Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2015, 21:10   #48
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Arcon doznał ulgi, kiedy znalazł się poza zasięgiem grupy i ich nieobliczalnego wodza o nieznanych personaliach. Ocalił skórę, ale miał przeczucie, iż w przyszłości zapłaci za to jeszcze wysoką cenę, odwleczoną co prawda w czasie. Co dziwne nie bał się zakażenia chorobą, lecz przysługi, którą będzie musiał spełnić. Myśl o tym budziła największy niepokój. Aby uciec od tematu śmierci i poczucia straty największego przyjaciela i mentora zaczął przyglądać się przedmiotom. Fiolka z fosforyzującym płynem, którego zapach przypominał czasy konserwowania sprzętu, kiedy wspólnie z wujem przygotowywali się do wypraw.. Znowu Louis... Denis wiedział, że wspomnienia o krewnym znaczą go niczym tatuaż zdarzeń, którego nie można usunąć. Louis był dla niego najbliższą osobą i to on sprawił, że zatarły się dziecięce tragiczne wspomnienia o Renaudzie. Ból znowu odezwał się echem zwłaszcza w samotnej łodzi pośród rozległego oceanu. Tknięty impulsem sięgnął po otrzymaną monetę. Humanoidalna postać na jej awersie przypominała wojownika z jakiegoś plemienia równie tajemniczego, co całe Serpens. Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość... Wszystko splata się w jedną historię - pomyślał. Znowu poczuł się bardzo samotny, żałował, że nie ma akwalungu, bo z chęcią zanurzył by się głębinę, by ukoić zmysły, w swoim podwodnym raju...

Zmiany pogody nie wytrąciły go z kursu, który obrał. Nie pamiętał kiedy zasnął, wsłuchany w warkot motoru łodzi. Okryty kapotą półleżał w łódce. Nagle chór głosów niczym kakofoniczna symfonia wybrzmiał mu nad uchem. Potężny okręt, którego zarys mógł obserwować mimo panującego mroku, sunął na tle horyzontu, budząc niewymowną grozę. Denis nie zamierzał dociekać, kto był na pokładzie, ale słyszalne śpiewy i czarne proporce wskazywały na bezlitosnych łupieżców. Szczęście było po jego stronie, przemknął niezauważony, bo statek płynął jak gdyby był przyciągany krwawą poświatą księżyca... wieszczącą los przyszłych ofiar...



Może była to legendarna "Black Betty" Dewayne"a Casimira? Na sprawdzenie tego przypuszczenia nie miał najmniejszej ochoty...

Antigua jawiła się jako jutrzenka i zwiastun pomyślności, nieważne jak złą sławą była okryta. Po wydarzeniach ostatnich dni Arcon błogosławił chwilę, w której dotarł do ustalonego wcześniej miejsca spotkania z sir Richardem. Cumujący sterowiec, duma rodziny La Croix, wskazywał mu prawdopodobne miejsce pobytu szlachcica. Wziąwszy skromny dobytek i powoławszy się na swego patrona w kwestii opłaty portowej, ruszył ulicami poprzecinanymi arteriami kanałów. Kiedy dotarł do wieży czekała na niego niemiła niespodzianka. Richarda nie było na pokładzie zeppelina. Od sług dowiedział się, że Delegat wynajął pokoje na terenie miasta. Mimo zmęczenia skierował się pod podany adres. Wizja rychłego odpoczynku w godnych warunkach była najlepszą motywacją do pośpiechu...
 
Deszatie jest offline