Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2015, 06:59   #27
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Katal udał, że nie słyszał wyszeptanych słów elfki i odczekał chwilkę. Potem ruszył jak gdyby nigdy nic, jakby przypominał nagle sobie o czymś, w kierunku schodów. Idąc spod rzęs ukradkiem patrzył czy ktoś poświęcał mu uwagę. Patroni karczmy zdawali się być zajęci swoimi i cudzymi sprawami oraz sceną jaką wywołała staruszka ze strażnikiem w śniegu pod oknem Złotego Jaja.
Kobieta stała u szczytu schodów czekając niecierpliwe na Katala.

- Nie możemy teraz rozmawiać. Spróbuję wymknąć się nocą... - syknęła poważnie w pospiechu.
- Za wychodkiem. - elf kiwnął głową na zgodę i przez moment patrzył na szybko oddalającą się do swojego pokoju zakapturzoną sylwetkę.

Zszedł na dół spokojnie i rozejrzał się po głównej sali. Podszedł do szynkwasu, przy kórym stał Mirko podający staruszce kubek bimbru, który posłyszał, że tamta zamówiła na stare kości.

- Wezmę młodego Bronę i zetnę to suche drzewo na wzgórku. - kiwnął głową na zachód. - Za kilka dni skończy się opał panie Słomka.
Przeniósł wzrok na staruszkę, ale nie nachalnie.
- Bimber kręcenie w kościach troszkę może i dobrodziejce złagodzi, na krótko, lecz nie przyczyny tegoż łupania. - powiedział ostrożnie, życzliwie.
Słomka jakby trochę pobladły po pojawieniu się staruchy, pokiwał głową. Wyglądał jakby nie do końca słyszał pytanie Katala. Za to baba słyszała doskonale, co do niej mówił.
- A co ty wiesz, szczylu! - żachnęła się, chowając samogon pod płaszcz. Jechało od niej wódą i smrodem niemytego ciała. - Starości nie naprawisz, objawy należy leczyć!
- Ciepła kąpiel w wywarze z sosnowych igieł i szyszek latem. Teraz to w naparze z owsianej słomy. Codziennie do bólów odejścia. - odparł niezrażony.
- Ja rad słuchać to moge przy kubku, młodzieniaszku - odparła na to. - A tu stoły puste, w kubkach woda - zaskrzeczała głośniej.
Katal obróci się do Mirko nie poświęcając więcej uwagi pijanicy, choć nie mógł oprzeć się przyjrzeniu spływającym spod powiek obrazom.

Kąpiel z owsa starą babę
Co jej w kościach wóda łupie
Pomarszczyła jeszcze bardziej
Niż gniecione giezło w dupie

Bród wykruszył już się do cna
Smród wyzionął resztek ducha
Uzdrowiona pijanica
Się bez bólu gibko rucha

I z radości za przyczyny
Gniotów kości stawów cięcie
Wytarmosi się za uszy
Kulasami żwawym gięciem



W drodze po młodego Bronę natknął się na Magdę.

- A kim jest ta kobiecina, ta stara, no wiesz?
- Rzepakowa. – odpowiedziała odgarniając za ucho kosmyki z czoła, które umknęły warkoczowi. - A odbiło jej.
- Odbiło?
- Ano tak. Już ze trzy zimy będzie, jak jej staremu się zmarło a ona chleje. I miele ozorem co ślina przyniesie.
- To co mówiła, to nieważne?
- Phi… Nikt nomalny jej nie słucha. - puknęła się ostentacyjnie w czoło niewzruszona gadaniem zniszczonej starowinki.
- Mówisz?
- Yhym.

Zaplotła ręce na piersiach, przez co obfite, o mało nie wyskoczyły z dekoltu.




Jednak to Machę zobaczył pierwszą niż chłopaka stajennego.

- Zapytać miałem i prawie zapomniałem. - Katal zagadnął do druidki, po ty, gdy opowiedział mu czego dowiedziała się od poranionej sieroty. - Drzewo pasuje ściąć. Za palisadą. Opuszczać sioła za dnia nikt nie bronił, nie?
Wyspiarka kiwnęła głową.
- Czarnych bzów nie rąb, bo nas potrujesz. Owocowych nie ruszaj, bo ci chłopi widłami żebra policzą w wywdzięce za taką pomoc. I dębów nie tykaj, bo dęby święte są.
- O, tamtą suchą topolę idziemy z Broną ściąć. – pokazał stemplem. - Pies niech idzie, zawsze to lepiej dla niego na powietrzu.

A dla mnie bezpieczniej, dokończył w duchu.




No i poszli. Najpierw z łopatami. Odgarnęli zaspy robiąc drogę, szeroką na kilka kroków. Potem do Katala, Brony i basiora dołączył Ikar, stary wałach Słomki, zaprzęgnięty w sanie i wkrótce zaczęło się piłowanie. Elf z jednej strony drugiej piły, chłopak z drugiej. Nawet nie zauważył, kiedy przyszła Magdalena.

- Wyrwałam się z karczmy. – usłyszał jej głos. – Choć na chwilę. – całkiem zgrabny nos miała czerwony od mrozu.

Elf uśmiechnął się, a dziewczyna stała i gadała. Opowiadała o tym, że zima będzie długa, że chciałaby się wyrwać z wioski, opisywała jak bardzo ładne są korale sąsiadki. Katal nie miał nic przeciwko. I tak nie bardzo jej słucha, skupiony na robocie. Biały pył sypał się z gałęzi prósząc coraz mniej, gdy wielkie czapy już dawno spadły im na głowy i ramiona. W końcu z trzaskiem łamiących się, suchych i zmarzniętych gałęzi, drzewo powaliło się w śnieg.

- Brona. – rzekł elf do młodego, kiedy załadowali kilka upiłowanych konarów na sanie. – Wieź do wioski. Ogrzej się i wracaj. Obrócimy jeszcze z dwa razy.

Za piłowanie i rąbanie reszty na mniejsze pniaki, wziął się już sam. No prawie. Pies chodził nieopodal jak wartownik na wybiegu. Usta Magdaleny, ani od gadania, ani od uśmiechania, ilekroć patrzył na nią, nie zamykały się prawie wcale.
- Wiesz, podoba mi się tutaj. – elf otarł pot z czoła patrząc na górzystą okolicę. – Może zostanę. Złoto znajdę, czy nie znajdę, to dom postawię i zamieszkam tu. Na końcu świata.
Na te słowa Słomkówna pokraśniała bardziej niż od mrozu.
- U nas w Złotnicy biednie, ale spokojnie. Żadne rozbójniki się nie pojawiały od dawna, bo rabować co nie ma. Z ziemi, zwierząt i strumieni żyjemy. Takich pstrągów jak u nas to nigdzie na północy nie ma! - uśmiechnęła się szczerze dumna. - Hrabiowie rzadko się wtrącają w życie.
- A jak myślisz Magda. Ludzie tutejsi zaakceptują elfa, nieludzia miedzy swymi? – zapytał.
Zastanowiła się przez chwilę.
- Nie wiem. Różni ludzie. Ale przecież by się przyzwyczaili i na pewno polubili, gdybyś okazał się pomocny i żadną wiewiórką nie był!
- Nie jestem wiewiórką. – wzruszył ramionami.
- A czy żyją lub żyli między wami nieludzie w okolicy?
- Ano słyszałam o kilku krasnoludach pomieszkujących tu w czasach świetności i o rabusiach wtedy, ale za mała była, aby samej pamiętać. Teraz to nikogo takiego w okolicy nie ma.
Elf przestał rąbać, gdy usłyszał o rabusiach.
- Czy były od czasu wojny napady buntowników?
- Nie pamiętam. Kilka zim na koniec wojny miałam.
- No tak. – Katal chyba rozumiał.
Komand nieludzi nie nazywano by i tak rabusiami.
- A Magda umie jedzić konno?
- Konno umiem, ale ojciec za często nie pozwala. Sam Sobeslav mnie uczył! Ojciec to by tylko chciał, bym w spódnicy chodziła i wozem jeździła... - posmutniała.
- Nauczysz mnie? Ja cię w zamian ni etylo alfabetu ale i poezji nauczę.
- Czego?
- Czytania wierszy. A może nawet układania. Jeżeli polubisz. – dodał.
- Nauczyć mogę, a jakże! O ile... konia wierzchowego zdobędziesz, bo nasza chabeta to niezbyt się nadaje no i... ojca przekonasz, że mi wolno - znów się uśmiechnęła nieśmiało.
- Przyjdzie wiosna, się przekona. - Elf wbił siekierę w pień.

Dziecko jeszcze, ledwie osiemnaście lat, a już stary Słomka, co mógłby jej dziadem być, za starą pannę ją bierze i wypchnąć z domu chętnie by chciał do łoża, najlepiej miejscowego, zięcia. Katal przyjrzał się dziewczynie z bliska tak bardzo, że aż się zawstydziła uciekając spłoszonym wzrokiem. Czy niewinnym, to nie wiedział. Choć jednak, nie był żadnym znawcą gier damsko-męskich, dobrze zdawał sobie sprawę, że dziewczyna gotowa była dać się omotać mu wokół stempla. Tylko co by z tego wyszło szczęśliwego? Pewnie prędzej ona zmarłaby by ze starości, niż on się zakochał, dumał piłując.
Dzisiaj i jutro z łoża by nie wygonił, a pojutrze?

Nadszedł w końcu młody Bronek z saniami.

- Panie Brona. - klepnał młodego w ramię. - Ładujemy to co jest. – piłę wrzucił na sanie, a w ślad za nią zaczęli układać gotowe do transportu pnie. – Po resztę wróci się jutro.

Rabusie...


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 16-09-2015 o 07:11. Powód: niektóre literówki
Campo Viejo jest offline