Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2015, 15:13   #18
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Skok Port Wander-Footfall; 813.M41

Nieużywane od półtora wieku przejście przez Paszczę miało złą sławę. Przed zamknięciem było swoistym cenzusem dla nawigatorów Domów; nie byłeś "dojrzałym" przewodnikiem wśród gwiazd jeżeli nie zmierzyłeś się z tym wyzwaniem. Nawet mimo wyszukanych rytuałów czy doskonalonych przez stulecia map, ścieżka prowadząca do Koronusa była wąska i zdradziecka.


Koniec epizodu; FP uzupełnione...i pdki!
175pd Ambrosia F. Vandermondeo (Zell)
150pd Mobius Felken (Seachmall)
175pd Eredin 4576 (czajos)
225pd Alastair IV (Dhratlach)
175pd Kael Weyrlock (Arvelus)
200pd Hector Schild (-2-)



Translacja w Immaterium, dzięki długim godzinom sankcjonowania, modlitw, indoktrynacji i zwykłych alarmów treningowych w ogóle była możliwa; bez nich nacisk Spaczni na delikatną psychikę ludzi zgasiłby ją jak świeczkę.
Wielkie Sztormy nie chciały oddać Ludzkości tego przesmyku. Przygotowani jedynie historycznymi przekazami, podróżnicy z Artume poczuli furię Immaterium mocniejszą niż w którymkolwiek skoku w bezpiecznym terytorium Imperium. Pierwsze godziny nawałnicy dzikiej energii doszczętnie wyniszczyły augery okrętu; ślepi lecieli w nieznany świat. Wielokrotne ostrzeżenia o korumpującej mocy Spaczni przyniosły efekty większe niż spodziewane; tysiące donosów o zauważonych mutacjach zalały skrybów, a samosądy wciąż dziesiątkują załogę.

Kael usiadł na swym nawigatorskim tronie. I siedział… oparł ręce na oparciach, a w jego żyły wbito igły. Wiele, wiele igieł. Dwie nawet znajdowały się na skroniach, wchodząc głęboko pod czaszkę .



Wspaniały pałac z alabastru wznosił się nad bujnym, zielonym ogrodem pałacu. Kael z przyjemnością obudził się przy mocniejszym powiewie słonej morskiej bryzy znad sąsiadujących klifów. Był w hamaku, ubrany w misternie haftowaną togę. Niedaleko, pokornie pochylona, stała młoda służka w jasnej, prostej szacie, cierpliwie czekająca na rozkazy panicza...także te bardziej specyficzne.
Kael nie pamiętał o której wstał tego pięknego ranka. Może spędził tu noc? Nie miało to znaczenia. Skinął na służkę, piękną Lissandrę, która służyła mu od lat, by przyniosła tacę z owocami. Zgłodniał.
- Tak, panie - odpwiedziała mu pięknym głosem.
Zza żywopłotu usłyszał metalicznie dźwięczenie tacy; ktoś niósł podwieczorek. Jeszcze zanim się pojawił w przejściu poczuł słodki, domowy zapach ciasta. Dziewczyna odebrała tacę z rąk pazia i podeszła z nią do leżącego. Delikatnymi dłońmi podała talerz z ciastem, a stosowną chwilę później malutką kartkę z wiadomością “Ojciec cię oczekuje”. I ona, i paź czekali na jego decyzję.
Kael zjadł kawałek makowca, ale poza tym głównie zjadł winogrona i pokrojone w kawałki jabłko. Nie skończył jeszcze gdy dostał wiadomość.
- Poczeka chwilę - powiedział bardziej do siebie i wyciągnął się, po czym kontynuował posiłek. Dopiero po kolejnym prawie-kwadransie, zwlókł się z hamaku.
Schodząc na ziemię, miał okazję spojrzeć na ogród z nieco wyższej pozycji; cały pałac stał na krawędzi klifu; schody na dół były całkiem niedaleko. Łączyły się z szerokim traktem prowadzącym do środka budynku; był nawigatorem, a jego okręt czekał na dole tylko na niego - nieduży statek kołysany mocnymi falami. Ale kiedy wrócił wzrokiem do zieleni ogrodu, wielkie oczy Lissandry ze strachem patrzyły czy młody panicz zdecyduje się udać do ojca zanim ten się rozgniewa.
Kael uśmiechnął się, przyjaźnie. Niemal pocieszająco.
- Nie martw się - podrapał ją, czule, za uchem - Jestem nawigatorem. Prowadzę okręty między gwiazdy - powiedział, po czym spojrzał na piekny żaglowiec Gloria Victis. Nie potrafił powiedzieć czemu użył takiego stwierdzenia i uznał, że po prostu na epikę mu sie zebrało. Obrócił kark w lewo, potem w prawo, aż mu strzeliły kości i, zadowolony, udał się na spotkanie ojca… czterokrotnie spoglądając w tył, za siebie… na swój wspaniały okręt. Przyciągał on jego spojrzenie.
Na horyzoncie było widać inny okręt; królewski flagowiec. W doku było miejsce na drugi statek, więc nie było to problemem.
Malutki orszak przemaszerował pod bramy pałacu: Kael, Lissandra i dwóch paziów. Tutaj był kluczowy moment: wielkie drzwi do pałacu mogli otworzyć tylko członkowie rodziny. Wystarczyło lekkie popchnięcie, żeby rzeźbione w zwierzęta setek wysp wrota otworzyły się bezszelestnie. Flagowiec dotarł już niemal do samego doku; za chwilę przybędą tu wysłannicy króla. Nadejdą tą drogą, a nie będzie nikogo kto mógłby ich przywitać lub wpuścić do środka. Żaden z dwudziestu sług rozstawionych wzdłuż drogi nie mógł tego zrobić.
- Paniczu...naprawdę….- cichy szept zza pleców, słabe ciepło jej ciała wyczuwalne tuż za nim
Kael zmrużył oczy. Miał doskonały wzrok. Nawet z tej odległości dostrzegł...
- Pochód Wolności - okręt flagowy Króla. Rozejrzał się jeszcze raz i nie dsotrzegł nikogo - NIKOGO - kto by ruszył go powitać. To nie tak powinno być - Przekażcie ojcu, że przybyli ludzie Króla, a ja poszedłem ich powitać. Niech się przygotuje.
Po czym poprawił togę i już zbierał się by pójść do doku, gdy Lisandra się odezwała
- Jeżeli tylko otworzysz mi drogę, mój panie - drobnym krokiem podeszła do wrót
Z oddali, od strony przystani, dobiegł ich krzyk bólu. Krótki, ale niesamowicie silny, jakby ktoś zmarł w krótkiej torturze. Paziowie rozejrzeli się niepewni co się stało, a na twarzy dziewczyny zagościł strach. Wbiła spojrzenie w swojego panicza.
- Proszę, schrońmy się w środku, razem z całą rodziną…nie wedrą się do środka, nie dadzą rady - błagała
Mina Kaela stężała. podszedł do wrót i otworzył je.
- Skryjcie się - rozkazał obnażając miecz, którego-przed-chwilą-nie-było i tarczę która-przed-chwilą-nie-istniała - Powiedzcie ojcu co się stało.
Pierwszy żołnierz króla wszedł po schodach na górę i bez żadnego ostrzeżenia wbił miecz w pazia stojącego nad urwiskiem. Dzielny chłopiec w agonalnych drgawkach złapał napastnika i rzucił się w dół. Pozostali z krzykiem zerwali się do biegu w stronę bezpiecznego schronienia.
- Tchórze! - ryknął Kael i wyszedł naprzeciw wojownikom.
Kiedy pierwszy z tłumu sług przebiegł koło Kaela, zauważył dziwny grymas na jego twarzy. Kiedy zrobił to drugi, rozpoznał ten wyraz twarzy: dziki, pierwotny głód wykrzywiający wszystko czego dotknie. U wszystkich; sług i żołnierzy, szarżujących wprost do otwartego przejścia.
Absurd… szaleństwo… wykrzywiało… wszystko. Nie to powinien widzieć. Przerażenie - tak. Głód - zdecydowanie nie. Nic takiego. Kątem oczu… dostrzegał… coś. Żołnierz chciał przeszarżowac przez niego. Schylił się, uderzył go tarczę po udach tak, że człowiek przewrócił się na nią i wyrzucił go daleko w tył. Ciął mieczem innego… ale… gdzieś kątem oka dostrzegał… coś. Nie ptorafił zobaczyć, bo gdy odwracał swojrzenie to ‘coś’ znikało.
- ”Jestem…” - powiedział do siebie, ale jak by znacznie głębiej… jak by całym sobą.
Cięcie. Proste. Doskonałe. Śmiertelne. Powaliło wroga na kolana, broczącego z rozciętego po kark gardła.
W oddali, na końcu prostej ścieżki pojawił się rycerz w pełnej zbroi. Nie miał widocznej broni; jedynie rękawice były jakby zbyt grube, zbyt pancerne. Wolnym krokiem nadchodził pośród szturmujących żołnierzy
- Ty też będziesz sprawiał problemy, Kaelu? -
- ”…nawigatorem…” - pierwsze słowo nie było przeznaczone dla rycerza - Oczywiście.
Kolejny sługa, z twarzą wykrzywionym tym nienaturalnym głodem, przebiegł obok
- Jestem obrońcą tego domu. Nie pozwole ci wejść do środka.
- Nie jesteś w stanie mnie zatrzymać - głos miał straszliwy, brzmiący setkami jaźni
- ”... ja prowadzę okręt między gwiazdy…” STOP! - ryknął pojmując. Nagle zrozumiawszy kim jest i co się dzieje. Dostrzegając czym był ten głód, te wrota i słudzy których wpuścił za nie. Odwrócił się i wziął zamach, a miecz w jego ręce nie był już mieczem, a oszczepem. A jeden oszczep stał się całym gradem, gdy opuścił on już jego rękę, wbijając się w plecy zarówno żołnierzy jak i sług, którzy teraz nie wyglądali już nawet jak ludzie.
- To mój umysł. Mój świat. - Wzniósł nogę wysoko do góry, a gdy ją opuścił siła uderzenia wybiła skałę przed bramą. Wielką. Niezdobytą. Blokująca przejście. Żaden byt osnowy nie miał już przejść, choć niektóre już zdążyły to uczynić. Odwrócił się spowrotem do rycerza, który teraz nabrał z pół metra wzrostu, a jego pancerz… zardzewiał i wciąz korodował. Sypał się. Teraz gdy zrozumiał, iluzja rozpadała się na jego oczach.
- Siewca! - syknął Wyrlock, gdy hełm przełamał się na pół, a spod neigo wyrósł róg i wyjrzało pojedyncze oko - Jak brzmi twe imię, demonie!
- Niee wyyrwieesz mi goo. Niee tutaaj, śmieertelniiku.
Dudniący, plugawy śmiech rozszedł się jak by zewsząd i znikąd jednocześnie.
- Więc przepadnij.
Kael zerwał się do szarży, ściskając pewnie swój miecz. Był szybki. Był silny. Był potężny. Jak by miał mieć moc by łamać karki upadłych aniołów gołymi pięściami, bo tu jego wola, jego talent były jego ciałem. Zbroja siewcy rozpadła się i złożyła spowrotem, w wielki zardzewiały tasak, ostry niczym nóż do masła, a mimo to, z pewnością, zdolny by kroić ludzi zakutych w stalowe płyty jak energoostrza. Ale nie mógł on sięgnąć Kaela, dla którego poruszał się on niczym mucha w smole. Kolejne cięcia raniły demona, nie czyniąc fizycznej krzywdy jego zagniłem robaczej sylwetce, ale rozpraszając sam jego byt.
- Spootkamy się jeeszcze, dumny człoowieczkuu - syknął kiedy kolejny cios rozrąbał i tasak - Ty moożesz pomylić się tyylko raz .
- Nie będzie tego razu! - to cięcie powinno pozbawić siewcę głowy, ale jego sylwetka znów jedynie się głębiej rozproszyła.
- Precz z mego świata! - ryknął zyskując wreszcie pełna kontrole nad swym umysłem, a gdy tylko to się stało znalazł się nagle sto kroków od demona, a po jego lewicy stał oddział szturmowców imperialnych uzbrojonych w hellguny, karabiny plazmowe i ciężką broń palną.
- Pal!




Dwie godziny temu nawigator Domu Weyrolck nadał komunikat ze swojej samotni ostrzegający o niezwykle trudnym odcinku podróży; cały ten czas był związany w niezwykłej psychomachii. Kiedy wróciła mu świadomość, uspokoił oficerów mostka: migotanie pola Gellara faktycznie było wynikiem zapiekłego szturmu istot Spaczni, ale największe zagrożenie zostało zażegnane.

Kolejne godziny był nerwową analizą każdego meldunku; okręt był zbyt duży i zbyt ludny aby szukać napastników na ślepo. Mimo to, żołnierze pod wodzą przećwiczonych przez nawigatora ludzi odnieśli pewne sukcesy; dwie grupy zaginęły w rejonie pomieszczeń techno-modlitw Melodium. Druga, postępując zgodnie z wyznaczonymi procedurami zameldowała nawet dziwną muzykę która towarzyszyła im od dłuższego czasu.



Hector Schild, pierwszy oficer okrętu, stał po prawicy kapitan. Oficerowie zebrali się w sali odpraw, gotowi do wzięcia w swoje ręce sprawy tak bezpośrednio zagrażającej istnieniu okrętu. Mistrz Felken, ich naczelny astrotelepata. Magos Eredin, głowa Adeptus Mechanicus całej dynastii. Alastair, misjonarz związany z nimi licznymi traktami pomiędzy dynastiami Wolnych Kupców. I w końcu sam nawigator Kael, który w obliczu wyższej potrzeby zostawił stery w rękach młodszej kuzynki, a sam przybył dokończyć dzieła.

Kapitan Vandermondeo osobiście poprowadziła odprawę. Okrągły stół był zasypywany zwojami raportów i datakartami przynoszonymi przez skrybów i jedynie projektor holograficzny na środku niezmiennie obrazował sekcję melodium.
- W wyniku niezwykle trudnych warunków przeprawy doszło do naruszenia ciągłości pola Gellara- spokojny głos kapitan opanował wrzawę krzątających się adeptów - Mamy podstawy podejrzewać że coś plugawego przedarło się na nasz pokład; zaginęło już sześć sekcji marynarzy w sekcji melodium, nie znaleziono żadnych ciał - projektor oznaczył krwawą czerwienią ścieżki patroli - To nasz statek; nikt, demon czy człowiek, tego nie zmieni. Mistrzu Weyrlock, twoi ludzie spełnili swój obowiązek - mamy przybliżoną pozycję tego monstrum. Teraz czas na nas. Pytania? -


WP(-20)
Załoga d100=59 vs 10
Eredin d100=60 vs 25, porażka o 3 stopnie, d100=86 vs 25, porażka o 6 stopni
Hector d100=14 vs 30, zdane
Kael Weyrloc d100=34 vs 30,porażka
Ambrosia Vandermondeo d100=50 vs 30, porażka o 2 poziomy
Mobius Felken d100=88 vs 40, porażka o 4 poziomy
Alaistair IV d100=30 vs 30, zdane

;
 

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 22-09-2015 o 22:03.
TomBurgle jest offline