Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2015, 09:05   #5
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Postawny, mierzący niemal sześć stóp wzrostu i dysponujący słuszną, acz nieprzesadną wagą brodaty mężczyzna mierzył wzrokiem tych kilkoro, których pod Trzy Korony sprowadziła ta sama sprawa. Oczekujący na pojawienie się pracodawcy mężczyźni i jednak kobieta nikczemnego wzrostu, która niziołkiem zwać się kazała, tworzyli z jednej strony ponurą, a z drugiej barwną grupę. Każdy inny, każdy z inną historią, ale wszyscy złączeni jednym celem - gotowizną, jaką mieli otrzymać za wykonanie nieznanego jeszcze zlecenia.




Dobiegający czterdziestki mężczyzna miał ciemnobrązowe, krótko przystrzyżone włosy poprzetykane siwizną, którą można było znaleźć również w gęstej, acz niezbyt długiej brodzie. Mahoniowe oczy spoglądały bystro i emanowały pewnością siebie, jak i cała sylwetka mężczyzny. W jego postawie próżno było jednak szukać agresji, czy szukania okazji do zaczepki. Nosił się zwyczajnie - pod wierzchnim zimowym ubraniem w postaci grubego, podszytego wełną skórzanego płaszcza z kapturem miał na sobie miękko wyprawione skórzane spodnie, czarno barwioną płócienna bluzę oraz mocne skórzane buty z cholewami, w których ginęły nogawice spodni. Choć nie było tego widać, to można było założyć, że miał również na sobie jakieś gacie i onuce - a brak przykrego dla zmysłu powonienia zapachu sugerował, że przynajmniej od czasu do czasu bielizna trafiała do balii z gorącą wodą i dużą ilością mydła. Czy osobno, czy też właściciel miał ją na sobie - to, przynajmniej na razie pozostawało jego sekretem. Obrazu brodacza dopełniały krótki miecz spoczywający w pochwie przy pasie oraz nóż, którym niekiedy posługiwał się podczas posiłku. Czy potrafił się nimi posługiwać w walce - tego nie wiedział nikt poza nim samym.

W Altdorfie przebywał od niedawna, przybywając z południa na jednej z rzecznych barek. Zacumował w jednej z wielu portowych tawern i niemal od pierwszego dnia zaczął kręcić się po okolicy, jak gdyby kogoś lub czegoś szukał. Karczmarza interesowało jedynie to, że pokój opłacił z góry na dwa tygodnie, nie wszczynał awantur i nie odstraszał miejscowych. On sam natomiast zwykle znikał na całe dnie i wracał wraz z zapadnięciem zmierzchu, najczęściej wychylając do kolacji kielich, czy dwa we wspólnej izbie i znikając w pokoju na górze. Wczoraj jednak, mimo nieudawanej rozpaczy karczmarza "Syreny", gdzie dotąd przebywał, zabrał swoje rzeczy i przeniósł się do "Trzech Koron" - stało się tak na skutek propozycji złożonej w imieniu nieznanego dotąd pracodawcy przez umorusanego i zziębniętego ulicznika. Jeśli był zainteresowany dobrze płatną robotą, to miał zgłosić się następnego dnia do "Trzech Koron". I tak też się stało.

Cały swój majątek przenosił w plecaku oraz okutej żelazem skrzyni z solidnym zamkiem. Po opłaceniu kwatery na nadchodzący tydzień i przygotowaniu pokoju tak, jak wymagała jego wyuczona ostrożność, resztę dnia spędził na odpoczynku, na co nieczęsto sobie ostatnio pozwalał. Kolejnego dnia pojawił się we wspólnej izbie na krótko przed umówioną porą.

Nie był pierwszy. Oczekując na zleceniodawcę przypatrywał się konkurentom, czy też sprzymierzeńcom - to się miało okazać za chwilę.

Wreszcie do izby wkroczył mężczyzna w towarzystwie wirujących płatków śniegu i skierował od razu w ich stronę. Zaraz okazało się, że to nie oczekiwany pracodawca, tylko umyślny przysłany z listem od niego. List, z którym Lothar nie omieszkał się zapoznać, nie czyniąc jednak z umiejętności czytania wielkiego wydarzenia, tak naprawdę nie wyjaśnił nic ponad imię posłańca oraz inicjały pracodawcy, który oczekiwał ich w swoim domu. Widać dupska nie chciało mu się ruszać w taką pogodę, co w sumie zrozumiałe było, choć wcale Lotharowi nastroju nie poprawiało.

Edmund, jak miał nazywać się zaufany ich przyszłego pracodawcy, poprosił wszystkich o przedstawienie się. Personalia i pseudonimy zaczęły padać wokoło, a Kuhn próbował je wszystkie zapamiętać.
- Lothar. - Powiedział, kiedy Edmund spojrzał pytająco na niego, jak zwykle dbając o to, aby nazwisko pozostało znane wyłącznie jemu.

Wyszli na zewnątrz.

Droga do posiadłości zleceniodawcy dłużyła się niemiłosiernie. Jednostajne skrzypienie mrozu pod ciężkimi butami usypiało i wprowadzało umysł tęskniący za wiosną, a jeszcze lepiej - latem w otępienie. Była to także metoda by ignorować zimno. Można było zająć czymś myśli lub wręcz przeciwnie - przestać myśleć. Stupor okazał się jednak nienajlepszym pomysłem. Idący najbardziej z prawej Lothar niemal przewrócił się o zamarznięte ciało. Słowa przewodnika ujawniły smutną prawdę o mieszkających w okolicy biedakach, którzy często padali ofiarą zimna. Widok otwartych, matowych oczu trupa wstrząsnął Kuhnem - jakże łatwo było znaleźć się w miejscu jednej z ofiar bezdusznej pogody. Zakutał się mocniej grubym płaszczem, wciskając głowę w ramiona. Przyśpieszył kroku, by nie stracić przewodnika i grupy z oczu.

Na miejscu okazało się, że ich zleceniodawca jest jednym z przywódców lokalnych organizacji przestępczych. Czy ograniczało się to do wymuszania haraczów i rozbojów na ulicach - tego jeszcze nie wiedział, ale oceniając po zaproponowanej sumie złota za wykonanie pracy, jak i stylizowanie swojego domu na szlacheckie posiadłości można było przypuszczać, że Herr Holst miał wyższe aspiracje.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline