Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2015, 21:20   #521
snake.p
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
Głowę Waightstilla bardziej zaprzątał los ich rodzinnej wsi, w której została jego Fryda, niż szukanie niejakiego Nicholasa. Rozumiał jednak, że i Armutsiedlung padnie, jeśli mutancia zaraza nie zostanie zażegnana. No i masz! Waightstilla ciągnęło w dwie strony - chciał i tu pomóc, i wracać z ratunkiem do Armutsiedlunga. Siedział tak zafrasowany, jednym uchem słuchając toczącej się rozmowy. Ożywił się na słowa, że owy Nicholas w Grillcunter siedzi.

- Ha! - wyszeptał jak człowiek, który - na wpół zdając sobie z tego sprawę - wypowiedział na głos ostatnią z łańcucha myśli. Już pełnym głosem rzekł: - Mości Viktorze, naszą wieś mrozy i głód wygubią, nim mutanty ujrzy. A gdyby tak naszych do waszego grodu sprowadzić? Tylko nas ponad setka... - spojrzał badawczo na włodarza - ... ale i pomoc niejaka w wojowaniu będzie. Bodaj sam puszcze się w drogę! - Waightstill uderzył się zaciśniętą pięścią w pierś na dowód, że mówi poważnie - bez ciężarów, co by nosić trzeba, szybko obrócę. Bo i racja, jak mutanty po okolicy grasują, to i trudno, żeby karawany całe przechodziły.
 

Ostatnio edytowane przez snake.p : 16-09-2015 o 21:23.
snake.p jest offline