Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2015, 09:04   #50
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Antigua była małą wyspą. Nieporównywalnie mniejszą niż Rigel. Na całej wyspie znajdowało się jedno portowe miasto i kilka farm w głębi wyspy. W samym mieście nie było również rozwiniętego przemysłu. Był to typowy port przeładunkowy utrzymujący się z szemranych transakcji omijających hanzyckie podatki. Szara strefa kwitła zwiększając zyski lokalnych przemytników. Każdy mieszkaniec wyspy miał w rodzinie kogoś, kto utrzymywał się z nielegalnej działalności. Czy zatem wizyta delegata w takim miejscu była czymś dziwnym? Nie. Powszechnie wiadomo, że delegatura brata się z korsarzami. Wie o tym również Hanza, która posiada tu swoich szpiegów.

Richard był bardzo zaniepokojony niepojawieniem się Arcona. Sprawa była zbyt ważka, żeby można było przekazać dla niego wiadomość i wyruszyć w dalszą podróż. Drugiego dnia atmosfera po informacjach zdobytych od Triss wiedzieli w zasadzie równie mało co wcześniej. Antigua nie posiadała swojej gazety, za to posiadała “centrum prasowe”.
Tę dumną nazwę nosił barak w centrum miasta, do którego raz w tygodniu przywożono gazety z całego Oriona. Gazety, które zawierały newsy sprzed dwóch tygodni. Za pierwszym razem centrum Richard odwiedził wraz z Ferratem, jednak stęchlizna i wystrój, którym daleko było do rigelskiej biblioteki odstraszyło szlachcica. W kolejnych dniach centrum odwiedzał już sam Ferrat, który dostał wyraźne wytyczne. Miał znaleźć wszelkie informacje o rodzinie Barrens i tajemniczych zgonach z nią związanymi.

W tym czasie Richard był bardzo zniecierpliwiony. po głowie chodziło mu zgłoszenie się do jakiegoś innego informatora poleconego przez Manuel. Jednak dziewczyna dość dobitnie przekonała szlachcica, że takie zagranie może się skończyć poderżnięciem mu gardła i porzuceniem w jednym z kanałów. Szlachcicowi początkowo nie chciało się wierzyć w taki obrót spraw, jednak ktoś z załogi wspomniał, że w kanałach Antigui są wyławiane dwa lub trzy ciała na dobę. Lokalne władze nawet nie próbują ich identyfikować. Miasto i jego zarząd istnieją czysto teoretycznie, chyba jedynie, żeby lokalny burmistrz mógł otrzymywać wynagrodzenie od związku wolnych miast. Zresztą Richard był pewien, że również Hanza korzysta z uroku Miasta Tysiąca Rzek. W końcu gdyby tak nie było, błękitna armia dawno spaliłaby potencjalnie niedochodowy port.

Wieczory również były pełne napiętej atmosfery. Szlachcic grywał w szachy z historykiem. Rodzina La Croix zawsze powtarzała, że ich największą bronią jest umysł. Umysł, który żeby pozostać sprawnym musiał być ćwiczony niczym tężyzna fizyczna. Dlatego szachy były niezbędne na pokładzie sterowca. Te konkretnie, którymi grywali były dziełem Malfloya. Inżynier za punkt honoru postawił sobie stworzenie figur ze zużytych łusek.



Na początku Richard miał duże problemy w grze z historykiem. Nie można było odmówić mu logicznego pojmowania pewnych zależności. Jednak w końcu zaczął atakować z dwóch stron. Z jednej strony wyprowadzał kolejne ataki na szachownicy. Z drugiej zaś wypytywał o ustalenia z lokalnej “biblioteki”. Znalazł słaby punkt historyka. Podzielność uwagi. Ferrat mimo wszelkich starań potrafił się skupić tylko na jednym zadaniu. Gdy z wielką pieczołowitością opowiadał o pozyskanych informacjach i ustaleniach Richard przechodził jego obronę by zadać mata.
Sytuacja powtarzała się co wieczór.

Większość załogi przeniosła się na sterowiec, żeby nie obciążać już mocno nadszarpniętego budżetu szlachcica. Dni upływały. Nie mieli żadnych nowych ustaleń, które mogłyby przybliżyć ich do przywódcy zarażonych. Frustracja udziełała się zwłaszcza Casimirowi, który w czasie ich pobytu sprowokował kilka karczemnych bójek. Richard wiedział, że dla korsarza walka jest tym, czym dla niego były szachy. Były pirat nie chciał wyjść z formy. Jednak w takim stanie nie mogli dłużej trwać. Minął blisko tydzień.

- Manuel, jutro wylatujemy.
Kobieta nie dyskutowała. Ją też męczyła atmosfera wyspy. Tym bardziej, że na prośbę Richarda odnowiła znajomości, które na dłuższą metę mogły być bardzo kłopotliwe.

- Przygotuję załogę i poszukam Casimira. Nie chciałabym, żeby w czasie kolejnego startu sterowca był zalany w trupa.

Szlachcic skinął głową. Siedział sam w szynku Pod Martwym Żeglarzem wpatrując się w szachownicę po wczorajszej grze. Richard nie znosił porażek. Zaginięcie Denisa Arcona było z pewnością jego porażką.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 25-09-2015 o 09:54. Powód: Nie mam pojęcia jak to się stało, że napisałem "Żeglażem"
Mi Raaz jest offline