Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2015, 22:08   #55
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
MUZYKA

Eddie Crispo

Mikrus zarzynał pick-upa zostawiając za sobą tuman kurzu. Dłonie zaciskał na kierownicy tak mocno, że niezamierzenie zbielały mu kłykcie.
Nie mógł pozbyć się złych przeczuć, paliły go kwasem od przełyku aż po żołądek.

Kim był mężczyzna, który zabrał Hope? W jakim celu? Mała chyba nie chciała z nim iść, wiedziała co ją czeka? Dlaczego odebrał dziecko Jill i po co w pierwszym rzędzie zadawał sobie trud aby łatać ranną? Wreszcie - gdzie podział się jego bezcenny przetwornik? Co to za biegające samopas łaknące elektroniki ludzkie karykatury? Czy one w ogóle myślą? Działają według planu? A Teksanka? Dobrze zrobił, że zostawił ją samą?
I po ostatnie, ale chyba najważniejsze... dlaczego zrobiło się tak kurewsko ciemno?!

Aiden Portner

Wrzucili na pakę RAMA jeden z motocykli, walizkę upchnęli pod siedzeniem. Aiden był słaby ale nieoczekiwanie zauważył, że to on musi odwalać najcięższą robotę. Świeże strupy ciągnęły i rwały tępym bólem ale nawet nie jęknął. Dźwigał, przerzucał, szykował ich do dalszej drogi. Podejrzliwie przyglądał się Monice. Dopiero teraz dostrzegł, że ewidentnie unika wysiłku. Pod jej oczami odcinały się sinawe smugi a skóra była o tonację bledsza. Czy przesadzał? Może po prostu była niewyspana? Albo się stresowała implikacjami jej ostatniej decyzji? Musiał nazwać wreszcie sprawę po imieniu. Poświęciła wszystko. I wszystko naraziła. Dla niego.

U bram „Piekła” nie mieli już czego szukać.
Zostały tylko poturbowane pojazdy, puste łuski po wystrzelonych nabojach i liczne rozbryzgi krwi.
Aiden nie znał się na tropieniu ale i nie były tu potrzebne wybitne umiejętności. Stwory zostawiały za sobą ślady wleczonych trupów, broczyły krwią, no i pędziły na rympał jak stado bizonów.

Wsiedli do wozów i ruszyli, nawiedzone mormońskie miasteczko miało nie być daleko. Monika żyłowała challangera robiąc za przewonika, Aiden podążał tuż za nią. Widział z oddali jak zmienia się pogoda. Zmiany nie były ordynarne. Słońce świeciło mniej napastliwie, otuliły je miękkie chmury. Gęstniały i ciemniały stopniowo aż po całej prerii położył się cień. Opady nie zdarzały się często w takim suchym klimacie ale widocznie mieli to szczęście, że zmieniały się fronty. Szczęście?
Robiło się ciemno. Wiatr się wzmagał.
W oddali pojawiły się zarysy budynków. Pokaźnych, przemysłowych.
Czarne deszczowe chmury zawisły dosłownie nad nimi. A później niebo rozdarła pręga światła niosąc ze sobą niepokojący huk.
Nadchodziła burza.
Na samochodowej szybie pojawiły się pierwsze opasłe krople deszczu.
RAM zrównał się z challangerem. Aiden dostrzegł za szybą zdezorientowaną minę Moniki i jej wymowny ruch. Coś wskazywała.
Wóz. Pick-up, ciągnący za sobą chmurę pyłu.
Doganiali go.

Eddie Crispo/Aiden Portner

To była ta krótka chwila kiedy trzeba oszacować zagrożenie.
Eddie dostrzegł w bocznym lusterku dwa obce wozy depczące mu po piętach.
Aiden widział dupę zdezelowanego pick-upa.
Na domiar nad cholernym Betel budziła się burza stulecia. Zaczynało lać, trzaskały pioruny raz za razem rozświetlając niebo, wiatr unosił w górę gęste tumany piasku i zmuszał je do żwawych karkołomnych piruetów.

Zbliżali się do podniszczonego kompleksu fabrycznego podzielonego siatką wewnętrznych dróg.

http://i.ytimg.com/vi/TjWpUPvv2Zk/maxresdefault.jpg

Gdzieś za nim piętrzyły się gęste masywy górskie, z boku połyskiwała tafla wody. Kolejne wyładowanie elektryczne było jeszcze mocniejsze. Ziemia zadrżała. I stało się coś... dziwnego.
Tam gdzie uderzył piorun nastąpił rozbłysk. Skumulowane światło rozlało się na boki powolnym pierścieniem. Od epicentrum przetoczyła się blada efemeryczna fala aż dotarła do trzech samochodów pokonujących piaszczystą połać, przeszła przez nie i rozmyła się kawałek dalej.

Wskaźniki, liczniki i diody kontrolek zwariowały na moment. Zamrugały kolorami tęczy, zatańczyły ogłupiałymi wskazówkami i... zgasły.
Wszystkie trzy pojazdy zdechły nagle. Silniki ucichły utraciwszy wszelką moc, koła wytracały prędkość aż stanęły zupełnie, kilkanaście metrów od sporego blaszanego baraku. Kluczyki w stacyjce można było kręcić na okrętkę, bez rezultatów.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 16-09-2015 o 22:15.
liliel jest offline