Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2015, 14:31   #10
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Siedziba Nosferatu była jak ladacznica z rozłożonymi bezczelnie nogami. Wręcz ogłaszała światu swój lubieżny charakter nie wstydząc się swej sromoty. Była przeciwieństwem tego czym byli Trędowaci, kryjący się niczym szczury w zaułkach i kanałach. Z drugiej strony… w Wenecji kanały były pełne wody, a Antonio wątpił by Nosferatu kochali czystą wodę.
Niezwykłość tutejszego przedstawiciela tego klanu, miała jednak niewielkie znaczenie dla Antonia, w końcu przybył w tu w konkretnym interesie. I z konkretnym listem polecającym.
Ruszył więc do środka Ca' d'Oro niczym władca wracający do swego zamku, dumnie i otwarcie.
List ofiarowany Antonio przez księcia był dobrą przepustką. Odźwierny natychmiast i z niewymuszoną gościnnością poprowadził wampira poprzez dziedziniec wgłąb domostwa, które po kilkutygodniowej podróży cygańskim wozem wydało się Antonio olbrzymie niczym pałac. Pomieszczenia, przez które prowadził go sługa urządzone były z przepychem godnym książąt. Najwyraźniej zamtuz przynosił dochody większe niż della Scala mógłby przypuszczać.
Najciekawszym okazał się być jednak widok samego gospodarza.
Salvadore przyjął swojego gościa w największym i pewnie najpiękniejszym z salonów jakie wyposażył w willi. Siedząc w fotelu ubrany jak jeden z biskupów rzymskokatolickich z maską wenecką na twarzy stanowił jakby posąg, będący centralną częścią pomieszczenia i zarazem jego najosobliwszą ozdobą.
Skóra Nosferatu była wyschnięta i łuszcząca się. Wystające z rękawów dłonie były chude i kościste, a palce niczym szpony jakiegoś zwierzęcia. Długie, choć mocno przerzedzone włosy opadały na ramiona. Antonio wyczuł od razu, że egzotyczny zapach, który drażnił powonienie w całym domostwie pochodził właśnie od di Pietro. Najwyraźniej wampir w ten sposób maskował trupi odór.

-Witajcie panie. Miło mi gościć w moich skromnych progach tak znamienitego gościa. - głos Salvadore był nieco skrzekliwy.
- Mogę powiedzieć to samo… To zaszczyt gościć w tak znamienitych progach. Tuszę, że list od księcia wyjaśnia wszystko i nie muszę nic dodawać?- odparł równie dwornie Ravnos pochylając głowę nisko. Po Nosferatu ciężko się było spodziewać urody.- W moim interesie jak i w interesie mego księcia, jest moja swoboda poruszania się po mieście bez budzenia sensacji. Chciałbym więc jak najszybciej dokonać swojej prezentacji przed władcami Wenecji, co by ich pieski nie musiały mi węszyć za plecami.
- Książę w swej łaskawości wspomniał mi i owszem o zadaniu jakie będziecie wykonywać, ale szczegółów nie powierzyłby tak niebezpiecznemu papierowi. Sami rozumiecie? Chętnie więc wysłucham jakie plany macie panie co do pobytu. Jeśli chodzi o prezentację przed Giovanni… Najlepsza okazja wydarzy się na balu, jaki jutro zostanie wydany na okazję rozpoczęcia karnawału i … łowów. Dzięki moim powiązaniom z pewnością uda mi się wprowadzić moich drogich gości. -
Salvadore mówiąc to zaproponował Antonio gestem miejsce w jednym z foteli przygotowanych w komnacie.

W czasie kiedy mówił służący dyskretnie i bezszelestnie ustawili na stole kryształowe kielichy, które napełnili świeżą vitae. Salvadore zachęcił gościa do skosztowania.
-Chyba, że preferujecie panie picie z samego źródła? - gospodarz klasnął w dłonie, a na ten znak do komnaty weszły trzy młodziutkie dziewczęta w negliżu.
- Picie ze źródła ma swój… urok.- Antonio przyglądał się przez chwilę dziewczętom oceniając ich urodę.- Ale tak jak ablucje… picie u źródła najlepiej czynić w prywatnych komnatach, z dala od oczu innych… więc… może później?
Upił więc trunku z kryształowego kielicha dodając. - Plany… plany… zadanie nie zając, nie ucieknie skoro tkwiło w tym mieście od wieków. Czymże więc jest dzień lub dwa wobec wieczności? Na razie zamierzam się rozejrzeć po Wenecji i… zaznajomić z ambasadorką Werony. To dobry pozór dla mego pojawienia się w tym mieście.
-Cóż… rzadko widuję pannę Orsini. Powiedzmy, że obraca się ona w innych kręgach niż ja. Jeśli jednak mogę coś doradzić. Proszę uważać na jej partnera w interesach i … nie-życiu. Michelle Scarano znany jest z brutalnych aktów zazdrości.
- Salvadore zachichotał cichutko jakby na wspomnienie czegoś. - Może jednak powiecie mi panie czego właściwie konkretnie szuka książę? Może mógłbym służyć swoją wiedzą i kontaktami?
Na skinienie Nosferatu pozostali w komnacie sami.
- Ten zazdrośnik Scarano.. to ghul jakowyś?
- zapytał zaciekawiony Antonio pocierając podbródek, na razie ignorując dociekliwość Nosferatu.
- Skądże znowu - Salvadore skrzywił się na słowa Antonia - To kolejny Toreador i za przeproszeniem tfu... artysta, aktor. Panna Orsini to jego… kochanka i protegowana. - słychać było wyraźnie, że di Pietro nie ceni żadnego z wymienionych w rozmowie wampirów.
- Nie wypada by potomek della Scala bał się aktorzyny, zresztą… my też słynęliśmy z brutalności.-
uśmiechnął się ironicznie Antonio i wzruszając ramionami.- Mnie interesują wystawiane w kościołach Wenecji relikwie świętych. Ot taki kaprys. Mego pana stare legendy Wenecji dotyczące skarbów, a poza tym… środowisko w jakim obraca się panna Orsini. A i miło by było rozpuścić w nienachalny sposób, że planuję osiedlić się w Weronie ponownie… i przybyłem do Wenecji badać grunt pod taką możliwość.
- Naturalnie, naturalnie. To akurat będzie prostym zadaniem. Wystarczy szepnąć kilka słów właściwym personom. Relikwie…. hmmm.. tych akurat w Wenecji nie brakuje… choćby w bazylice św.Marka lub żydowskim gettcie. Aczkolwiek dotarcie w te rejony wiąże się z zainteresowaniem Giovanni. Zresztą na każdym jarmarku czy w każdym kościele znajdziecie panie pod dostatkiem wszystkiego. Od kości począwszy poprzez inne wartościowe przedmioty, które jakoby moc szczególną posiadały. Nawet cenna dla nas vitae zdarza się pojawiać jako tak zwana relikwia. Ale czy można tu mówić o prawdziwych skarbach? Wątpię. Inaczej sam Doża Carmelo Giovanni już o nich by wiedział...
- Mnie interesują tylko te wystawiane w kościołach Wenecji. Nie zamierzam kupować świątków z kawałkami kości w trzewiach po jarmarkach.
- uciął sprawę Antonio wzruszając ramionami.- A co do Giovanni… to niech się interesują. Każdemu wolno podziwiać świątynne relikwie i wota im składane, prawda? Przynajmniej ich szpiedzy nie będą się nudzić, łażąc za mną.
- Zdaje się, że nie mieliście panie wiele do czynienia z Giovanni? Zwłaszcza jeśli chodzi o szpiegowanie. Mają oni w swojej służbie i tych niewidocznych dla niektórych z nas. Zalecam najwyższą ostrożność. Tutaj bardzo łatwo o bliskie spotkanie ze słońcem. -
w tonie Salvadore wyraźnie czuło się zawód pomieszany z dobrze ukrywana złością.
- Jestem tego świadom, więc nie zamierzam póki co czynić, niczego co mogło by być uznane z czyn im wrogi, czy nawet… wzbudzający podejrzenie.- stwierdził Antonio maskując spokojem radość jaką budził w nim ton głosu Nosferatu.
- Cóż, na pewno wiecie panie jak działać. Ja chętnie służę gościną i czym chata bogata. A kiedy dołączą do nas pozostali goście, zapraszam jutrzejszym wieczorem na otwarcie karnawału do podziemi katedry św.Marka. - Salvadore zdawał się tracić zainteresowanie rozmową z Antonio.
- Z pewnością skorzystam z tej gościny, jak i zjawię się na otwarcie karnawału… podobnie jak wszyscy liczący się Kainici zamieszkujący Wenecję?- upewnił się Ravnos.
- Jedynie ci liczący się drogi panie della Scala. - Salvadore uśmiechnął się dość szeroko.- A teraz jeśli pozwolicie wskażę komnatę gościnną.
- A jakieś wieści co do pozostałych wysłanników księcia Paryża? Powinni tu już być.-
ocenił sytuację Ravnos wstając i czekając na swego gospodarza.
- Na pewno przekroczyli bramy miasta. Za chwilę powinien dotrzeć mój umyślny z dalszymi wieściami. - Salvadore podniósł się z fotela i zgrabnie, jak na Nosferatu poprowadził gościa do jednej z pobliskich komnat.

Było to wygodnie urządzony i przestronny pokój, bez okien, z wielkim łożem i stojącą obok zdobioną trumną. Posiadał również, co na pewno było luksusem, nawet jak na warunki w bogatych weneckich domach, osobny pokój kąpielowy z wielką mosiężną wanną.
- Dufam, że będzie wam panie wygodnie? - gospodarz z dumą prezentował swój dom.
- Robi wrażenie… przyznaję.- stwierdził z uśmiechem della Scala, choć całość kojarzyła mu się ze złotą klatką. Było to dość dużo wygód, ale Antonio nie ufał swemu gospodarzowi na tyle, by zamieszkać tu na stałe. Wolał swe lokum wśród artystów z którymi przybył. Na razie jednak zamierzał tu chwilę pobyć. Potrzebował się przygotować do balu, a w tym celu potrzebował odpowiednich ubrań i informacji od tutejszego Trędowatego. Mimo wszystko złota klatka miała swoje zalety, w tym i zróżnicowaną dietę w postaci różnych ślicznotek. Niby krew taka sama, ale lepiej się ją smakowało z młodej szyi lub sprężystej i młodziutkiej piersi. Antonio dopiero co przybył, więc nie spieszył z wykonaniem zadania. Najpierw musiał się oswoić z miastem i oswoić tutejszą wampirzą zgraję ze sobą. Skoro Sangre Pura leżała bezpiecznie przez setki lat, to kilka dni czy tygodni nie zrobi jej różnicy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline