Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2015, 15:06   #34
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Alyth przez moment zastanawiał się, czy istniało jakieś prawo, chroniące bardów przed fizycznym znieważeniem. Sądząc z tego, co zaprezentował przed chwilą Pięknousty, bard nie przejmował się w najmniejszym stopniu tym, czy słuchacze poczują się dotknięci jego wypowiedziami. A może jacyś bogowie chronili Aldena i z tego własnie powodu nikt jeszcze nie wbił mu do głowy rozumu, defasonując przy okazji przystojne (jeśli by nie rzec piękne) oblicze. Prości ludzie wyrażali swe zdanie prostymi metodami, a nie zawsze między pięścią a twarzą barda znalazła się jakaś przyjaźnie doń nastawiona niewiasta.

- Czy pan Alden dawno temu przyjechał? - Mag zwrócił się do właścicielki karczmy, która pojawiła się przy kontuarze, najwyraźniej sprowadzona instynktem, który powinien cechować dobrych karczmarzy.
- Wczoraj, po południu.
- I żadnego z gości nie zdołał namówić do udzielenia mu pomocy?
- Gości? - Kobieta za ladą pokręciła głową. - Jesteście jedynymi gośćmi. O tej porze roku mało kto tędy jeździ.
- A czy przejeżdżali tędy... - Alyth zastanowił się na moment. - Czworo podróżnych, kobieta i trzech mężczyzn? - Pobieżnie opisał tych, których widział w swojej wizji.
- A byli. Parę tygodni temu. Coś z nimi nie w porządku? - Spojrzenie gospodyni stało się nieco podejrzliwe.
Alyth skinął głową.
- Spotkaliśmy ich. A raczej ich zwłoki. Napadnięto ich i zamordowano. W połowie zeszłego miesiąca. Między "Białym Smokiem" a Doliną Lodowego Wichru. Usiłujemy się dowiedzieć, skąd przybyli - wyjaśnił.
Właścicielka gospody spochmurniała.
- Podróże są niebezpieczne - powiedziała po dłuższej chwili. - Jeśli chodzi o tamtą czwórkę, to nic nie potrafię powiedzieć. Nie opowiadali mi się.
Nie zachęcało to do dalszego wypytywania, ale zanim Alyth zmienił temat, gospodyni spytała:
- Czemu pytasz, panie o martwych ludzi?
- Bo nam się objawiły ich duchy - odparł Alyth.
- Jasne, duchy. A ja jestem samą Sune - roześmiała się serdecznie. - Nie chcesz, panie, to nie mów.
- Nie chcesz, pani, to nie wierz. - Alden, w przeciwieństwie do gospodyni, był całkiem poważny.
- A jak wygląda droga przed nami? - zmienił temat.
- No droga, jak droga. Wiedzie sobie skrajem lasu, który rośnie u stóp gór. Każdy to może zobaczyć, jak wyjrzy z karczmy na wschód.
- Chodziło mi raczej o to, co spotkało pana Aldena - sprecyzował Alyth.
- No, zdarza się, że na trakcie atakują jakieś gobliny, koboldy. Słyszało się i o drowach, ponoć w górach są zejścia aż do Podmroku. Zwykli rozbojnicy też się trafiali. Różne opowieści krążyły.
- A ten potwór, który ukradł lutnię?
Karczmarka pokręciła głową.
- Nigdy nie spotkaliśmy takiego stwora, ani ja, ani też mój mąż czy syn.
- Cóż. Trochę szkoda. Będziemy musieli się sami przekonać. Dziękuję bardzo - uśmiechnął się.
Karczmarka skinęła głową.
- Coś jeszcze podać? - spytała.
Alyth spojrzał w stronę stołu, gdzie zrobiło się dziwnie cicho. Bard właśnie kierował się w stronę schodów.
- Piwo dla wszystkich. No i oczywiście szarlotka.

- Pomożemy mu? - W głosie Welmana brzmiało niedowierzanie.
- Bogowie pomagają tym, którzy pomagają potrzebującym - powiedziała Rasha.
Powiedzmy - niektórzy bogowie, pomyślał Alyth.
- Bogowie pomagają tym, co sami dbają o swoją skórę - odparł kwaśno Bulmar.
- Zanim tam dotrzemy miną dwa dni od kradzieży - powiedział Edgar. Erna tylko skinęła głową na potwierdzenie. - Sądzicie, że ten potwór tam będzie siedzieć i na nas czekać?
- Będzie tam siedzieć i czarować podróżnych grą na lutni - uśmiechnęła się Arine. - Albo zabrał lutnię, by zaśpiewać serenadę swej ukochnej.
- Prędzej rzucił w krzaki jak zobaczył, że tego się nie da zjeść - mruknął pod nosem Welman.
- Gdzie tam. To z pewnością jaszczur o duszy artysty - zaprzeczył Alyth. - Może stworzą duet.
- Ta... Piękny i bestia - parsknął śmiechem Edgar.
Nie tylko Alyth się uśmiechnął, wyobrażając sobie to zestawienie.

* * *

Rankiem wszyscy poruszali się cichutko, całkiem jakby każdy miał równie cichą nadzieję, że śpiący snem sprawiedliwych bard przegapi ich odjazd i dogoni ich gdzieś w połowie drogi, zapewniając tym samym parę godzin spokojnej podróży.
Alden pojawił się jednak w miarę wcześnie, gdy Bulmar zaprzęgał konie.
- Nie czekaliście na mnie...! - zaczął z wyraźną pretensją w głosie bard, dopinający w biegu kurtkę.
Bulmar zmierzył go ponurym spojrzeniem, lecz zanim krasnolud cokolwiek zdążył powiedzieć, głos zabrała Arine.
- Im szybciej tam się znajdziemy, tym lepiej, prawda? - spytała. - Koń porusza się przecież szybciej, niż wozy. Zdąży pan ze spokojem zjeść śniadanie i nas pan dogoni, panie Aldenie.
- Naprawdę musimy jechać, panie Aldenie - dodała Rasha. - Jeśli dojedziemy tam za późno, to nie zdołamy znaleźć żadnych śladów.
 
Kerm jest offline