| Areter gestem ściągnięcia ku dołowi pięści nakazał braciom zająć pozycje jak w kontakcie z wrogiem. Bez wątpienia oddał najmniej strzałów, nie wypatrywał też sektora, tylko gdy jednostka z doświadczeniem przystąpiła do ochrony okrężnej skrawka poszycia zapomnianego wraku na którym byli, on trzymał w dłoniach wyjęty z wzmocnionego futerału wolumin oprawiony w skórę i z szyty z indywidualnych kartek i pergaminów jak gdyby dobranych z różnych ksiąg.
Codex Astartes.
Nastąpiła pierwsza chwila w której Aufidiusz mógł podjąć jakąkolwiek decyzję w imię oddziału, lecz brat cierpliwie, ze spokojem delikatnie falujących w próżni kartek włączył latarkę znajdującą się w okularze jednego hełmu i czytał jakiś fragment.
Nad ich głowami zaś zaczęła pojawiać się dziura w rzeczywistości. Ultramarine uniósł hełm tak że zjawisko znalazło się w zasięgu wzroku jego wizjera.
- Dystans... w linii prostej do Uświęconego… - Jophielowi, który jako jedyny usłyszał nakaz oszacowania wydany przez najmłodszego z oddziału, przez chwilę wydawało się że nie usłyszy dokończonej nazwy fregaty - Miecza. Zasięg. Poszerzonego. ...pola Gellera. - gdy Ultramarine szeptał te słowa na kanale mającym ich łączyć bezpośrednio z dowództwem, jego umysł poprosił duchy maszyny, których myślożyły sięgały do jego umysłu przez czarną skorupę z piersi, by wzmocniły sygnał ku pełnej mocy w całym pasmie nasłuchu dowódca - Bracie-Kronikarzu. - kolejne słowa, te wydane z szacunkiem i poważaniem w słowach, jeśli nie w zawsze niechętnym tonie Aufidiusza, skierowane były do Zahariela - Wieża wciąż jest czarnoksięska bo Imperator wie ilu skokach. Prawdopodobieństwo immaterialnej hermetyczności. - zadał pytanie, nie zadając pytania.
Wydawszy zapytania o informacje niezbędne do decyzji, bez patrzenia ufając swym braciom w zajęcie pozycji, obniżył wzrok z wąskim światłem i pasmem latarki ku księdze, jak gdyby najbardziej oczywistym było iż tam kryje się odpowiedź jak działać w tej katastrofalnej sytuacji.
Zahariel pamiętał swoje prywatne spostrzeżenia z poprzedniej misji - umysł Aufidiusza, mimo że zawsze pracujący analitycznie na najwyższych obrotach, zwykł meandrować od syndromu Aspergera do lekkiego Autyzmu. Nie inaczej było tym razem - w obliczu nadciągającego skoku Space Hulka, kiedy kill team dostrzegał już wielokolorowe załamania czasoprzestrzeni spowodowane przez bliskość osnowy, dowódca siadł i z czcią przeglądał zapisane staranną kaligrafią karty Kodeksu.
Kronikarz czuł już na całym ciele pulsujące mrowienie, nie musiał używać swoich mocy, aby wyczuć potęgę immaterium. Zafascynowany patrzył w rosnącą w pustce dziurę prowadzącą w inne miejsce i inny czas. Usłyszawszy pytanie Brata Aufidiusza odpowiedział po chwili:
- Niepodobne to, że nadal stoi, biorąc pod uwagę zdewastowanie okolicy. Pomimo zaburzeń, emanacja z wieży jest dalej “uporządkowana”. Wyczuwam też parę spokojniejszych w głębi Wraku… - rzekł.
730, odpowiedział dowódcy w języku walki; chwila wahania, którą było widać, nie wynikała z problemów z oceną dystansu; po prostu dopiero ponaglające gesty które przerwały lekturę uświadomiły mu że pytanie wcale nie było skierowane do dowództwa - Nie tylko wieża i okręt mają czynne pole Gellera; we wnętrzach wraków także muszą być bezpieczne rejony. Za radą Kronikarzy, lub tropem uciekających tyranidów, znajdziemy takie. Wypalmy plugawstwo z jednego z takich bastionów i zachowajmy inicjatywę! - zaproponował członek Kruczego Skrzydła. Przeniósł wzrok na Kronikarza swojego zakonu; jeżeli on podoła rozpoznaniu takich bezpiecznych miejsc - a powinien - to reszta już zajmie się stworzeniem bazy wypadowej. A potem nawet powinny być ocałe sekcje hulka po których mgliby się poruszać. Cyndian będzie miał problemy z amunicją; Nyx za to będzie kluczowy w przedzieraniu się. Chwilę później jego wzrok padł na Bohuna...i w kolekcji pojawiło się nowe zmartwienie.
- Dam radę wykryć miejsca, w których osnowa jest wytłumiona. Dostańmy się jak najszybciej do wieży, tam powinno być bezpiecznie - Zahariel zgodził się z bratem zakonnym. -Szybko, fratres. Nie pozostało wiele czasu- Ostrzegł ogromny astartes, obserwując anomalie Spaczni. Jego wzrok spoczął na wieży do której oryginalnie zmierzali. -Powinniśmy kontynuować powierzoną nam misję. Nie ma już powrotu. Aut vincere aut morti- Słowa wypowiedziane przez Sorcane na początku ich misji odbiły się głuchym echem w hełmach Astartes. Refleksje Nyxa okazały się mieć potwierdzenie w rzeczywistości. Mortis Thule zdecydował się spłatać im figla. Rekin doskonale zdawał sobie sprawę z wiążącymi się z tym faktem niebezpieczeństwami. Wystawieni na działanie prądów czystej Spaczni, on i jego towarzysze zostaną zatomizowani lub rozerwani na strzępy przez demony. Prawdę mówiąc, niewiele o to dbał, wszak żył tylko po to by oddać życie za nieśmiertelnego Boga Imperatora. To, z czym nie mógł się pogodzić, była wizja niewykonania zleconego im zadania. Wizja nie wyrżnięcia w pień jakiegokolwiek mrocznego pomiotu, który zamieszkuje tę przeklętą wieżę. To była jego słabość, jego cacoethes - obsesja trzema ścieżkami, które utorował w swoim umyśle jeszcze jako zwiadowca. Zastanawiał się, czy przekonałby Kapitana Straży lub kuzyna Sorcane do detonacji napędu spaczniowego Uświęconego Miecza i anihilacji chociaż części Mortis Thule, zanim połknie ich nieznane? W końcu, chwała albo śmierć. Do przesady. Do końca.
Cyndian cierpliwie czekał na rozkazy Aufidiusza, zajmując pozycję obronną. Kiedy blisko spokrewniony z nim Jophiel zaczął nawoływać pozostałe drużyny Devastator lekko pokiwał głową.
- Miejmy nadzieję, że Genokrady nie spowolnią ich przemarszu. -
Aufidiusz oczekiwał jeszcze chwilę, ewidentnie na odpowiedź na zapytanie wydane do dowództwa. Po kilkunastu boleśnie długich sekundach powstał z przyklęku, jedną dłonią chwytając zaczep na pancerzu Zahariela a w drugiej trzymając bolter.
- Prowadzisz. - powiedział bratu Nyxowi - Bohun... moja. Flanka, Cyndian przeciwna, Jophiel... Ariergarda. - wydał rozkaz odnośnie formacji i nie puszczając ani na chwilę Zahariela w jej środku, po którego prawicy szedł w bezpośredniej bliskości Bohuna, ruszył nie wątpiąc, że ich szturmowiec nie będzie zwlekał ani chwili. |