wszelkie i wielkie zło. Co prawda przebywanie w towarzystwie elfów czy osób elfopodobnych również nie było zbyt bezpieczne, ale na to nic nie można było poradzić.
- Raczej powinniśmy sobie sprawić całkiem nowe szaty - powiedział. - Może nam polecisz dobrego krawca... lub dobrą krawcową?
- Pamiętacie Agnara, który sprzedawał wam ciepłe ubrania? Myślę, że jeżeli zwrócicie się do niego, na pewno wam pomoże za niewielką opłatą - odpowiedział Laiknen.
- To chyba nie mamy nad czym debatować. Ubrania, jedzenie i w drogę? - zapytała Amelia.
- Koniecznie ubrania. Na wielkim festynie również nie możemy wyglądać jak obszarpańcy - powiedział Kerovan. - Kiedy wypływa “Gniew Nocy”?
- Pewnie jutro. Musicie porozmawiać z kapitanem w celu ustalenia dokładnego czasu - odpowiedział druid.
- A ten Honorus - przypomniał sobie Kerovan. - Możesz nam coś o nim powiedzieć? Używane symbole, powitanie? Czegoś nie wolno mówić?
- Honurus -wszechmogący i miłosierny patron wszystkich ludzi. Południowcy często pozdrawiają się słowami: Sława i Chwała Honorusowi, niech Honorus ma was w swojej opiece i tym podobne. Możecie wykorzystać fakt, że ludzie z waszej drużyny będą od razu brani za wyznawców Honorusa. Bóg ten nakazuje być prawym, honorowym, wspomagać biednych i tym podobne szlachetne nakazy, ale… te zasady obowiązują tylko jego wyznawców. Poganie są uważani za niegodnych, teoretycznie żadne zasady wobec nich, nie obowiązują. W razie gdybyście musieli z kimś mówić lub handlować, będzie dobrze jeżeli zajmą się tym ludzie. Najlepiej będzie jak ograniczycie kontakty z miejscowymi do minimum. Myślę jednak, że hrabiemu Wilhelmowi możecie zaufać skoro Erlim go polecił.
- Mam nadzieję, że tam, gdzie jedziemy, nie będą nam potrzebne te piękne futra, które tutaj musieliśmy sobie kupić? - upewnił się Kerovan.
- Na południu jest jeszcze jesień, czym dalej będziecie się posuwali tym będzie cieplej - odpowiedział Laiknen.
- W takim razie ja porozmawiam z kapitanem, a potem spotkamy się wszyscy u Agnara - zaproponował Kerovan.
Pożegnał się z druidem, po czym ruszył w stronę portu.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-10-2015, 21:47   #174
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
Po południu mieszkańcy Viksund zaczęli gromadzić się na głównym placu. Tymczasem do drużyny dołączył Roar.
- Nie wszyscy u nas znają wspólną mowę, a wy nie znacie naszych zwyczajów. Wielki Laiknen poprosił mnie abym nadal wam towarzyszył. Zaprowadze was na miejscie. Mam nadzieje, że nie macie nic przeciwko? - zapytał wojownik.
- Będziemy wdzięczni - odparł za wszystkich Kerovan. - Z pewnością przyda nam się przewodnik.
Na środku placu wzniesiono już drewniane podwyższenie. Na nim znajdowały się dwa trony. Po paru minutach pojawiła się para królewska, a za nimi ustawili się bogato odziani mężczyźni i kobiety. Część z nich na pewno należała do rodziny króla, bo w tłumie dało się wyłowić Eir i Vestera. Sam król okazał się rosłym rudym mężczyzną około czterdziestki. Cechą charakterystyczną, była na pewno długa ruda broda spleciona w warkoczyki. Królowa była korpulentną dość niską blondynką, nie odbiegała zatem wyglądem od większości miejscowych kobiet. Na początku odbyła się krótka ceremonia.. Przed królem pojawiło się czterech rosłych wojowników, którzy kolejne rzucali zdobyte sztandary u stóp króla, co wywoływało ożywioną reakcje zgromadzonej ciżby.
- Te sztandary zdobyliśmy na orkach, każdy z tych dzielnych wojowników zdobył je osobiście - wyjaśnił Roar.
Następnie król wstał i wygłosił płomienne przemówienie, przerywane od czasu do czasu wiwatami zgromadzonych mieszkańców. Następnie przywołał do siebie Eir i Vestera. Młody postawny blondyn, którym był teraz Rassmussen, stał po prawej stronie władcy, a jego córka po lewej. W pewnym momencie złapał ich za ręce i coś rzekł, ale ciężko było cokolwiek usłyszeć, bo podniosła się wielka wrzawa.
- Na początku nasz miłościwy władca opowiadał o zwycięskiej wojnie z orkami, a teraz oficjalnie ogłasza zaręczyny swojej najmłodszej córki - oświadczył Roar, gdy hałas nieco ucichł.
Następnie do narzeczonych zaczęli podchodzić pozostali członkowie rodziny i możnowładcy. Na koniec wszyscy razem udali się do siedziby króla, a ciżba zaczęła przesuwać się w stronę głównej bramy.
- Uczta i tańce odbędą się poza miastem. Mamy pewne miejsce, gdzie organizujemy tego typu uroczystości. Jadło i napitek funduje miłościwie nam panujący. Nic tylko korzystać! - powiedział wojownik i gestem dał znać wszystkim by poszli za nim.

Na rozległej polanie rozłożono już stoły i ławy. Na środku stało prostokątne rozległe podwyższenie. Najwyraźniej miejsce do tańca. W pewnej odległości od stołów stały wbite dość duże pochodnie. Roar wskazał wam miejsca przy jednym ze złączonych stołów.
Kerovan poczekał, aż panie zasiądą na wskazanych miejscach, po czym usiadł obok Maeve.
Z okolic prowizorycznej sceny zaczęła dobiegać muzyka. Słudzy wciąż donosili jadło i napoje.

Amelia energicznie zasiadła na pierwszym lepszym miejscu. Nie licząc wizyty u smoka już dawno nie jadła nic porządnego, toteż miała zamiar w pełni skorzystać z uroków uczty. Z alkoholu również - zwłaszcza, że jej własne zapasy równały się obecnie zeru. Miała nadzieję, że nie mają tu sfermentowanego koziego mleka czy innych takich, a normalne, dobre wińsko. Nie omieszka też skorzystać z tańców, choć ranna noga nieco jej dokuczała. Poza tym miała plany na późny, na prawdę późny wieczór. Bynajmniej jednak nie seksualne, co zapewne będzie uskuteczniać reszta drużyny. Chciała znów rozmówić się z Lorelai. Najwyższy czas przypomnieć suce kto tutaj rządzi. W końcu to ona, Amy odpowiada za bezpieczeństwo tego pólelfiego cielska i jak oryginalna właścicielka zacznie podskakiwać… No cóż, to Amy miała przy sobie swój wskrzeszający kamień, a na duszę Lorelai żadne pudełko nie istniało… Dziewczyna uśmiechnęła się perfidnie i rozejrzała po stole, namierzając prawdopodobnie najbardziej smakowite potrawy. Cień wyrzutów sumienia odnośnie faktu, że zapomniała (wszyscy zapomnieli!) kamienia Michała i nostalgię na wspomnienie pierwszego dnia na plaży szybko zagłuszy winem. Jej “spełnienie RPGowego marzenia” nie obejmowało bycia pionkiem wszystkich możnych tego świata. Prychnęła z frustracji i rozejrzała się ponownie, tym razem za dzbanem.
- Panny noszą u nas warkocz. Z nimi możecie tańcować do woli. Co do mężatek, jeżeli nie jesteście z rodziny albo nie znacie jej męża musicie poprosić go o zgodę, inaczej poczuje się obrażony - rzucił Roar w stronę drużynowych mężczyzn sięgając po kufel piwa.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 01-10-2015, 22:00   #175
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ani Kerovan, ani nawet Ethan, nie mieli zamiaru zawierać bliższej znajomości z"tubylcami". Na wielkim, uroczystym festynie wypadało być (chociażby dlatego, że dzielna drużyna przyczyniła się do szczęścia przyszłej młodej pary), ale niekoniecznie należało się rzucać komukolwiek w oczy. Pójście w tany, gdy nie zna się czegoś takiego, jak kroki, mogłoby spowodować niezłe widowisko. Zapewne nie miałoby to wielkiego znaczenia... gdyby wszyscy uczestnicy festynu byli już po kilkunastu piwach i nie zwracaliby uwagi na zachowanie innych.
Drugim problemem mogłyby być owe wolne panny. Kerovan zbyt wielkiego doświadczenia w tej materii nie miał, ale Ethan nie raz widział, jakie zamieszanie może się narobić, gdy "obcy" zaczynają podrywać miejscowe panienki. Roar mógł sobie mówić co chce, ale nieraz i tak bywało, że taka dziewczyna, chociaż warkocz nosiła tyłka sięgający, miała kogoś, kto smalił do niej cholewki lub, co gorsza, uważał taką za swoją własność. Co, rzecz oczywista, prowadziło natychmiast do rozróby, szczególnie jeśli taki absztyfikant miał nieźle w czubie, lub miał zapalczywy charakter.
A bijatyka potrzebna była Kerovanowi jak dziura w moście. Nie mówiąc już o tym, że gdyby do takiej doszło, on sam od razu po oręż by sięgnął, miast do gołych pięści się ograniczać. Lepiej więc było wykorzystać festyn jako okazję do najedzenia się.
- Wasze zdrowie! - Kerovan chwycił za kufel z piwem i wzniósł go do góry.

- Wasze zdrowie! - zawtórował Galwen, wznosząc swój kufel piwem ku górze.
Choć normalnie pozwoliłby sobie na tańce i zabawę, tym razem potrzeby ducha przesłoniły mu potrzeby kapłańskiego żołądka. Po ostatniej wyprawie stół pełen jedzenia oraz napitku wydawał się jedynym czego było potrzeba człowiekowi, czy może raczej półelfowi, do szczęścia. Rozmowa w dobrym towarzystwie mogła jedynie dodać smaku wszystkiemu co już pożarły jego śliczne oczy. Choć nie tak śliczne jak włosy, o czym zdążył się już przekonać.
Biorąc pierwszy łyk piwa pomyślał, że lepiej dla niego jeśli nie będzie się rzucał w oczy, o ile kapłan półelf może się nie rzucać w oczy w tym towarzystwie. Miał szczerą, nieodpartą wręcz nadzieję, iż dane mu będzie szybko się ulotnić i odpocząć, a na to mógł mieć nadzieję dopiero po wielu kuflach piwa wypitych przez biesiadników.

Maeve, a może Abigail?, była rozdarta. Z jednej strony zazdrościła Eir tak wielkiej miłości rodem z bajki; z drugiej - żałowała, że Rasmussen nie jest już smokiem. Była to jednak jego świadoma decyzja pokierowana tym gorącym uczuciem, kim więc była, by twierdzić, że postąpił głupio. Tak czy inaczej z powierzchni świata zniknęła majestatyczna bestia i to było smutne.
Nie twojego świata, westchnęła w duchu. To było jeszcze smutniejsze.
Tutejsze panny jakoś niespecjalnie interesowały złodziejkę. Miała nadzieję, że któryś z chłopaków zacznie wkrótce podryw i będzie miała na co popatrzeć. Ku jej żalowi żaden się nie kwapił.
Westchnąwszy ciężko, zabrała się za jedzenie. Kosztowała wszystkie po trochu, popijając sporymi ilościami alkoholu. Toast oczywiście spełniła wraz z chłopakami.
Tutejsi mężczyźni niespecjalnie palili się, by do niej podejść. Być może egzotyczne pochodzenie ich onieśmielało albo - co bardziej prawdopodobne - jej kose spojrzenia.
- Może powinnam sobie zapleść warkocz, by móc z kimś zatańczyć? - parsknęła, przeczesując dłonią długie, czarne włosy.
- Masz ochotę na tańce? - spytał Kerovan. - W takim razie chętnie cię poproszę... chociaż nie wiem, jak mi pójdzie wpasowanie się w tutejsze rytmy. Jeśli więc nie boisz się zaryzykować...
- Czy też może lepiej będzie, jeśli pomogę ci zapleść warkocz...? - dodał.
Pytanie Kerovana nieco ją zaskoczyło. Nie spodziewała się, by ktokolwiek z ich ziemskiej ekipy chciał tańczyć z nimi, jeśli nie tańczył z tutejszymi dziewczynami.
- Jest ryzyko, jest zabawa - mruknęła Maeve, uśmiechając się pod nosem.
Dopiła piwo i wstała.
- To chodź! - powiedziała z entuzjazmem.

Amy zerknęła na nich z zazdrością. Lubiła tańczyć; no i capo to przecież też taniec. Prawie… Ale za taki pewnie by ich stąd przegonili. Wolała nie robić drużynie problemów, zwłaszcza prawie na końcu drogi. Nie zależało jej… aż tak.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172