Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2015, 22:06   #39
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Coś w tej sytuacji śmierdziało na kilometr. Skąd w opuszczonej kamienicy wzięło się dziecko? I to w dodatku na samym stryszku? Albo zbłądziło i teraz ryczy bo zejść nie potrafi, albo… no właśnie… jakie albo?

Kania rozłożyła się na płasko, starając się wywierać jak najmniejszy nacisk na naruszoną konstrukcję dachu. W ustach zmełła przekleństwo. Potem oceniła odległość dachu do podłogi. Na oko było to 3 do 4 metrów. Każdy błąd groził tutaj skręceniem nogi albo jeszcze czymś gorszym.

Nie mogła ryzykować teraz, kiedy właśnie szukali z Diatrysem morfa.
- Hej..dzieciaku…hej, nie płacz – zawołała Kania – zabiorę cię stamtąd tylko musisz mnie słuchać, rozumiesz?

Żadnej reakcji. Ba, Shar wydawało się nawet, że dziecko usunęło się bardziej, tak aby nie być już widocznym i umilkło.

- Za chwilę wrócę po ciebie. Rozumiesz? Odpowiedz coś? –próbowała ponownie.

Dziwne. Cholernie dziwne. Bało się jej? Bało się kogoś innego czy może czegoś innego?? Instynkt krzyczał jej do ucha, podpowiadając co ma zrobić.

Wstała ostrożnie i wróciła do miejsca gdzie pozostał Pempto. Musiała go sprowadzić. Był jak pies myśliwski na wynaturzenia. Jeśli w tym budynku i z tym dzieciakiem było coś nie tak, to Piąty to wywęszy.

- Tutaj – zawołała – chyba znalazłam coś ciekawego, prędko – dokończyła wskazując na ruderę.

Kiedy Diatrys w końcu wspiął się na dach, zdała mu krótko raport na temat odkrycia.
Pempto wciągnął powietrze w nozdrza i ruszył powoli w kierunku zapadniętego miejsca. Nagle wyraźnie podniecony rzucił wskazując dłonią na otwór:
- Morf, morf!

Wiedziała! Czuła przez skórę, że to pułapka.

Nagle Kania usłyszała straszliwy krach. Dach pod Diatrysem załamał się i cały świat znalazł się w jednej chwili w chmurze gęstego pyłu. Pempto zniknął piętro niżej przy huku pękających krokwi i zawalającego się poszycia.

Przez moment, który wydał się Shar wiecznością straciła widoczność.
A potem nastała cisza. Przerażająca cisza. Nie miała pojęcia jakim cudem udało jej się nie podzielić losu kapłana. Jednak jakimś cudem stała na dachu patrząc na białą zasłonę pyłu.

Dziewczyna zawoła na głos. Nikt jednak nie odpowiedział.

Kania zaklęła głośno.
Żesz kurwa mać! Dlaczego misterny plan musi się zawsze posypać?

Kobieta przyjęła postawę bojową i z kuszą w ręku, celującą w otwór wolniutko posuwała się w kierunku bezpiecznej pozycji, próbując raz po raz nogą stabilność podłoża. Jeśli latający potwór tam siedział, mógł w każdej chwili spróbować wyleźć przez dach.

Skok na łeb na szyję w tych warunkach oznaczał skok na ślepo. Łamiąc kości nie pomoże ani sobie ani Diatrysowi. Musiała znaleźć inne wejście, albo odczekać aż pył opadnie trochę.

W każdym razie cokolwiek by się nie działo nasłuchiwała czy coś na dole się rusza czy jęczy, gotowa zabić morfa jeśli tylko wychyliłby łeb ponad dach.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline