Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-09-2015, 21:20   #521
 
snake.p's Avatar
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
Głowę Waightstilla bardziej zaprzątał los ich rodzinnej wsi, w której została jego Fryda, niż szukanie niejakiego Nicholasa. Rozumiał jednak, że i Armutsiedlung padnie, jeśli mutancia zaraza nie zostanie zażegnana. No i masz! Waightstilla ciągnęło w dwie strony - chciał i tu pomóc, i wracać z ratunkiem do Armutsiedlunga. Siedział tak zafrasowany, jednym uchem słuchając toczącej się rozmowy. Ożywił się na słowa, że owy Nicholas w Grillcunter siedzi.

- Ha! - wyszeptał jak człowiek, który - na wpół zdając sobie z tego sprawę - wypowiedział na głos ostatnią z łańcucha myśli. Już pełnym głosem rzekł: - Mości Viktorze, naszą wieś mrozy i głód wygubią, nim mutanty ujrzy. A gdyby tak naszych do waszego grodu sprowadzić? Tylko nas ponad setka... - spojrzał badawczo na włodarza - ... ale i pomoc niejaka w wojowaniu będzie. Bodaj sam puszcze się w drogę! - Waightstill uderzył się zaciśniętą pięścią w pierś na dowód, że mówi poważnie - bez ciężarów, co by nosić trzeba, szybko obrócę. Bo i racja, jak mutanty po okolicy grasują, to i trudno, żeby karawany całe przechodziły.
 

Ostatnio edytowane przez snake.p : 16-09-2015 o 21:23.
snake.p jest offline  
Stary 18-09-2015, 21:42   #522
 
Molkar's Avatar
 
Reputacja: 1 Molkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputację
Konrad słysząc nowinę, że bardzo możliwe iż nie będzie trzeba wędrować do garnizonu bardzo się ucieszył. Jednak później przypomniał sobie, że zły mag jest gdzieś w górach i tak jak chcą powstrzymać tą zarazę mutantów to będą musieli się tam wybrać...
Tylko właśnie czy na pewno chcieli to robić, co raz częściej miewał myśli, że przecież można stąd wyjechać, do bardziej przychylnych stron a mutantami może się zajmą miejscowi, uzbrojeni albo jakieś wojsko zostanie przysłane jeśli dojdzie taka informacja dalej.

Z rozmyślania wyrwało go pytanie które zadał Victor, w sumie pytanie którego mógł się spodziewać tylko, że ... nic o nim nie wiedzieli. Nawet nie wiedzieli jak wygląda...

- Panie Victorze, w sumie to nie jesteśmy w stanie za wiele powiedzieć, skierowano nas do niego i powiedziano gdzie pytać i o kogo ale tak na prawdę to nie wiemy o nim nic, nawet jak wygląda...
 
Molkar jest offline  
Stary 20-09-2015, 23:13   #523
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Felix wyszedł z salonu Victora i minął Gregora który tylko kiwnął mu głową jakby na pożegnanie. Po otwarciu kolejnych drzwi, łowca poczuł na sobie nieprzyjemne zimno. Ale że zdążył porządnie zjeść, ogrzać się i odpocząć to nie było mu aż tak źle. Ludzi na ulicy nie było zbyt wiele, dzieci tym bardziej, musiały siedzieć w domach. Spotykał co prawda pojedyncze sztuki lecz ewidentnie gdzieś się spieszyły. Jedynym miejsce gdzie było więcej ludzi i dzieci była karczma i jej okolice

Felix nie mając innego pomysłu podszedł do jednego dziecka, które goniło nie wiadomo gdzie i niby niechcący z nim zderzył:

- Oj! Przepraszam!

Dziecko wyglądało normalnie, choć było delikatnie przestraszone.

- Oh, nie, nic się nie stało.

Felix podał dziecku rękę i pomógł mu wstać, a następnie zbierać to co się wysypało mu z rąk przy zderzeniu:

- Mogę ci pomóc z tymi rzeczami? Gdzie z nimi idziesz?
- A nie, nie trzeba. Skoczyłem tylko po jedzenie do karczmy. W domu czekają moi rodzice i rodzeństwo. Także … muszę się pospieszyć

Dziecko nie wyglądało jakby cokolwiek ukrywało, a jego zdenerwowanie mogło wynikać z tego że właśnie na kogoś wpadł.

- Skoro się spieszysz to chętnie ci pomogę… - tu młody człowiek zmarszczył czoło - Czy to prawda, że całe jedzenie wioski jest w karczmie?

- A, jeśli chcesz, to czemu nie - dziecko się uśmiechnęło. Nazywam się Martin, a Ty? Jedzenie, hm … to zależy. Mamy jedzenie wszędzie, są młyny i domy dla świnek i inne takie. U Pana Victora to jadło jest już zrobione, wystarczy wziąć.

Felix zbierał jedzenie przy okazji mu się przyglądając…
- A ja jestem Felix i przybyłem niedawno z grupą z wioski Armutsiedlung , której bardzo brakuje jedzenia… i dlatego przypadło nam zadanie otworzenia szlaku handlowego.
- Yyy. ok - dziecko ponownie się uśmiechnęło - my też szukamy poszlaków, znaczy jeszcze jakis czas temu ich szukaliśmy, w sensie dorośli szukali. Ale mówili że nie mogli znaleźć. A co to są te szlaki? To to samo co poszlaki? - dziecko mogło być za młode aby zrozumieć pewne słowa i sytuacje.

Brak obeznania dziecka sytuacji i języka jeszcze większy niż u Felixa był wielką przeszkodą, ale młody łowca się łatwo się nie poddaje:
- Szlak handlowy to jest coś takiego dzięki czemu będziemy mogli wymieniać część miodu i ziół, których mamy całe mnóstwo za część waszego jedzenia… a poszlaki to chyba coś w rodzaju tropów?

- A, no jo! No tak, mówili że tropów szukali, że źłe … że zło ...że … no szukali ich i nie mogli znaleźć. A, czemu chcecie się wymieniać?
- Szukaliście tropów zła? Chodzi o mutanty? A dlaczego chcemy się wymieniać? A no tak się złożyło, że głód zagląda nam w oczy…

- Tak, tak, tego właśnie szukali. Mutanty są złe, bardzo źle robią. Tata mówi że trzeba się przed nimi bronić. Nawet już go pobili, dlatego ja musiałem iść po jedzenie. Tata jest dzielny, ale nie za bardzo może się ruszać. A jeśli jesteście głodni to Pan Victor napewno Wam da. On jest dobrym człowiekiem, tata mówi że on nas wszystkich obroni bo jest silny, dzielny i sprawiedliwy.

Gdy już chłopcy pozbierali jedzenie i już mieli ruszyć ku domowi Martina Felix przystanął i zwrócił ku towarzyszowi głowę z wymalowaną na niej nietęgo miną:
- Twój tata widział mutanty? Co o nich mówił? I czy naprawdę wszystkich biją?

- No widział, właściwie nawet ja widziałem. Wyglądają strasznie! Tata kazał nam się schować w piwnicy ale jeden z nich nas znalazł. Tata nas bronił ale ich była trójka, chcieli go wyciagnąć, ale nasz somsiad z synem mu pomogli. Tata teraz leży w łóżku… -dziecko urwało swoją opowieść i obróciło głowę - chodzmy już.

Felix posłuchał Martina i zanim ruszył. Gdy poczuł, że towarzysz ma siłę znowu rozmawiać się odezwał:
- Mówiłeś, że tropiliście mutanty. Może twój tata opowiadał coś na ten temat?
- Nie, mój tata nie tropił. Nie zna się na tym, on jest młynarzem a nie łowczym. Wiedział tylko że ktoś z wsi tropił, zasłyszam od somsiadów.
- Aha… - ten fakt Felixa trochę zasmucił - Czyli on robi chleb? A Pan Victor co mówi o tej całej historii?

- Tak, chlebek, pracuje w młynie, miele monkie a później w piekarni piecze chlep. Nie wiem co mówił Pan Victor dokładnie, był zły. Najlepiej spytaj kogoś dorosłego.
- To dobry pomysł, a dopóki co może pogadamy na inny temat?

Dzieci szły jedną z główniejszych dróg rozmawiając o wszystkim i o niczym. Felix dowiedział się wielu rzeczy jednakże żadna z nich nie była istotna, łowca podtrzymywał rozmowę aby nie stracić zainteresowania dziecka. Po drodze minęli sporo chat, nie wyróżniały się zbytnio od siebie, urządzone były skromnie, lecz solidne. Jedynie karczma/dom Victora wyglądał na zdecydowanie lepszy i większy.

Po dotarciu na miejsce Martin zapukał dwukrotnie w drzwi i zaraz po tym wszedł, nie czekając na odpowiedz. W środku stała kobieta, a pod jedną ze ścian stało łózko, na którym leżał Pan domu. Nie wyglądał tragicznie, lecz widać było ból w jego oczach. Kobieta wzięła jedzenie od dziecka i położyła je na stół.

- Widzę że przyszedłeś z kolegą - zwróciła się do Martina.
- Jak się nazywasz? Nie kojarzę Cię? Gdzie są Twoi rodzice?

- Ja nazywam się Felix… Niedziwota, że mnie Pani nie kojarzy, bo niedawno co przyszłem z kompanią przyjaciół z wsi Armutsiedlung w sprawie szlaku handlowego. A moi rodzice… nie żyją. Właśnie z powodu sieroctwa zostałem przyjęty w skład grupy.

- O boże! I Ty taki mały? Przecież jeszcze dziecko. Tak cię wygonili ze wsi bo karmić Cię nie miał kto?!?

Reakcja poczciwej kobiety przeraziła Felixa:

- To nie do końca tak! Sam chciałem iść z nimi na wyprawę. A co do jedzenia to, to…prawdę mówiąc głód zagląda w oczy nam wszystkim.
- Oj tam oj, przecie Ty sam nie wiesz czego chcesz, ach ci ….

Kobieta najwyraźniej nie słuchała Felixa, histeryzowała, a dopiero gdy usłyszała słowo “głód” ogarnęła się i siłą chciała wepchnąć chłopakowi jedzenie do ust. Na szczęście w porę odezwał się Pan domu.

- Kobieto, zostaw go w spokoju, przecież widać że nie ma ośmiu lat. Skoro tu jest i przeżył to znaczy ze sobie radzi, tak? No, to idź do młodych, daj im jadła i nie krzycz mnie nad uchem, głowa mnie boli.

Kobieta pomarudziła jeszcze chwilę i wraz z Martinem poszła do innego pomieszczenia, chciała za sobą pociągnąć również Felixa lecz mężczyzna zatrzymał go gestem przy sobie

- A wiec mów, co chciałeś? - chory patrzył na łowcę w dziwny, lecz miły sposób

Reakcje kobiety stawiały Felixa w coraz gorszej sytuacji, ale ojciec Martina pomógł Felixowi zażegnać kryzys, a następnie zaczęła się męska rozmowa:

- To że tu jestem to czysty przypadek… Podczas spotkania z Victorem Gutmannem zrobiło mi się trochę duszno i wyszłem z karczmy, aby pospacerować. I wtedy przez nieuwagę potrąciłem Martina i wszystko wypadło mu z rąk. Pomogłem mu to pozbierać i jakoś tak się zgadało, że przyszłem z nim tutaj. Słyszałem, że Pan jest odważnym człowiekiem… podczas wyprawy zmierzyliśmy się z wieloma rzeczoma, ale walka z bandami mutantów do nich nie należały. - zakończył Felix z podziwem przemowę.

Mężczyzna nie skomentował całej sytuacji, przeszedł od razu do meritum, może dokładnie wiedział po co Felix do niego przyszedł

- ...Nie uważam się za odważnego. Po prostu broniłem swojej rodziny przed tym tałatajstwem. Wiesz, gdy człowiek jest zagoniony w róg to nie ma my wyjścia, musi działać. Od razu dostaje siły i w ogóle. No ale niestety, nie zawsze to starcza … No, ale ty, jak słyszę w kozi róg zapędzony nie byłeś. W sensie wiadomo, głód i te sprawy, ale żeby tak opuścić dom rodzinny, to jest dopiero odwaga.

Podczas rozmowy meżczyzna cały czas leżał w łózku, podłożył sobie tylko poduszkę trochę wyżej aby móc widzieć swojego rozmówcę. Łowca wysłuchał opowieści, jak się okazało - Dietera, lecz nie dowiedział się zbyt wiele ponad to co już wiedział.

- Jak to już było wiele razy, zabrzmiały trąby - sygnał że zbliża się zagrożenie, lecz coś musiało pójść nie tak, może mutantów było wiecej a może obrończy przysnęli. Kilkoro atakujących wdarło się za palisadę, większość ludzi zdążyło pochować się w domach, lecz moje dziatki zapuściły się gdzieś dalej i nie zdążyły wrócić na czas. Mutanty wdarły się do chaty i ciężko mnie poturbowały. Dobrze pamietam ich spojrzenie, takie dzikie, bezmyślne, nie znające miłosierdzia ani pomyślunku.….Na pomoc przyszedł sąsiad i jakimś cudem udało mi się przeżyć. Od tamtego czasu leżę w łóżku. Moja noga jest cała pocharatana - ciągły mnie jakiś czas, pewno żeby zabrać do siebie, tak jak to robią. Oczywiście miotałem się, więc ich szpony jeszcze bardziej się wpijały, no ale co miałem robić….

Dieter cały czas zdawał się zachowywać spokój, nie podnosił głosu, chociaż czasami robił pauze aby powstrzymać emocje. Raz nawet uronił łze, lecz czym prędzej wytarł ją ręką - Felix zauważył że również nie była w najlepszym stanie. Była jakby opuchnięta a jednocześnie jakby obdarta ze skóry. Cieżko było zauważyć coś więcej podczas tak szybkiego i niespodziewanego ruchu. Felix kątem oka zauważył jakieś dziecko przyglądające się mu przez szparę w drzwiach.

Na uwagę, że Dieter uważa dobrowolne ruszenie w ciężką podróż za prawdziwą odwagę Felix poczuł wielką dumą, a następnie z równie wielki o ile nie większy podziw budziła w nim opowieść o obronie przed mutantami. A pod koniec zauważył, że rany powodują wielkie cierpienie, albo i coś gorszego…

- Przyprowadziliśmy ze sobą kapłankę Shallyi może przyjrzałaby się waszym ranom… Ona potrafi dzięki Bogom uzdrawiać.
- O...czyli jednak nie taka zwyczajna ta Twoja grupa. Pomoc by się przydała, pewnie. Przychodzi do mnie lekarz, ale mówi że to trochę potrwa zanim wszystko się zrosnie. Tak więc najbardziej boje się tego że nie zdżże wydobrzeć…
- To może pobiegnę do swoich i zapytam czy możemy Panu pomóc?
- A dobrze, dobrze dziecko. Będę ci wdzięczny.


- W takim razie ruszam! - Felix się poderwał i ruszył do drzwi za, którym chowało się dziecko...

Dieter podziękował podnosząć powoli rękę. Felix wyszedł na zewnątrz, lecz obserwatora już dawno tam nie było, wbiegł w węższa uliczkę pomiędzy budynki. Bez wątpienia było to dziecko, wzrostu podobnego do Felixa.

Felixa zaciekawiło to dziecko, ale popatrzył po ziemii, aby sprawdzić czy nie zostały tropy… a gdyby ich nie było postanowił po prostu pobiec do kompanów.

Śnieg jak to śnieg, jeśli ruszyć odpowiednio wcześnie, można po prostu pójść po śladach wgłębień obuwia, byłby mały problem z odróżnieniem od innych śladów, lecz z drugiej strony ludzi na ulicy również nie było zbyt wiele.

Felix uznał, że trud tropienia dziecka nawet wśród nielicznych mylących tropów nie warte wysiłku… I ruszył ku swoi.

Łowca na miejsce dotarł dość szybko, wszedł do karczmy gdzie nie zauważył swoich towarzyszy. Gregor potwierdził iż jeszcze nie opuścili salonu.

Mimo to Felixowi udało się przeprowadzić z Gregorem ciekawą rozmowę. Na krótko na temat rodziny Martina, a póżniej pochłonęła ich fascynująca rozmowa na temat nieznanych Felixowi sprawom rządzenia wioską. Ciekawe dyskusje dotyczyły palisad, metodom wytwarzania jedzenia i rozprowadzania jedzenia oraz szlachcie, przy czym na ostatni temat Felix nie odczuwał satysfakcji.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 21-09-2015, 09:51   #524
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Marwald nie miał żadnych więcej pytań. Siedział spokojnie spoglądając na towarzyszy, którzy jeszcze takiej mieli zapytania. Karmił swojego gołąbka, który dumnie siedział na jego ramieniu obsrywając posadzkę. Mężczyzna był pochłonięty na rozmyślaniach, tak wiele mogło się jeszcze wydarzyć.

Widział jak Felix wyszedł na dwór, ale on sam nie miał zamiaru za wcześnie wychodzić na zimno. Najedzony w cieple czegóż można chcieć więcej, jednakże w głębi odczuwał nie dosyć. Bał się, że już nigdy nie pomogą swej rodzimej wsi, pytanie pozostało tylko jedno, czy na pewno należy się z tym już pogodzić ?

Rozmyślał przyglądając się wyposażeniu komnaty i jakichkolwiek nieścisłości bądź zastanawiających elementów.
 
Inferian jest offline  
Stary 21-09-2015, 18:56   #525
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Victor spojrzał z lekkim uśmieszkiem na Waightstilla.

- Widzę żeś odważny, ale sam raczej nie dałbyś rady, prędzej by Cie coś zjadło po drodze. W tym połączeniu sił ja bym zamyślał zrobić odwrotnie. Nas jest mniej, to i łatwiej się przenieść. Nasz ten cały "gród" to o kant dupy rozbić, narychtowany na szybko z byle śmieci, długo nie potrzyma. No i tereny u Was bezpieczniejsze. Toć już nawet nie o samą drogę chodzi co o bytowanie w tem padole. Do Was może i to nie dojdzie, a nawet jeśli to zdążym się obwarować....albo tylko odciągnąć nieunikonione - dodał cichszym głosem - ale lepiej późno niż teraz, jaka szansa je przecie, ni?

- No dobra, ale co by nie było to i Wasze sprawunki załatwić musicie. Do kamieńka zajść no i do tego Waszego, no ... tam, zapomniałem jak mu w końcu było. W getcie siedzi, to łatwo znaleźć. W ogóle tu każdego i wszystko łatwo znaleść, starczy spytać. Także jakby co to nie zatrzymuje, załatwcie co Was trza, prześpijta się z to myślo a jak co pomyslą to do mnie wróćta. No, a jakby żarła zabrakło to walic do karczmy, posłanie tyż się znajdzie. No chyba że jeszcze mnie coś do mnie, to też walic, a teraz przeprzam, ale skoro Pani dobrodziejka zaproponowałą się ulżyć mojej ranie to z propozycji skorzystom.


Po chwili namysłu odezwał się Konrad.

- A ... no, bo Wy nie wicie. No cóż, Wasz przyjaciel, jeśli faktycznie to je on to, hm ... nie wygląda za dobrze. Jak już mówiłem, w geccie siedzi, ale jest z tych "normalnych" także porozmawiać z nim idzie. Oczywiście nikt Was do środka nie wpuści ale też do spytki to nie potrzebne.

Marwald miał bardzo dużo czasu na dokładne przyjrzenie się pomieszczeniu i rzeczom które w nich były, jednakże nie znalazł nic co przykułoby jego uwagę.Victor zrozumiał że wędrowcy dowiedzieli się czego chcieli więc zawołał jakąś młodą kobietę, która miała pomóc w zdjęciu bandaży. Całą trójką przeszła w kąt pokoju a reszta grupy wyszła z salonu. Na zewnątrz, w karczmie zauważyli Felixa który wszedł z dyskusję z Gregorem. Plan był prosty, odwiedzić kamieniarza Tima i spytać się go o kamienie ze znakami, odwiedzić getto aby sprawdzić czy Nicholas jest tym kogo szukają, a Konrad planował również odwiedzić kowala i garbarza. Felix chciał ściąnąć Victorie do chorego młynarza, lecz to musiało poczekać, babulinka była zajęta, lecz obiecała że dołączy do nich jak tylko skończy swoją prace. Mieli spotkać się u kamieniarza.

Gdy Gregor zapoznał się z dalszymi planami wędrowców zawezwał jednego z młodszych chłopów odpoczywającego przy stole i przekazał mu gdzie chcą pójść ochotnicy

- To jest Erich, zaprowadzi Was gdzie będziecie chcieli.

Erich wyglądał bardzo młodo, mógł nie mieć jeszcze szesnastu wiosen ale był na tyle ogarnięty że bez zbędnych ceregieli prowadził grupę po miejscach które chcieli odwiedzić. Po drodzę opowiadał gdzie oraz co można kupić bądź zrobić. Zarówno Tim jak i Manfred oraz Ralf prowadzili swoje zakłady raczej na obrzeżach wsi, zaraz pod palisadą. nie było to może zbyt bezpieczne miejsce, lecz zawody które wykonywali wymagały większej przestrzeni bądź mogłby być dużym utrapieniem dla ludzi gdyby znajdowały się bliżej chat. W okolicy znajdowawały się również inne cechy. Sprzedaż swoich wyrobów rzemieślnicy prowadzili na miejscu, nie było potrzeby ani konieczności stawiania ku temu celu osobnych budynków i obsadzania nimi swoich czeladników, wszyscy się znali i wiedzieli do kogo udać się po daną rzecz. Erich musiał niebawem wracać na posterunek także nie czekał aż ochotnicy zajrzą do każdego przybytku tylko od razu skierował się do getta. Zbliżając się do wewnętrznej palisady do nozdrzy ochotników doszedł okropny, bliżej nieokreślony smród. W najbliższej okolicy nie było żadnych zamieszkanych domów, nawet ludzi było tu bardzo niewiele, jedynie kilku wartowników oraz ludzi odwiedzających. Erich stanął w pewnej odległości od getta:

- No, to już chyba szystko wicie ni? To ja już pójde. Pilnować trza. Jakby czego chcieli to pytać kogo, kazdy pomoże. A jeśli chodzi o getto, to ... no oni raczej nie są groźni, ale ostrożności, ostrożności Wam trza. Czesami tyn co najbrdziej niewinnie wygląda to najwieksze zło w sobie trzymi. Ale są i dobzi, z temi da się gadać, ale to Wam juz na miejscy powidzą z kim można a z kim nie. O jest już Pani dobrodziejka - Erich uchylił się przed Babulinką prowadzona pod rękę przez przez innego chłopa, szli w stronę warsztatu Tima.

Pracownia kamieniarza nie była zbyt duża. Po elementach które stały na dworze i węwnątrz warsztatu widać było że jego praca polega głównie na złupywaniu kamieni do bardziej prostych form, nadających się do budowy chat. Chociaż teraz, z racji zimy rzemieślnik miał przestój, także zajmował się mniejszymi wyrobami. Ochotnicy zauważyli skrzynki ostro zakończonych kamieni wielkości orzecha włoskiego, grotami strzał i oszczepów. Tim był zajęty łupaniem takze przez hałas uderzeń dopiero po chwili zauważył czyjąś obecność.

- Czego?!?! ... grzecznie pytam - zagaił kamieniarz podnosząc głos jakby bał się że wędrowcy go nie usłyszą.
 
Dekline jest offline  
Stary 23-09-2015, 22:29   #526
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Felix szybko musiał zrezygnować z namawiania kapłanki Shallyi u ojca Victora, ale jego uwagę wnet odwróciła wizyta w strefie rzemieślników, która została poprzedzona krótkim wysłuchaniu tego o czym nie słyszał na naradzie u Victora. Pomny tego, że trzeba się szykować do samodzielnego życia po za wioską, w której się wychował, dyskretnie interesował się sprawami związanymi z podstawami handlu i rzeczami, które są pomocne w życiu na szlaku oraz biorąc pod uwagę, że czeka go wyprawa do niebezpiecznych wykazał się największym zainteresowaniem rzeczami, które pomagają w robieniu zwiadu.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 24-09-2015, 18:37   #527
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Marwald usłyszał wiele, ale nic z tych rzeczy nie wywołało w nim jakiejś większej uwagi. Chętnie pomagał babuszce przy tym co robiła, był chętny aby to robić, bo nie tylko pomagał, ale także się uczył - podglądając.

Idąc przez osadę był zainteresowany ludźmi i tym śladami, ciągle mowa o mutantach, a co gdyby jakieś mutanty były w osadzie. Bohater czuł, że potrzebuje odosobnienia, przez to ciągle przybywanie w dużym skupieniu ludzi nie miał możliwości aby po oglądać swoją księgę, czy przy patrzeć się kolejny raz amuletowi. Brakowało mu czasu na tak ważne rzeczy, musiał przecież też odmówić swoje osobiste modlitwy do boga, czy obejrzeć stopy. Na razie jednak się nie oddzielał, był ciekawy tego co mogą znaleźć i co może się wydarzyć.
 

Ostatnio edytowane przez Inferian : 24-09-2015 o 22:56. Powód: Potrzebował odosobnienia :)
Inferian jest offline  
Stary 24-09-2015, 18:42   #528
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Getto? Max nigdy nie słyszał tego słowa, ale w jego uszach nie zabrzmiało to zbyt pozytywnie. No a gdy znalazł się w pobliżu owego miejsca, to zapragnął jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od niego. No ale była sprawa Nicholasa, z którym koniecznie trzeba było porozmawiać. Z tym, że Max nie zamierzał bynajmniej iść tam sam. Dlatego też, chociaż sprawa kamieni nijak go nie interesowała, stał cierpliwie i czekał, aż ktoś porozmawia z Timem na temat kamieni, a raczej wyrytych na nich znaków.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-09-2015, 22:23   #529
 
snake.p's Avatar
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
Waightstilla zaskoczyła odpowiedź Victora. Armutsiedlung wydawał mu się małą spokojną osadą przy Grillcunter. Taki tu gwar i ruch... Ale skoro sam włodarz prawił, że lepiej do nich iść, niż tu zostać... Waightstill tylko pokiwał głową rozdziawiając przy tym gębę. Postanowił jednak, w dogodnej chwili, poruszyć ten temat z resztą. Wyszedł z drużyną z karczmy, ciekawie rozglądając się dookoła podczas wędrówki poprzez gród, jak nadal upierał się nazywać Grillcunter. Zajęło go to do tego stopnia, że przez całą drogę milczał.

Getto zrobiło na nim jak najgorsze wrażenie. Nawet chlewik wydawał się przytulny w porównaniu do tego miejsca. A przecież był środek zimy: jak wiadomo, mróz potrafił skutecznie zabić odór.

U kamieniarza poczuł się swobodniej, byli niejako kolegami, w końcu obaj rzemieślnicy. Widząc, że nikt nie kwapi się do rozmowy, sam postanowił zagaić. Tylko jak? Przecież nigdy nie wypuszczał się na świat.

- Tim kamieniarz? Jam jest Waightstill bartnik - wyciągnął na dowód flaszkę miodu i zaczął rozglądać się za miejscem, gdzie by ją postawić. Czy jest lepszy sposób na nawiązanie stosunków, niż wypicie po kielichu? - pomyślał. Ponownie poczuł się lekko onieśmielony. - Wędrujemy - tu zatoczył ręką po kompani - z Armutsiedlunga, może żeście słyszeli? Żeśmy, tego, przyszli handel z wami nawiązywać, bo u nas nietęgo i głodno. A tu taka zaraza po świecie szaleje. Żeśmy co prawda od chaośników po drodze nie ucierpieli, ale to i owo widzieliśmy, to może, jak już jesteśmy, do czego byśmy się przydali. O, na przykład natknęliśmy się na pewne znaki wyżłobione w kamieniach. Może wiecie, co by to mogło znaczyć?
 

Ostatnio edytowane przez snake.p : 24-09-2015 o 22:27.
snake.p jest offline  
Stary 26-09-2015, 12:38   #530
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Tim od razu uśmiechnął się na widok flaszki wyciagiętej przez Waighstilla.

- No, widzę że kultura jeszcze w ludziach nie umarła! Siadajcie, siadajcie PRZYJACIELE - Tim odłożył narzędzia i sięgnął po drewniane kubki rozlewając alkohol komu kto chciał.

- Armutsiedlung? To to prawda? Cośmy tam słyszeli ale myślałem ja że to dawno i nieprawda, a tu proszę. Jednak kto tam żyje. A z Victorem juz gadali nie? Pewno że gadali. Bo ja to Wam zbytnio pomóc nie mogę, znaczy mogę ale kamieni to tam u was pewnie też wiela, po co to tachać. No chyba że o sztukę i narzędzia się rozchodzi. To służę pomocą, z dziada pradziada łupię kamloty to i doświadczenie mam. A właśnie, jakby kto chciał, to prosza: pociski do proc, groty to strzał i włóczni, siekiery i inne takie. Wszytstko z kamienia, żelastwa u nas mało to i trza se radzić, co prostsze rzeczy wyłupać. Nie każdy to potrafi - chwalił się. Lecznie były to zwykłe przechwałki. Narzędzia jakie tworzył wyglądały solidnie i porzadnie.

- A co do znaków, to że o jakie się rozchodzi?

Babulinka odwinęła kawałek skałki i przekazała Timowi, jednocześnie pokazując o jaki wzór chodzi.

- Hm....A no widziałem takie, trochu się tu kamyków przewinęło, poczekają, może się jaki znajdzie na składziku.

Tim wyszedł na zewnątrz i wrócił po chwili taszcząc na wózku średniej wielkości, jeszcze ośnieżony kamień. Babulinka podeszła bliżej i przyłożyła rękę. Reakcja była podobna jak w przypadku kawałka który miał ze sobą, lecz tym razem włosy stanęły jej dęba, i to nie tylko te luźne, lecz cały warkocz uniósł się jakby jakaś niewidzialna ręką go podniosła. Victoria była pewna że ktoś rzucił na ten kamien jakiś urok. Tylko jaki i po co? Tego nie wiedziała.

Tim patrzył na to przedstawienie z opadniętą szczęką, zarówno on jak i ochotnicy poczuli coś jakby podmuch powietrza, który rozszedł się promieniście od kamienia. Nie był on bardzo silny ale zdecydowanie wyczuwalny.

Marwald siedząc na zydelku dodatkowo poczuł coś jakby ukłucie, zdarzyło się to w chwilę po tym jak Victoria dotknęla kamienia. Ten jednorazowy, niezbyt przyjemny, lecz również niebolesny dotyk przyszedł od strony jego bagażu. Zupełnie jakby ktoś wbij w jego ciało kilkadziesiąt szpilek na raz i od razu je wyjął. Śmieciarz zrobił skwaszoną minę, co mogło zostać zauważone przez jego towarzyszy.

Również Max przyglądając się temu co robi Victoria poczuł coś więcej. Wraz z podmuchem przyszło coś co Bezuchy mógł odczuć jako coś za wzór dreszczu.

Dreszcze przeszedł również przez ciało Śmieciarza, lecz ukłucie było o wiele silniejsze i to na nim się skupił.

Felix jako dziecko nie został dopuszczony do alkoholu. Miast tego rozglądał się po budynku. Oprócz narzędzi i wyrobów gotowych nie zauważył nic więcej, nic nadzwyczajnego. No może poza ciekawskim okiem dziecka które przyglądało mu się uważnie. Mógłby przysiąc że jest to to samo dziecko które ostatnio mu uciekło.
 
Dekline jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172